Kobieta, którą amerykański wywiad podejrzewał o bycie chińskim agentem, zbliżyła się do polityków Partii Demokratycznej i zbierała dla nich pieniądze. Szczególnie blisko była z kongresmanem, który zasiada w komisji ds. wywiadu.
Sprawa została ujawniona przez portal Axios. Fang Fang, przedstawiająca się również jako Christine Fang, miała dwadzieścia kilka lat, kiedy w 2011 roku została studentką jednego z kalifornijskich uniwersytetów. Wykorzystała te studia na to, aby na zlecenie chińskiego wywiadu zbliżyć się do jak największej liczby amerykańskich polityków. Fang w trakcie studiów została przewodniczącą dwóch organizacji studenckich, Stowarzyszenia Chińskich Studentów i klubu dyskusyjnego APIAPA. Pomogło jej to w nawiązywaniu kontaktów z politykami i w udziale w wydarzeniach politycznych, z których wiele sama zorganizowała i zaprosiła na nie lokalnych polityków. Zbierała również pieniądze na kampanie kilku prominentnych polityków Demokratów, w tym kongresmenów Mike'a Hondy, Judy Chu czy Ro Khanny. Działała głównie w rejonie tzw. Bay Area, czyli gęsto zaludnionym obszarze metropolitarnym pomiędzy Zatoką San Francisco i Zatoką San Pablo.
Najbliższe stosunki łączyły ją z kongresmanem Ericiem Swalwellem. Fang poznała go i zaczęła wspierać jego karierę jeszcze w czasach, kiedy był radnym w kalifornijskim miasteczku Dublin. W 2013 polityk dostał się do Izby Reprezentantów, gdzie obecnie zasiada m.in. w komisji ds. wywiadu. Axios wszedł w posiadanie co najmniej trzech ich wspólnych zdjęć. Sam polityk powiedział, że zerwał z nią wszelkie kontakty w 2015 roku, kiedy FBI poinformowała go o swoich podejrzeniach. W tym samym roku Fang opuściła USA, prawdopodobnie wracając do Chin. Rzecznik prasowy Swalwella odmówił dziennikarzom komentarza w tej sprawie, tłumacząc to obawą, że mógłby w ten sposób przypadkowo zdradzić jakiś sekret wywiadu.
Podczas swojego pobytu w USA Fang nie wahała się również przed używaniem w pracy swoich wdzięków. Amerykański wywiad ustalił, że nawiązała romanse z kilkoma politykami, w tym z dwoma burmistrzami miast na środkowym zachodzie USA. FBI, prowadząc w jej sprawie śledztwo, miało nagrać co najmniej dwa stosunki seksualne, jakie odbyła z politykami; dziennikarzom nie udało się jednak ustalić, o kogo chodzi.
Fang również rekrutowała innych „agentów” spośród studentów, aktywistów, stażystów itd. Tym najbardziej obiecującym pomagała w karierze. Wiadomo, że udało jej się umieścić co najmniej jednego stażystę w biurze Swalwella. Służby podejrzewają, że większość członków jej siatki nie miała pojęcia, że Fang jest agentem i że oni sami są wykorzystywani przez chiński wywiad. Po swojej ucieczce z USA miała zerwać z nimi kontakty.
Kobieta wpadła przypadkiem. FBI, które w USA zajmuje się działaniami kontrwywiadowczymi, podejrzewało, że jeden z działających w San Francisco chińskich dyplomatów jest tak naprawdę agentem wywiadu, który wykorzystuje swoje stanowisko do nawiązywania kontaktów z politykami, w tym do zapraszania ich na wycieczki do Chin.
Rozpoczęli więc jego inwigilację i w jej trakcie śledzony mężczyzna kilkukrotnie potkał się z Fang. Wzbudziło to ich podejrzenia, więc wkrótce zaczęli inwigilować również ją.
Nie wiadomo, ile to potrwało, ale w połowie 2015 byli już pewni, że mają do czynienia z agentem. Ostrzegli więc polityków, z którymi się kontaktowała, przekazali również informacje o wynikach swojego śledztwa do Kongresu i Białego Domu. Fang najwidoczniej się o tym dowiedziała. W lipcu tego roku miała wziąć udział w imprezie politycznej w Waszyngtonie. Kilka dni przed nią powiedziała znajomym, że musi pilnie wrócić do Chin i opuściła kraj, jej dalsze losy są nieznane.
Chińska szpieg na przestrzeni lat wchodziła w bliskie relacje, w tym intymne, z amerykańskimi politykami - m. in. 2 burmistrzami i posłem - żeby zbierać informacje i przekazywać je do Pekinu. Zaczęła jako działaczka na poziomie samorządu studenckiego. Aż nagle wyjechała z USA. pic.twitter.com/Z6SoBTFOPg
— Kacper Kita (@KacperKita) December 8, 2020
Służby nie znalazły żadnych dowodów na to, żeby Fang zdobyła w trakcie swojej działalności jakiekolwiek tajne informacje. Jednak nawet takie informacje jak zwyczaje polityków, ich słabostki czy plany na przyszłość, są cenne z punktu widzenia wywiadu. Zdolny agent może również na nich wpływać, aby w swojej pracy podejmowali decyzje wygodne dla Pekinu. Eksperci od bezpieczeństwa zwracają uwagę, że agenci tacy jak Fang zwykle zaczynają nawiązywać kontakty z politykami, którzy stoją jeszcze relatywnie nisko i liczą, że zaprocentuje to, kiedy któryś z nich zrobi karierę. Bay Area to idealne miejsce na taką działalność. Politycy z tego rejonu bowiem bardzo często robią imponujące kariery i osiągają ogromne wpływy. Bay Area jest również domem największej chińskiej diaspory w USA, co ułatwia agentom ukrycie się w tłumie.
Nie bez znaczenia jest również fakt, że FBI w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych prowadziło w tym rejonie intensywne śledztwa w sprawie lewicowych organizacji, przez co wielu tutejszych polityków do dzisiaj nie ufa służbom. Nieoficjalnie wiadomo, że chiński wywiad miał swego czasu specjalny oddział, który zajmował się wyłącznie działalnością w Kalifornii.
Takich agentów jak Fang mogą być w USA setki, jeśli nie tysiące. Dyrektor Wywiadu Narodowego John Ratcliffe ujawnił w czwartek w felietonie, że Chińczycy prowadzą operacje wywiadowcze mające wpływać na amerykańskich polityków na znacznie szerszą skalę niż np. Rosja czy Iran. Ostrzegł, że jest to dla USA obecnie największe zagrożenie kontrwywiadowcze.