Komitet odpowiedzialny za patronów szkół w San Francisco wywołał ogólnonarodową dyskusję. Stało się tak, gdyż chcą odebrania patronatu nad szkołą m.in. Abrahomowi Lincolnowi.
Na fali dotykającego USA w ostatnich latach rewizjonizmu historycznego Panel Nazw Szkół, który odpowiada w SF za patronów placówek edukacyjnych, stworzył listę, która definiuje kto nie może być patronem szkoły. Według tej listy tego przywileju powinny być pozbawione postaci historyczne, które m.in. posiadały niewolników, były rasistami, brały udział w kolonizacji czy niszczyły środowisko naturalne.
Po przeanalizowaniu patronów szkół w SF komisja doszła do wniosku, że aż 42 szkoły – jedna trzecia wszystkich w San Francisco – powinny zmienić patronów. Wśród postaci historycznych które uznano za nieprawomyślne znalazły się takie osoby jak chociażby pierwszy prezydent USA George Washington (posiadał niewolników), prezydent Herbert Hoover (usuwał czarnoskórych z kierowniczych stanowisk w Partii Republikańskiej aby zwiększyć jej szanse na rządzonym przez Demokratów południu) czy też św. Junipero Serra, twórca kalifornijskich misji (oskarżany przez lewicę o pomoc w hiszpańskiej kolonizacji). Na liście znalazła się również szkoła El Dorado – nazwana tak od legendarnej, pełnej złota krainy, która miała znajdować się w Ameryce Południowej. Szkoły, których patroni wypadli z łask, muszą przedstawić propozycję nowych najpóźniej do 18 grudnia, komitet będzie je opiniował na początku przyszłego roku.
Co ciekawe wśród szkół, które według komitetu muszą zmienić nazwę, znalazła się również ta nazwana na cześć lewicowej senator Dianne Fenstein, jednej z najpotężniejszych postaci amerykańskiej lewicy. Członkowie komisji zarzucili jej, że kiedy była jeszcze burmistrzem SF ( w latach 1978-88) nakazała wywiesić przed ratuszem flagę Konfederacji. „Na lokalnym poziomie Feinstein zdecydowała o wywieszeniu na ratuszu flagi, która jest ikonografią wewnętrznego terroryzmu, rasizmu, białej chciwości i braku ludzkich odruchów w stronę czarnoskórych i Indian” - miał powiedzieć na zebraniu komitetu jego przewodniczący Jeremiah Jeffries. „Jest jedną z niewielu żywych osób na naszej liście, więc ciągle ma czas, żeby poświęcić resztę życia walce o dobro czarnych, Indian i innych kolorowych. Jak na razie tego nie zrobiła” - wskazał.
Jak donosi San Francisco Tribune prace komisji wywołały w San Francisco ożywioną dyskusję. Nie brak osób, które uważają, że komitet ma rację – SF to w końcu jedno z najbardziej lewicowych miast w USA. Nie brak jednak również takich, którzy krytykują członków komitetu za to, że w swojej pracy korzystali z wikipedii i fragmentów socjalistycznych ulotek propagandowych a nie z poważnych opracowań historycznych. Zwracają również uwagę, że mało która postać historyczna, nieważne jak zasłużona, wytrzyma konfrontację z dzisiejszymi standardami politycznej poprawności. Nie brak również głosów, że cała sprawa jest tworzeniem niepotrzebnego zamieszania w szczycie pandemii i wywołanego nią kryzysu gospodarczego.
Cenzorskie zapędy kalifornijskiej komisji pozostałyby zapewne lokalną ciekawostką gdyby nie jeden fakt. Według wprowadzonych przez nich zasad patronem jednej ze szkół przestałby być również 16ty prezydent USA Abraham Lincoln, który pokonał Konfederację w wojnie secesyjnej i zlikwidował w USA niewolnictwo, co przypłacił śmiercią z ręki zwolennika Demokrarów Johna Wilkesa Bootha. Lincoln to jedna z najbardziej szanowanych postaci historycznych w USA, dzisiaj zarówno Republikanie, których był członkiem, jak i Demokraci często się na niego powołują. Ujęcie go na tej liście sprawiło, że o sprawie stało się głośno w całym USA.
Jeffries powiedział dziennikarzom, że po stwierdzeniu jego rzekomego rasizmu wobec Indian komisja skończyła dyskusję, ale jego zdaniem był on także rasistą wobec murzynów. „Lincoln, jak prezydenci przed i większość po nim, nie pokazywał decyzjami czy retoryką, że czarne życie się dla niego liczyły poza byciem ludzkim kapitałem i ofiarą budowania dobrobytu” - stwierdził.
Lincoln od dawna jest w USA obiektem ożywionych debat historyków a stwierdzenia o jego rzekomym rasizmie nie są pozbawione podstaw. Zanim został prezydentem pracował np. jako prawnik, który często reprezentował w sądach właścicieli zbiegłych niewolników. Otwarcie również przyznawał, że wydał Deklarację Emancypacji nie dlatego, że zależało mu na uwolnieniu niewolników a dlatego, że pomogło mu to wygrać wojnę. Jednak z racji kultu, jaki go otacza w USA, takie dyskusje rzadko przebijają się do publicznej świadomości – a decyzja kalifornijskiego komitetu wzbudziła ogromne emocje.
Do sprawy odniósł się nawet prezydent Trump. „To śmieszne i niesprawiedliwe” - napisał na Twitterze - „Czy ludzie w końcu stawią im czoła”. Działania komisji skrytykowała również lewicowa burmistrz SF London Breed, która przychyliła się do opinii, że w tak trudnych czasach ich działanie jest zupełnie niepotrzebne – i zamiast tego ich wysiłki powinny się skupić na tym, aby dzieci jak najszybciej mogły wrócić bezpiecznie do sal lekcyjnych.
Najostrzej do całej afery odniósł się jednak senator Ted Cruz. „Abraham Lincoln...George Washington... nawet Dianne cholera Feinstein” - skomentował na Twitterze - „Nikt nie jest wystarczająco postępowy dla nienawidzącej Ameryki radykalnej lewicy. To się nie skończy dopóki Amerykanie nie powiedzą DOŚĆ! i nie nazwą tego tym, czym naprawdę jest – ignoranckim nonsensem”.