Magdalena Ch. była z Rubcowem w rosyjskiej bazie wojskowej Czytaj więcej w GP!

Początek szkolnego testu

Pierwszy tydzień po wznowieniu nauki w trybie stacjonarnym upłynął spokojnie, ale na odtrąbienia sukcesu przez MEN jest zdecydowanie za wcześnie. Cieszą dane, według których tylko niewielki odsetek szkół nie pracuje w trybie stacjonarnym. Dopiero za kilka tygodni będzie widać, jaka jest naprawdę sytuacja na szkolnym froncie. Pierwszy tydzień ujawnił to, czego można się było spodziewać − problemy organizacyjne na początku, większa ostrożność higieniczna nauczycieli i uczniów, ale też oderwanie od rzeczywistości niektórych zaleceń, takich jak zachowanie odstępu między uczniami.

Procedury to jedno ze słów, które zdominowało funkcjonowanie szkoły na początku nowego roku szkolnego. Dyrektorzy uwijali się jak w ukropie, żeby przygotować swoje placówki do bezpiecznego funkcjonowania. Poza pracami nad wielostronicowymi dokumentami musieli zadbać o kupno maseczek, przyłbic, płynów do dezynfekcji, rękawiczek etc. Często balansowali między ministerialnymi zaleceniami a zdrowym rozsądkiem, który podpowiada, że część wskazówek płynących z góry jest niemożliwa do spełnienia. Jednak dyrektorzy dostali dużą swobodę działania. To oni mogą ustalać terminy przychodzenia klas do szkoły w odpowiednich odstępach, ograniczyć przebywanie w szkole osób trzecich, mogą też wprowadzić obowiązek noszenia maseczek przez uczniów (na korytarzach i w szatniach) oraz pracowników szkoły, wyznaczyć sale, do których przypisana będzie jedna klasa, czy zakazać organizowania wycieczek oraz wyjść pozaszkolnych.

Dyrektorzy stają na głowie

Dawno nowy rok szkolny nie był obarczony tak dużą niepewnością i obawami o zdrowie. Boją się nie tylko nauczyciele, ale też rodzice i pracodawcy. Rodzice o zdrowie dzieci, pracodawcy o to, że przez naukę zdalną ponownie zostaną bez części pracowników, którzy będą musieli opiekować się pociechami w domu. Dyrektorzy stawali na głowie, by przygotować szkoły na sytuację, która jest dla nich nowa. Wprawdzie w zeszłym roku szkoła w trybie pilnym musiała zmierzyć się z epidemiologicznym wyzwaniem, lecz bardzo szybko zdecydowano o realizacji nauki w formie zdalnej, która trwała już do wakacji. Na podstawie obserwacji dwóch znanych mi szkół mogę stwierdzić, że dyrektorzy poradzili sobie z przygotowaniem placówek do nowej sytuacji. Oczywiście w niektórych pojawiły np. się problemy związane z kolejkami przed wejściem do szkoły, ale po szybkiej reakcji dyrekcji zostały zlikwidowane.

Wytyczne ministerstwa i GIS

Osobny rozdział stanowi realizowanie w praktyce ministerialnych zaleceń, które przed pierwszym dzwonkiem pojawiły się w formie dwóch plakatów adresowanych do uczniów i rodziców. „10 zasad dla ucznia” i „Wskazówki dla rodzica” to covidowy szkolny dekalog. Z pewnością w wielu placówkach udaje się zachować większy rygor higieniczny. Uczniowie dezynfekują ręce, częściej je myją. Od początku było wiadomo, że nierealne będzie zachowanie odstępu między uczniami. Nie tylko ze względu na małe sale i wąskie szkolne korytarze, lecz z powodu naturalnej u dzieci potrzeby bliskiego kontaktu z rówieśnikami. Podstawowa wskazówka dla rodziców dotyczy pozostawienia dziecka z objawami chorobowymi w domu, co w istocie się dzieje. Dyrektorzy bardzo skrupulatnie dokumentują przypadki wszystkich nieobecności i ich przyczyny. Wprawdzie nie ma obowiązku noszenia maseczek przez uczniów i nauczycieli, ale w niektórych szkołach uczniowie sami zakładają maseczki lub przyłbice. Trudno wyobrazić sobie sytuację, by dzieci przez cały czas pobytu w szkole chodziły z zakrytymi ustami i nosami, ale już w czasie przerw ma to sens.

Jak wygląda nauka?

Zgodnie z przewidywaniem nowy rok rozpoczął się w formule tradycyjnej. Na razie nauka niewiele różni się od tej, do jakiej uczniowie byli przyzwyczajeni przed pandemią. Inaczej wyglądają lekcje WF, bo ministerialne zalecenia mówią o unikaniu kontaktu w większości gier zespołowych. Ważne jest zachowanie ostrożności w bezpośrednich relacjach nauczyciel−uczeń, unikanie niektórych metod nauczania, jak praca w grupie czy prowadzenie części zajęć na zewnątrz przy szkole. Poza tym zmiany w większym stopniu dotyczą funkcjonowania szkoły niż samej dydaktyki. Do minimum zostanie ograniczona liczba apeli, szkolnych uroczystości, wycieczek będzie mniej albo nauczyciele z nich zrezygnują, rodzice nie będą mogli swobodnie przemieszczać się po budynku szkoły. 

W zapasie pozostają dwa inne warianty nauczania: mieszany i nauka zdalna. W przypadku wystąpienia zagrożenia epidemiologicznego dyrektor szkoły, po uzyskaniu pozytywnej opinii Powiatowego Inspektora Sanitarnego i za zgodą organu prowadzącego, będzie mógł zawiesić całkowicie lub częściowo naukę stacjonarną. Wiele osób zastanawia się nad sensownością rozpoczęcia nauki w formie tradycyjnej. W Polsce często słyszy się głosy sceptyczne wobec decyzji ministra Dariusza Piontkowskiego. Choć krytyka zazwyczaj dotyczy nie tyle nauczania stacjonarnego, ile zbyt ogólnych wskazań MEN czy niewystarczającego przygotowania szkół do nowej sytuacji. Część lekarzy wprost wyraża obawy, czy nie spowoduje to masowego wzrostu zachorowań. Zupełnie inne zdanie na ten temat mają lekarze brytyjscy, którzy zwracają uwagę, że w perspektywie długofalowej bardziej korzystny dla dzieci jest wybór nauki stacjonarnej. W ich opinii pozostanie dzieci w domu może bardziej zabezpieczy je przed zarażeniem, ale nie pozostanie bez negatywnego wpływu na ich zdrowie fizyczne i psychiczne. Może także pogłębiać nierówności społeczne. 

MEN mówi o bezpiecznym początku roku szkolnego, bo po trzech dniach nauki tylko 54 szkoły i przedszkola działają w trybie zdalnym, a 22 w mieszanym. Na wyciąganie hurraoptymistycznych wniosków jest zdecydowanie za wcześnie. Będzie można to uczynić za dwa, trzy tygodnie. O ile poprzednie lata dla polskiej szkoły nie były łatwe ze względu na nauczycielskie strajki, niepewność związaną z egzaminami, o tyle rozpoczęty rok szkolny jest jeszcze większym wyzwaniem. Pytań jest zdecydowanie więcej niż odpowiedzi. Jak długo szkoły pozostaną przy nauce stacjonarnej? Czy znacząco wzrośnie liczba zachorowań? Na ile bezpieczni będą uczniowie i nauczyciele? W jakim stopniu uda się sprostać wymaganiom władz oświatowych? Na ile polska szkoła zda najtrudniejszy od lat egzamin z funkcjonowania w czasach wysokiego ryzyka?
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Leszek Galarowicz