Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Osobisty więzień Tuska

Tak o przetrzymywanym od miesięcy w areszcie Piotrze Staruchowiczu mówią prywatnie politycy Platformy Obywatelskiej. Są wśród nich i tacy, którzy próbują dać wyraz swojej dezaprobacie.

Tak o przetrzymywanym od miesięcy w areszcie Piotrze Staruchowiczu mówią prywatnie politycy Platformy Obywatelskiej. Są wśród nich i tacy, którzy próbują dać wyraz swojej dezaprobacie. W głębokiej konspiracji inspirują artykuły o sytuacji gniazdowego kibiców Legii. Oficjalnie, rzecz jasna, potępiają stadionowych bandytów – w tym gronie premier wywalczył sobie nawet prawo do więzienia ludzi. Sprawa „Starucha” jest wręcz symbolicznym przykładem ograniczania wolności na zamówienie władzy. Nieformalny lider kibiców Legii od miesięcy siedzi w areszcie z powodu kilku ogólnikowych zdań wypowiedzianych przez skruszonego przestępcę.

Tymczasem nie zawsze wymiar sprawiedliwości z takim entuzjazmem podchodzi do zeznań idących na współpracę bandytów. Gdy jeden z nich opisywał, jak wieloletni skarbnik partii Tuska miał kupować narkotyki i brać pieniądze od gangsterów, zapał śledczych wszedł w tak potężną fazę kryzysu, że nie wygrzebał się z niej aż do przedawnienia. Cóż, nie było politycznej motywacji. A w sprawie Starucha i owszem. Przez pierwsze tygodnie pozbawiono go prawa do obrony, a represje dotknęły również jego najbliższych. Kilkanaście dni temu sędzia o kolejne dwa miesiące przedłużył mu areszt. Piotr Staruchowicz spędzi w więzieniu również wigilię i święta. Sąd przychylił się do zdania prokuratora Waleriana Janasa, iż lider kibiców Legii na wolności mógłby mataczyć. Okazuję się bowiem, że według zeznań skruszonego gangstera, „Staruch” miał wspólnika, od którego rzekomo odbierał narkotyki.

Czy ktoś słyszał o jego zatrzymaniu? Oczywiście, że nie, nikt go bowiem nie szuka. Dziennikarze ustalili, iż od prawie trzech lat nie ma go w Polsce, a prokuratura najwyraźniej wcale nie pali się, by go odnaleźć. Bo i po co? W całej sprawie chodzi przecież o to, by w pokazowym areszcie siedział człowiek, za którym tysiące kibiców krzyczało: „Donald, matole” i by inni, ku przestrodze, mieli w tyle głowy jego historię. Sprawę Piotra Staruchowicza powinniśmy traktować jak próbę sił między demokracją a samowolką władzy à la Mińsk. Jeśli odpuścimy i przejdziemy nad nią do porządku dziennego, „Staruch” będzie zaledwie początkiem otwartej listy.

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska-Hejke