Mimo pandemii Korea Południowa odnotowała rekordowy udział w wyborach parlamentarnych – frekwencja była najwyższa od 28 lat i wyniosła 66,2 proc. W dodatku większość głosów oddano na partię rządzącą. Wyborcy uznali, że nie zmienia się koni podczas przeprawy przez rzekę. Zwyciężyła rządząca centrolewica i uzyskała nawet absolutną większość w parlamencie, której do tej pory nie miała.
Koronawirus daje rządzącym pewne przywileje, ale tak to już bywa, że wpływ na wybory mają nie tylko nastroje społeczne, lecz także pogoda czy właśnie zagrożenia. Chodzi jednak o wygraną demokracji, którą u nas opozycja wyciera sobie twarz, ale traktuje wyjątkowo egoistycznie i bardziej niż na Korei Południowej chce się wzorować na… Korei Północnej. W Korei akt wyborczy chroniono nakazem noszenia maseczek, zachowania odległości, odkażania rąk przy wejściu i wyjściu z lokali wyborczych, zakładania rękawiczek, a nawet mierzenia temperatury. Osobny czas głosowania wyznaczono dla wyborców w kwarantannie. Tymczasem u nas ci, którzy najgłośniej krzyczą o demokracji, robią wszystko, by do wyborów, które są jej fundamentem, nie dopuścić.