Zastanawiam się, co zrobiłbym, gdybym był kobietą w wieku rozrodczym, o dość liberalnych poglądach. Czy poleciałbym demonstrować z czarną parasolką pod dom Jarosława Kaczyńskiego przeciw decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który zdecydował, że aborcja eugeniczna jest sprzeczna z Konstytucją? Otóż nie poszedłbym. I to nie ze strachu przed spałowaniem. Tylko ze wstydu.
Czegoż bowiem żądają demonstranci? Prawa do zabijania. Ich furię łatwo zrozumieć, poza Maltą zwyciężyli już w całej Europie. Gdzie indziej poszli nawet dalej. W paru „postępowych” krajach możliwe jest mordowanie dzieci już urodzonych, ponieważ się „nie nadają”, a na złość chcą żyć. Podobnie ze starcami. Wolno poddać ich eutanazji bez pytania ich o zgodę. I nikt jakoś nie zauważa paradoksu, że czyni to cywilizacja, która tryumfalnie zniosła karę śmierci. Oczywiście współcześni „toleraści” mieli wybitnych poprzedników, w starożytnej Sparcie nieudane bachory pozostawiano w górach Tajgetu na pewną śmierć, pionierami aborcji państwowej byli Adolf Hitler i Józef Stalin. Tyle że na ich autorytet współcześni powołują się niechętnie. Znaczna część ludzkości zachowuje się jak dzieci – wybrała życie, które jest zabawą bez obowiązków obligujących ongiś do opieki – silnych wobec słabych, starszych wobec nienarodzonych, młodszych wobec starszych.
O śmierci się nie wspomina. Życie ma być jak seans filmowy, w którym nikt nie wyświetla, ile czasu pozostało do końca. Czy pandemia może tu coś zmienić? Taniec śmierci rozgrywający się wbrew woli obywateli cywilizacji rozkoszy powinien skłaniać do refleksji, zwłaszcza że kostucha po pierwszych złudzeniach nie kosi wyłącznie starych i słabych.
Można być młodym, zdrowym i mieć pecha! Single umierają samotnie bez względu na wysokość konta. Żaden gadżet nie zastąpi empatii pielęgniarki i słów pociechy zapomnianego księdza, popa, pastora. Jednak zagubieni ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. Swój strach wyładowują w łatwych protestach przeciwko tym, którzy próbują ich ocalić – rygorystycznej władzy, Kościołowi czy partiom traktującym politykę poważnie.