Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Antifa terroryzuje dzielnicę Seattle. Uzbrojeni bandyci wymuszają haracze od mieszkańców

Lewicowi bojówkarze utworzyli strefę no-go w jednej z dzielnic Seattle. Pojawiły się doniesienia, że wymuszają haracze od mieszkańców i właścicieli lokalnych firm. Bezradni ludzie zostali bez ochrony policjantów, bo bandyci spod znaku Antify grozili spaleniem posterunku razem z przebywającymi w środku funkcjonariuszami.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
youtube.com/print screen/TRT Word

Zamieszki w Seattle miały wyjątkowo ostry przebieg. Najgorsza sytuacja była w znanej z lewicowych sympatii dzielnicy Capitoll Hill. W poniedziałek władze miasta postanowiły, że w ramach deeskalacji wycofają z niej wszystkich policjantów i żołnierzy Gwardii Narodowej. Tamtejszy posterunek policji został zabity deskami i opuszczony. Nieoficjalnie wiadomo, że stało się tak po tym, gdy uczestnicy protestów zaczęli grozić, że spalą go razem z zabarykadowanymi w środku policjantami.

Po opuszczeniu dzielnicy przez policję Antifa, anarchiści i przedstawiciele innych odłamów lewicy utworzyli w części tej dzielnicy, zajmującej ok. 6 przecznic, Strefę Autonomiczną Capitol Hill (CHAZ). Na jej rogatkach ustawiono barykady, na których członkowie Antify kontrolują kto wchodzi na jej teren. Znany z opisywania tej organizacji dziennikarz Andy Ngo donosił też, że w mediach społecznościowych Antifa zaczęła zachęcać, aby jej członkowie pojawili się na miejscu z bronią palną.

Wielu posłuchało tego wezwania. Na miejscu bowiem zauważono patrolujących ulice uzbrojonych lewicowców. Część z nich lokalna prasa zidentyfikowała jako członków sympatyzującej z Antifą lewicowej bojówki Redneck Revolt. Okupujący CHAZ przekazali również władzom miasta listę żądań, z których już w pierwszym domagają się całkowitej likwidacji policji w Seattle.

Niewiele wiadomo o tym, co dzieje się wewnątrz CHAZ. Dziennikarze stali się już obiektem wielu ataków ze strony uczestników zamieszek, niezależnie od sympatii politycznych ich redakcji, więc mało który chce się teraz zapuszczać do środka okupowanej strefy. Sami lewicowcy przedstawiają w mediach społecznościowych CHAZ jako pokojowy protest lub wręcz utopijną socjalistyczną komunę. Zastępca szefa policji w Seattle Deanna Nollette ujawniła jednak na konferencji prasowej, że sytuacja nie jest tak różowa. Poinformowała, że według docierających do nich informacji uzbrojeni członkowie lewicowych bojówek zatrzymują na barykadach mieszkańców dzielnicy, legitymują ich i kradną ich pieniądze i inne kosztowności. Mają również wymuszać haracze od właścicieli lokalnych firm.

Po opuszczeniu przez policjantów posterunku, władze miasta zapewniały, że mieszkańcy Capitoll Hill nie zostaną bez pomocy, ale coraz częściej słychać, że policjanci boją się wchodzić na teren CHAZ i telefony na numer alarmowy wykonywane przez jej mieszkańców są ignorowane. Nollette powiedziała, że policjanci próbują się skontaktować z liderami CHAZ i pokojowymi uczestnikami protestów aby wynegocjować prawo do powrotu na posterunek. Nie będzie to jednak łatwe gdyż sami uczestnicy zamieszek przyznają, że za CHAZ nie stoi żadna zorganizowana grupa i nie mają żadnych przywódców.

Sytuację w Seattle skomentował w ostrych słowach na Twitterze prezydent Trump.

„Radykalnie lewicowy gubernator Jay Inslee i burmistrz Seattle pozwalają sobą pomiatać i się rozgrywać na poziomie, którego w naszym wspaniałym kraju jeszcze nie widziano”

- napisał. - „Odzyskajcie kontrolę nad swoim miastem TERAZ. Jeśli tego nie zrobicie, to ja to zrobię. To nie jest gra”.

 



Źródło: KOMO News, Twitter

Wiktor Młynarz