Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Rosyjski wywiad wrobił Trumpa? Nowe informacje ws. pomówień z kampanii wyborczej

W głośnej sprawie rzekomej współpracy Donalda Trumpa z Rosjanami w trakcie kampanii wyborczej wyszła prawdziwa bomba. Okazało się, że rosyjski wywiad mógł próbować go wrobić.

Aleksiej Witwicki/Gazeta Polska

Donald Trump został oskarżony przez lewicę o współpracę z rosyjskim wywiadem już w trakcie kampanii wyborczej. Twierdzili, że Rosjanie pomagali mu w zdobywaniu głosów, dostarczali mediom kompromitujące informacje o jego kontrkandydatach, a nawet, że fałszowali wyniki wyborów. Z powodu tych oskarżeń powołano nawet specjalną komisję, ale pomimo ogromnych sił i środków jej przedstawicielom nie udało się zdobyć żadnych dowodów na to, że taka współpraca faktycznie miała miejsce. 

U podstaw większości oskarżeń leżała tzw. Rosyjska Teczka – liczący 35 stron raport przygotowany przez byłego agenta brytyjskiego wywiadu MI-6 Christophera Steele'a za pieniądze FBI i Partii Demokratycznej. Prawdziwość znajdujących się w niej informacji wielokrotnie była poddawana w wątpliwość, ale sam tekst był wykorzystywany zarówno do walki politycznej z Trumpem przez polityków lewicy jak i do uzyskiwania pozwoleń na inwigilację jego ludzi przez FBI. 

Według odtajnionych przez senatorów Chucka Grassleya i Rona Johnsona dokumentów Departamentu Stanu rosyjski wywiad wiedział o śledztwie Steele'a. Według jednego dokumentu co najmniej dwie osoby związane z rosyjskim wywiadem wiedziały o tym już w lipcu 2016 roku, kiedy były brytyjski szpieg dopiero zaczynał pracę nad swoim raportem. 

Steele oparł swój raport na słowach jednego źródła, które miało otrzymać przekazane mu informację od siatki własnych źródeł. Z odtajnionych dokumentów wynika, że FBI dostało informacje, że rosyjski wywiad mógł przekazać mu fałszywe informacje mające skompromitować Trumpa 27 lutego 2017 roku – dwa dni po tym jak treść jego raportu wyciekła do mediów. Jedną z tych dezinformacji miała być najgłośniejsza sprawa opisana w jego raporcie – to, że podczas wizyty w Moskwie Trump wynajął prostytutki i kazał im sikać na hotelowe łóżko, na którym wcześniej spał prezydent Obama. Prawdziwość tej informacji od początku była kwestionowana przez wiele osób, gdyż Trump jest znany ze swojego lęku przed bakteriami. 

Z tego samego dokumentu wynikało również, że Steele miał związki z pięcioma rosyjskimi oligarchami, którzy – jak wszyscy rosyjscy oligarchowie – mieli bliskie związki z Kremlem. FBI już w 2015 roku uznało, że jego kontakty z nimi były potencjalnie niebezpieczne i nakazało sprawdzenie jego wiarygodności jako źródła informacji. Wynika z niego również, że jedno ze źródeł jego źródła było pracownikiem administracji Putina i w 2016 roku wyrażało poparcie dla kandydatury Hillary Clinton. FBI otrzymała informacje o tym już w czerwcu 2017 roku. 

Oczywiście te informacje to za mało, aby definitywnie stwierdzić, że raport został zainspirowany przez Rosjan. W normalnych warunkach wzbudziłyby jednak duże wątpliwości i co najmniej próbę jego weryfikacji. Tak się jednak nie stało i pomimo tych informacji FBI potraktowało znajdujące się w nim informację jako pewnik oraz wykorzystało je w dalszym śledztwie przeciwko Trumpowi. 

Świadczą o tym chociażby dokumenty, które w czwartek odtajnił przewodniczący senackiej Komisji Sądowniczej senator Lindsey Graham. Wynika z nich, że agenci FBI w dużym stopniu oparli się na informacjach z raportu Steele'a aby uzyskać pozwolenie na inwigilację jednego z doradców Trumpa, Cartera Page'a. Ujawniono również, że inspektor generalny Departamentu Sprawiedliwości dowiedział się, że źródło Steele'a twierdziło, że ten przedstawił otrzymane od niego informacje w nieodpowiedni sposób. FBI nie wspomniało o tym starając się uzyskać pozwolenie. 

Z punktu widzenia Rosjan próba wrobienia Trumpa była sensowna. Samo podejrzenie o współpracę z rosyjskim wywiadem wywołało bowiem w USA ogromny kryzys polityczny. Takie działanie mieści się w modus operandi rosyjskich służb. Może świadczyć o tym odkryta przy okazji śledztwa spec-komisji działalność rosyjskiej farmy trolli w trakcie wyborów – jej pracownicy działali na rzecz wszystkich kandydatów a ich celem była nie pomoc jednemu z nich w zwycięstwie a zwiększanie chaosu i politycznych kłótni. 
 

 



Źródło: Daily Caller, Judicary.senate.gov, niezalezna.pl

Wiktor Młynarz