Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Hodowanie polskich wahabitów

Gdy w latach 90. bohaterscy Czeczeni rozpoczynali walkę o niepodległość, świat patrzył na nich z podziwem.

Gdy w latach 90. bohaterscy Czeczeni rozpoczynali walkę o niepodległość, świat patrzył na nich z podziwem. Kilkanaście lat rosyjskich prowokacji zrobiło z nich islamskich fanatyków, których świat pozwolił Rosji wymordować. Dziś Moskwa identyczne schematy prowokacji stosuje wobec polskiego obozu niepodległościowego. Chce go nie tylko zohydzić w mediach, ale i realnie obniżyć jego moralną wartość i zdezintegrować.

Widowiskowa konferencja prokuratury i ABW w sprawie zamachu terrorystycznego przygotowywanego przez doktora Brunona K. połączona z operacją medialną mającą dowieść, że inspiracją dla przyszłego terrorysty byli fanatycy od Jarosława Kaczyńskiego. Policyjna prowokacja w czasie Marszu Niepodległości, przy okazji budująca mit założycielski narodowo-radykalnego ugrupowania. Finansowany przez Rosjan film „Pokłosie”, dowodzący polskiego antysemityzmu z nie mniejszą zaciętością, co dokument o polskich rasistach wyemitowany przed Euro 2012. A wcześniej – wrzucanie do internetu zdjęć ciał zamordowanych w Smoleńsku.

Co to wszystko oznacza? Ano historycznie biorąc – nic szczególnego. Cała ta wbrew pozorom spójna układanka to tylko tradycyjne metody rosyjskiej strategii stosowane wobec wrogów od wieków. Świetnie opisane choćby przez polskich sowietologów. I – również od wieków – nierozumiane w krajach zachodniej Europy mających szczęście nie być w bliskich kontaktach z zamordystyczną rosyjską władzą.

Jak to było w Czeczenii, czyli od bohaterów do terrorystów

Gdy w latach 90. mały naród czeczeński upomniał się o niepodległość, świat patrzył na niego z podziwem. Zarzuty Rosji, że walka o wolność to terroryzm religijnych fanatyków, odrzucano. Zbyt świeża była pamięć zniewolenia połowy Europy przez Związek Sowiecki.

Leżąca przecież w Europie Czeczenia chciała zbliżenia z UE i Stanami Zjednoczonymi. W czasie pierwszej wojny w Czeczenii w latach 1994–1996 fundamentaliści islamscy stanowili tam absolutny margines, nieprzekraczający 2 proc. ludności, który niezbyt chętnie brał udział w walkach.

W latach 1996–1999 Czeczenia była de facto niepodległa. Wtedy, pomiędzy wojnami, w czasie, gdy zwykli Czeczeni mieli kłopoty z podróżowaniem po Rosji, pod Moskwą organizowano obozy, w których szkolono islamskich fanatyków – wahabitów. W wyniszczonej Czeczenii kolportowali oni ulotki wydawane na błyszczącym papierze.

Po owej pracowitej agitacji przyszedł 1999 r. Zdobywający władzę Putin oskarżył Czeczenów o wysadzenie bloków mieszkalnych w Moskwie, Wołgodońsku i Bujnaksku. Do wpadki doszło w Riazaniu, gdzie kierowca Aleksiej Kartofielnikow zgłosił milicji, że jacyś ludzie wyjmują z samochodu tajemnicze worki i zanoszą je do piwnicy w bloku. Patrol znalazł worki z heksogenem oraz elektroniczny zapalnik.

Tego samego dnia premier Władimir Putin powiedział, że dzięki czujności mieszkańców uratowano dom w Riazaniu. Później jednak dyrektor FSB Nikołaj Patruszew zdezawuował słowa premiera i powiedział, że w Riazaniu nie było żadnego usiłowania wysadzenia bloku, lecz ćwiczenia funkcjonariuszy FSB. Jak tłumaczył zamordowany Aleksander Litwinienko, Patruszew miał do wyboru albo gigantyczną kompromitację wskutek zdemaskowania agentów FSB jako morderców zwyczajnych Rosjan, albo kompromitację w związku z nieprofesjonalnie prowadzonym sprawdzianem czujności. Wybrał to drugie.

Tymczasem w Czeczenii rozpoczęło się ludobójstwo na gigantyczną skalę. A po nim terrorystyczna ideologia wahabitów zaczęła padać na bardziej podatny grunt. Ci, którym zamordowano bliskich, stali się skłonni do posunięcia się do terroryzmu. Stworzyło to, szczególnie po 11 września 2001 r., warunki, w których Putin mógł przy milczeniu świata eksterminować Czeczenów.

Przy kolejnych atakach terrorystycznych na rosyjski teatr na Dubrowce i szkołę w Biesłanie pojawiały się informacje wskazujące na to, że stoją za nim rosyjskie służby. Ale jednocześnie wśród ich wykonawców byli doprowadzeni do ostateczności ludzie, którym zabito bliskich. Jednych od drugich chwilami trudno było odróżnić.

Przy okazji Biesłanu – w opanowanej przez terrorystów szkole było około 1,5 tys. dzieci – cynizm Moskwy pokazał się w skali rzadko spotykanej. Gdy świat wstrzymał oddech, władza wykorzystała to do tego, by... otruć zamordowaną później dziennikarkę Annę Politkowską i zamknąć pod pretekstem bójki innego niezależnego dziennikarza Andrieja Babickiego. Bo wobec dramatycznych zdjęć ze szturmu i setek ofiar, sprawa dziennikarki przejdzie niezauważona. Tak działa moskiewska szkoła public relations.

Czy śmierć generała Sławomira Petelickiego w dniu, w którym Polska żyła najważniejszym meczem na Euro 2012, nie budzi skojarzeń z tamtymi wydarzeniami?

Wybuchy Putina, wybuchy Tuska

Czy przyrównywanie sytuacji Polski do Czeczenii to nadużycie? Zależy w jakim sensie. Jesteśmy w NATO oraz UE i przeprowadzenie masakry podobnej do tej na Kaukazie wydaje się w przewidywalnym horyzoncie czasowym niemożliwe.

W Rosji faktycznie wysadzano bloki mieszkalne. W Polsce – na razie – tylko pokazano w największych mediach, że ksenofobiczny, prawicowy fanatyk kilkanaście lat temu bawił się w eksplozje w lesie.

Nie zmienia to faktu, że schematy, według których działa w Polsce Rosja oraz jej tutejsi pomagierzy, są zasadniczo te same, choć złagodzone przez lokalne uwarunkowania. To, co dzisiaj dzieje się w Polsce, to próba wykreowania jakieś polskiej odmiany wahabitów. Zarówno wizerunkowo, jak – jeśli się da – w rzeczywistości.

Nie jest to zadanie łatwe, z Polaków trudno zrobić islamskich terrorystów. Sam Antoni Macierewicz jako bin Laden na okładce „Newsweeka” to za mało. Pozostaje więc robić z nich katolickich antysemitów mordujących w przeszłości Żydów, a dziś manifestujących swój rasizm przy okazji Euro 2012.

Mord na prezydencie jako substytut masakry Czeczenii

Mord smoleński ma być wykorzystany z tym samym cynizmem co masakra Czeczenii do sięgnięcia przez zdesperowanych wolnych Polaków po środki walki, którymi sami sobie zaszkodzą. Ponieważ nie daliśmy się dotąd sprowokować do żadnych takich działań, wrzucono zdjęcia ofiar Smoleńska do internetu, żeby nas rozwścieczyć, wyprowadzić z równowagi, doprowadzić do desperacji.

By, gdy ABW zatrzyma Brunona K., jak najwięcej zwolenników obozu niepodległościowego zakrzyknęło: to nasz bohater. Pomyślało, że terroryzm to odpowiednia metoda walki z władzą, która haniebnie wysługuje się obcym.

Rzecz jasna, Moskwa nie próbowałaby doprowadzić obozu niepodległościowego do zbrojnych działań, gdyby faktycznie dysponował on siłą fizyczną zdolną do usunięcia uległej wobec niej władzy. Prowokuje, bo wie, że taką siłą on nie dysponuje i takie działania mu zaszkodzą.

Spektakl wokół Brunona K. miał skojarzyć nas z fanatyzmem wizerunkowo. Strzelanie gumowymi kulami do starszych osób, kobiet i dzieci w czasie Marszu Niepodległości – zachęcić do sięgnięcia po przemoc, ułatwiającego fizyczną rozprawę z nami. To, co dzisiaj jest tylko medialnym spektaklem, ma stać się samosprawdzającą się przepowiednią.

Całość artykułu w tygodniku „Gazeta Polska”



 



Źródło: Gazeta Polska

Piotr Lisiewicz