Przeglądam
gazetkę Związku Młodzieży Wiejskiej z 1987 r. W niej – wywiad z milicjantem, członkiem ZMW.
„Odstąpimy od oficjalnego zwracania się per obywatelu komendancie, po prostu przejdziemy na formę ty" – proponuje koledze z ZMW redaktor. Obok milicjanta aktywistami owej partnerskiej organizacji sowieckiego Komsomołu byli zarówno Waldemar Pawlak, jak i Janusz Piechociński.
Wczoraj Piechociński i Tusk też ogłosili, że na ty są od dawna i blisko się kolegują.
Prysł wizerunek nowego szefa PSL-u, puszczającego oko do tradycyjnego, religijnego, patriotycznego i niezadowolonego z rządów Tuska elektoratu. Ponieważ Waldemar Pawlak nie dał mu się obsadzić w roli tego niedobrego – człowieka Tuska i podał się do dymisji, sam Piechociński musiał wejść do rządu. Wszak trwanie koalicji, czyli posadki chmary wiejskich aparatczyków są najważniejsze.
PSL porównywane jest często do arbuza – na zewnątrz zielonego, w środku czerwonego. Nowy wicepremier od starego różni się tym, że jest faktycznie zielony, gdy chodzi o doświadczenie w zarządzaniu – nigdy nie był nawet wiceministrem. Dlatego też w roli „pana premiera", jak tytułował go Tusk, wyglądał trochę jak zielony ludek z kosmosu.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Lisiewicz