Gazeta Polska: Roman Tuska » CZYTAJ TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Prezydent Litwy: nie żyją trzej żołnierze USA, którzy zaginęli na poligonie w Podbrodziu; trwają poszukiwania czwartego • • •

Tęczowe uderzenie w Kościół i rodzinę

Celem lewackiej rewolty, która ogarnia także Polskę, ma być zmuszenie naszego kraju do przyjęcia analogicznych antyrodzinnych rozwiązań prawnych jak na Zachodzie. Stąd próba deprecjacji pozycji św. Jana Pawła II i dewaluacji jego nauczania w kwestii etyki seksualnej.

Należy napiętnować jako wielce niesprawiedliwy ten fakt, że w stosunkach międzynarodowych pomoc gospodarcza udzielana na rzecz rozwoju ludów jest uzależniana od programów antykoncepcji, sterylizacji czy spędzania płodu” – pisał papież Polak w adhortacji apostolskiej „Familiaris consortio”, będącej najważniejszym dokumentem papieskim o rodzinie. W tym świetle nietrudno zrozumieć nagonkę na Karola Wojtyłę i uderzenie w jego otoczenie, mające wplątywać świętego w rzekome tuszowanie pedofilii w Kościele.

Walka z Kościołem

Wrogom Kościoła katolickiego i Polski zależy, aby zburzyć pomnik myśli św. Jana Pawła II, szczególnie jeśli chodzi o konserwatywne nauczanie w kwestii moralności seksualnej, wyrażone w cytowanym powyżej dokumencie oraz wcześniejszej encyklice św. Pawła VI „Humanae vitae”. Progresywiści chcieliby zastąpić postulaty otwarcia na życie i jego bezwzględnej ochrony nową tęczową etyką, pisaną pod dyktando „lawendowej mafii”.

W tym celu został przypuszczony szturm na otoczenie św. Jana Pawła II. Jego osobistego sekretarza kardynała Stanisława Dziwisza oskarżono o odcinanie papieża od informacji o zgłaszanych skandalach seksualnych. Potem pojawiły się jednak sugestie, że papież Polak musiał o wszystkim wiedzieć, a tygodnik „Nie” dopuścił się nawet stwierdzenia, że to niemożliwe, podobnie jak Hitler nie mógł nie wiedzieć o Holocauście. Kardynał Dziwisz w oświadczeniu dla włoskiej agencji Ansa wskazał właśnie na ten kierunek ataków sił liberalnych. Oczywiście ukrywanie przypadków pedofilii w Kościele woła o pomstę do nieba i powinno być przedmiotem szczegółowego badania odpowiednich komisji, a przestępcy i osoby ukrywające wiedzę o tych przestępstwach muszą być surowo ukarani. Jednakże cel ataków, którym jest Jan Paweł II, jest ewidentny.

We wspomnianym oświadczeniu dla agencji Ansa po emisji filmu „Don Stanislao” w TVN24 kard. Dziwisz napisał, że prezentowane tam „zniesławiające zarzuty mają zniszczyć służbę, pełnioną przeze mnie z pełną pokorą świętemu papieżowi Janowi Pawłowi II”. Dodał także, że „łączą się z podstępną zręcznością migawki z życia kościelnego, fragmenty spraw niepołączonych ze sobą i nie do połączenia, epizody, które obiektywnie mają, o ile wiem, zupełnie inną dynamikę; wszystko przyprawione złośliwymi zarzutami kupczenia; tyleż skandaliczne, co bezpodstawne”.

Oskarżenia wobec Jana Pawła II były formułowane także po opublikowaniu liczącego prawie 500 stron watykańskiego raportu na temat byłego kardynała Theodore’a McCarricka, oskarżanego o dopuszczanie się przez lata czynów pedofilskich. „McCarrick okłamał i oszukał znaczną część amerykańskiego episkopatu, okłamywał i oszukiwał wielu świeckich katolików, w tym tych, którzy finansowali jego działalność, oraz wielu z katolickiej lewicy, dla których był bohaterem. Okłamał i oszukał też św. Jana Pawła II” – uważa George Weigel, czołowy amerykański publicysta i biograf świętego. Według Weigela Wojtyła mógł być ofiarą manipulacji i kłamstw ze strony McCarricka, co doprowadziło do nominacji pedofila na arcybiskupa Waszyngtonu. Wojtyła z dużą ostrożnością i sceptycyzmem, dziś moglibyśmy powiedzieć, że także z naiwnością, podchodził do oskarżeń księży o skandale seksualne, była to bowiem znana broń używana przez komunistycznych agentów w rozprawianiu się z klerem.

Konserwatywna nauka społeczna

Aby zrozumieć, o co toczy się gra, należy się cofnąć do czasów soboru watykańskiego II. Na Stolicy Piotrowej zasiada św. Paweł VI, wielki reformator i zarazem obrońca tradycyjnej nauki o moralności seksualnej Kościoła katolickiego. Warto przypomnieć, że to on zdecydował się na odważny krok i wycofał z obrad soborowych nie tylko temat celibatu, lecz także kwestie dotyczące seksualności wiernych.
Paweł VI ogłasza w lipcu 1968 r. w samym środku kulturalnej rewolucji tego okresu encyklikę „Humanae vitae”, w której występuje pod prąd oczekiwaniom opinii publicznej i znacznej części środowiska kościelnego. W dokumencie nie pozostawia złudzeń – stosowanie antykoncepcji jest dla katolika nie do przyjęcia ze względów moralnych, a każdy akt małżeński powinien być otwarty na życie. Podtrzymanie wielowiekowego nauczania Kościoła to był dla nowoczesnego świata prawdziwy szok. „Kościół jest zgodny z samym sobą i ze swoją nauką zarówno wtedy, gdy uznaje za dozwolone uwzględnianie przez małżonków okresów niepłodności, jak i wtedy, gdy potępia, jako zawsze zabronione, stosowanie środków bezpośrednio zapobiegających poczęciu, choćby nawet ten ostatni sposób postępowania usprawiedliwiano racjami, które mogłyby się wydawać uczciwe i poważne” – napisał papież.

Rozpoczyna się nagonka na Ojca Świętego. Encyklikę odrzuciły episkopaty Niemiec i Austrii, pozostawiając wszelkie decyzje moralne w tej materii do dyspozycji wiernych. Paweł VI opierał się na argumentach Wojtyły z książki „Miłość i odpowiedzialność”, a dokumentem potwierdzającym nauczanie Pawła VI była późniejsza adhortacja apostolska Jana Pawła II „Familiaris consortio”.

„Kiedy małżonkowie, uciekając się do środków antykoncepcyjnych, oddzielają od siebie dwa znaczenia, które Bóg Stwórca wpisał w naturę mężczyzny i kobiety i w dynamizm ich zjednoczenia płciowego, zajmują postawę »sędziów« zamysłu Bożego i »manipulują« oraz poniżają płciowość ludzką, a wraz z nią osobę własną i współmałżonka, fałszując wartość »całkowitego« daru z siebie. W ten sposób naturalnej »mowie«, która wyraża obopólny, całkowity dar małżonków, antykoncepcja narzuca »mowę« obiektywnie sprzeczną, czyli taką, która nie wyraża całkowitego oddania się drugiemu; stąd pochodzi nie tylko czynne odrzucenie otwarcia się na życie, ale również sfałszowanie wewnętrznej prawdy miłości małżeńskiej, powołanej do całkowitego osobowego daru” – napisał Jan Paweł II.

Innymi słowy, nauka społeczna Kościoła, nie tylko całkowicie odrzuca aborcję, eutanazję czy in vitro, lecz także antykoncepcję, podkreślając, że każdy akt seksualny małżonków powinien być otwarty na życie. Tego typu stanowisko jest nie do przyjęcia dla lewicowego establishmentu, który chce czegoś całkowicie przeciwnego.

Zniszczyć Jana Pawła II

Kompletne i spójne nauczanie Karola Wojtyły na temat etyki seksualnej jest zadrą w oku liberałów. Stąd determinacja, aby ów spiżowy pomnik myśli wielkiego Polaka zdezawuować i zniszczyć. Najlepiej – oskarżając go o udział w skandalach seksualnych. Ruch ten, mający wplątać Ojca Świętego w rzekome tuszowanie pedofilii w Kościele, jest widoczny od lat. Obecnie przybiera on na sile dzięki pracy braci Sekielskich, zachęconych sukcesem poprzedniego filmu. Ma to być zwieńczenie oczekiwań rozochoconego tłumu, pobudzonego protestami na rzecz legalizacji aborcji.

Nietrudno się domyślić, o co chodzi lewicy. Trzeba powiązać liczne skandale i nadużycia z kwestią celibatu, w domyśle – brak możliwości rozładowania napięcia seksualnego przez księży doprowadza do patologii. Patologią jest także nietolerancja wobec stosunków homoseksualnych, określanych jako nieuporządkowanie moralne i grzech. Lekarstwem na zaistniałą sytuację powinno być umożliwienie zawierania małżeństw przez kler oraz zrównanie związków homoseksualnych z prawami małżeństwa kobiety i mężczyzny. Wówczas nie dochodziłoby do molestowania – sugeruje lewica. Stąd nieustanna presja na papieża Franciszka, który rozczarował progresistów, dając jasno do zrozumienia, że rewolucja nie dokona się za obecnego pontyfikatu.

Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Tomasz Teluk