Już sam test pod kątem wirusa staje się nie lada wyzwaniem, bo czasem nawet po kilku godzinach stania w kolejce można wrócić z niczym. Kontakt z lekarzem, który winien kontrolować stan pacjenta, to teleporada, a raczej teleparodia, która okazuje się usługą luksusową. Dodzwonić się nie da, kontaktu z lekarzem brak. Ja miałem „szczęście” dwukrotnego kontaktu, który trudno nazwać leczeniem, a chorobę przechodziłem ciężko. Najbardziej „troszczyli” się o mnie policjanci z pobliskiego komisariatu. Na dodatek informacyjny chaos, który sprawia, że nic nie wiadomo. Do kiedy rodzinna kwarantanna, kto ją ustala itp. Z perspektywy szarego pacjenta chorującego na COVID-19 służba zdrowia jest jak statek widmo. A warto pamiętać, że wszystko to przy obecnym stanie zakażeń i zachorowań. Dlatego tak ważne jest, byśmy zrobili wszystko, co tylko można, by ograniczyć epidemię. Każdy z nas!