Nie widać końca afery Amber Gold i jej spółki córki OLT Express, a partia rządząca ma coraz mniej argumentów na to, że komisja śledcza jest niepotrzebna. Nieprzekonujące okazały się tłumaczenia odnośnie do „zaprzęgu" złożonego z czołowych gdańskich polityków Platformy, którzy niczym burłacy (porównanie naszego blogera Seawolfa) ciągną na linie po gdańskim lotnisku samolot OLT. Okazało się, że działacze i autorytety rządzącej partii żyli w komitywie z ludźmi z Amber Gold, wystarczy chociażby przypomnieć rozliczne przedsięwzięcia sponsorowane przez firmę Marcina P. Trudno uwierzyć, że inicjatywy oszusta recydywisty były ochraniane tylko dlatego, że współpracował z nimi premierowicz Michał Tusk. Operacja przepompowania gigantycznych pieniędzy przez Amber Gold, przede wszystkim poprzez należące do niej tanie linie lotniczej OLT Express, pokazują, że nie było to przedsięwzięcie tylko jednego oszusta. Musiał mieć on parasol ochronny, musiał mieć możnych protektorów, którzy zapewnili mu ochronę. Komisja śledcza, bez względu na to, w jakim składzie zostanie powołana, pokaże przynajmniej część afery z politykami PO w rolach głównych. I tego właśnie partia Donalda Tuska boi się najbardziej.
Źródło:
Dorota Kania