Tandem Biden–Harris nie pozostawia wątpliwości co do kierunku, w jakim postąpi supermocarstwo. „Lewa, lewa, lewa!” – jak powtarzał Majakowski, zanim pozostało mu jedynie strzelić sobie w łeb. Biden, nominalnie katolik, zapewnić może jedynie, że wszyscy Amerykanie nie od razu zorientują się, w jakim świecie żyją. Jednak prędzej czy późnej czarnoskóry klon pani Spurek poniesie sztandar światowej rewolucji, ku zadowoleniu brukselskiej Europy. Takie prawa człowieka jak wolność słowa, swoboda badań naukowych czy możliwość głoszenia zasad wiary (szczególnie chrześcijańskiej) ostatecznie ustąpią prawom zboczeńców, zwierząt i roślin. Co do Polski, Biden już obecnie dał wyraz swoim negatywnym uczuciom, lokując nas wespół z Węgrami w jednym koszyku z Białorusią. Co prawda na swoje tezy nie ma żadnych argumentów, ale komu potrzebne są dziś argumenty? Jeśli nawet uznamy, że kandydat nie wie, co mówi, tym gorzej na nas – wszystkie nasze aktywa i nadzieje postawiliśmy na Amerykę i jeśli ona nas opuści…? W dodatku świadomość, że w globalnym domu wariatów należymy do nielicznych normalnych, stanowi niewielką pociechę. Podobnie jak fakt, że szaleństwo dotknęło praktycznie cały Zachód (stwarzając skądinąd dziejową szansę dla wolnego od ogłupienia Wschodu i Południa). Zakwestionowanie prawa naturalnego, instytucji rodziny, wyjątkowej pozycji człowieka i pojęcia prawdy z groteskowymi próbami ocenzurowania lub napisania na nowo historii źle wróżą gatunkowi homo sapiens. Dyskusyjne pozostaje, czy wcześniej Stwórca straci cierpliwość, szykując nam los Sodomy, czy też wykończymy się sami – likwidując wszystko to, co pozwoliło na zbudowanie człowieczeństwa. Mamy już – wbrew przekonaniom antycovidowców – plagę zarazy, tylko patrzeć, jak nadciągną za nią kolejne rumaki Apokalipsy – głód, wojna i klęski żywiołowe.