Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Międzymorze albo d...a!

W kontekście histerii rozbudzonej przez partię antypolską (wedle definicji księcia Adama Czartoryskiego) wokół rzekomego ograniczania niezawisłości sędziów przez złożony w Sejmie projekt posłów PiS warto się zastanowić nad kwestią tylko na pozór niezwiązaną z tym bezpośrednio, a mianowicie: czy polskie prawodawstwo stoi ponad unijnym, czy też wręcz przeciwnie – jest mu podporządkowane?

Jest to bowiem kwestia kluczowa, co widać po czteroletnim już „grillowaniu” Polski po pierwszej próbie reformy, która w rezultacie przeprowadzona została połowicznie i nie dała spodziewanych efektów. Rządząca Zjednoczona Prawica wykonała wtedy wiele zabiegów, by nie pójść na otwartą wojnę z kręgami decyzyjnymi UE, roszczącymi sobie pretensje do wtrącania się w wewnętrzne sprawy Polski. I co? Ano, kolejne bezprawne „wyroki” TSUE, oskarżenia o łamanie praworządności i nieustająca kampania donosów ze strony europosłów polskich partii antypolskich.

Skutek uboczny euroentuzjazmu Polaków?

Wszystko to skutek pierwotnej decyzji, by nie iść na udry, a przecież Polska ma nadal w zanadrzu „broń atomową” w postaci stwierdzenia, że nie będzie respektowała żadnych tego typu decyzji, zaleceń i „wyroków”, gdyż w świetle traktatów przyjętych przez nas przy wstępowaniu do UE są one całkowicie bezprawne, ergo nieobowiązujące. Nieodwołanie się wówczas do umów akcesyjnych wyłączających kwestie wewnętrznych regulacji prawnych spod jurysdykcji organów UE wynikało bez wątpienia z obawy przed tym, by totalna opozycja nie wykorzystała tego do rozpętania jeszcze większej kampanii pod hasłem: „PiS wyprowadza nas z UE”. Tyle że ta kampania i tak nastąpiła, a dziś demagogią na temat rzekomego polexitu opozycja wszelkiej maści szermuje ze szczególną siłą właśnie „w obronie niezawisłości sądów”.

Być może na owo odstąpienie od pryncypialnej obrony prawa do reformy sądownictwa bardziej niż wrzaski opozycji miał wpływ fakt, że wedle wszelkich badań opinii publicznej niemal 90 proc. Polaków uznawało członkostwo w UE za korzystne dla naszego kraju. Kolejne sondaże odnotowują jednak zwiększający się, na razie z wolna, spadek liczby zwolenników Unii. Po roku rządów PiS i pierwszych perturbacjach z unijnymi decydentami „Rzeczpospolita” omawiała wyniki sondażu IPSOS przeprowadzonego na ten temat w ośmiu krajach członkowskich i okazało się, że 22 proc. Polaków uważa, że powinniśmy opuścić UE! Co ciekawe, jest to znacznie mniej niż w krajach starej Unii. Jak dodaje komentator gazety, „okazuje się, że wyjścia swojego kraju z Unii Europejskiej chciałby prawie co drugi Włoch i co trzeci Niemiec. Tego samego chce ok. 40 proc. Francuzów i Szwedów. Na tym tle nadal wyglądamy euroentuzjastycznie. U nas poparcie dla wyjścia z UE jest najniższe spośród wszystkich ankietowanych społeczeństw. 22 proc. to na tle europejskim niewiele, ale z drugiej strony, gdyby zwolennicy wyjścia Polski z UE zorganizowali się w jedną partię polityczną, to taka partia mogłaby być jedną z czołowych partii na scenie politycznej. W polskich sondażach politycznych więcej niż 22 proc. poparcia ma od kilku miesięcy tylko PiS”.

W świetle ciągnącego się brexitu i jednoczesnego nieustannego poniewierania Polski można z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że liczba zwolenników UE w naszym kraju będzie nadal spadała, zwłaszcza że kartą tą gra nowa w polskim Sejmie siła, Konfederacja, która przechwyciła część sympatyków PiS.

Coraz mniej europejska UE a Międzymorze

Powiedzmy więc sobie wreszcie otwarcie, że nie jest żadną herezją rozpatrywanie jako jednego z projektów politycznych możliwości wycofania się Polski ze struktur unijnych i nie jest to żadna herezja ani pomysł antyeuropejski. Unia Europejska to nie Europa. Co więcej, od czasu odcięcia się od fundamentalnych wręcz wartości, takich jak oparty na chrześcijaństwie humanizm oraz współgrająca z biblijnym „tak, tak – nie, nie” logika dwuwartościowa, dziedzictwo filozofii greckiej, samo określenie „europejska” jest w gruncie rzeczy całkowicie bezprawne, a wręcz brzmi jak szyderstwo. Wywierana na kraje członkowskie, zwłaszcza te oporne jak Polska czy Węgry, rosnąca presja na przyjęcie jako praw podstawowych regulacji określonych przez św. Jana Pawła II jako „cywilizacja śmierci” stawia tę kwestię na porządku dnia. A co będzie, gdy ta czy inna instancja UE wymyśli zasadę, że nieprowadzenie przez Polskę deprawacji dzieci w stylu ideologii gender lub całkowitej dowolności aborcyjnej zacznie skutkować sankcjami finansowymi, a może i gospodarczymi na wielką skalę wobec naszego kraju? Będziemy się temu pokornie podporządkowywać, by być „dobrymi Europejczykami”, czy też zawczasu przygotujemy na taką kryzysową sytuację plan B?

Oczywiście taki plan nie tylko istnieje, lecz także jest realizowany. To idea Międzymorza, o której wielokrotnie na tych łamach pisałem. Jest to działanie rozłożone na lata, dziś w gronie 12 państw Europy Środkowo-Wschodniej, pod przywództwem lidera politycznego i gospodarczego tego regionu, czyli Polski. W istocie jest to tworzenie na trudne czasy – np. rozpadu UE lub konieczności wystąpienia z niej – o wiele skuteczniejszej i przyjaźniejszej dla swoich uczestników struktury międzypaństwowej, która mogłaby zastąpić Unię zarówno na polu współpracy gospodarczej, co już się dzieje, jak i politycznej.

Jewrosojuz to niejedyny nasz horyzont

Był to cel przyświecający całej działalności międzynarodowej śp. Lecha Kaczyńskiego, który jako prezydent RP wyszedł w tej sferze znacznie poza „europejski” prowincjonalizm, intensyfikując kontakty także ze znaczącymi strategicznie i tradycyjnie nam życzliwymi krajami kaukaskimi, Gruzją i Azerbejdżanem. Degenerująca się coraz szybciej UE nie może być dla nich jedyną alternatywą. Warto w tym kontekście posłuchać tbiliskiego wykładu z 2010 r. niedawno zmarłego wybitnego działacza antykomunistycznego Władimira Bukowskiego, bezwzględnego krytyka UE, zwanej przez Rosjan „Jewrosojuzem”, którą wielokrotnie porównywał z Sojuzem oryginalnym, czyli ZSRS, wykrywając uderzające podobieństwa w totalitarnym podejściu do „wolnych i suwerennych” republik sowieckich i krajów członkowskich Unii.

Gruzińskich entuzjastów przystąpienia do europejskich struktur Bukowski ostrzegał: „Ktoś powie: pańskie porównywanie UE do systemu sowieckiego jest powierzchowne i niepoważne, w końcu Związek Sowiecki był represyjnym państwem totalitarnym, był w nim Gułag. No tak, Gułagu na razie w UE nie ma. Ale tworzone są już struktury, które mogą się w Gułag rozwinąć”. I podaje przykład powołania policji europejskiej, która na mocy tzw. European Arrest Order wymaga bezwzględnego wydania oskarżonego do innego kraju bez możliwości odwołania się przez nią do sądu własnego państwa. A jakie to zbrodnie powodują wydanie owego nakazu? „Okazuje się, że to też uzgodniono w traktacie nicejskim. Są to 32 rodzaje przestępstw, z których dwa są szczególnie interesujące, bo nie są ujęte w kodeksie karnym żadnego z państw [unijnych]. Jedno nazywa się »rasizm«, drugie »ksenofobia«. To pojęcia ideologiczne, subiektywne i względne. I co oni z nami w związku z tym zrobią, to wielkie pytanie. Np. nasz brytyjski rząd już nam objaśnił, że kto się będzie sprzeciwiał polityce migracyjnej rządu i UE, a konkretnie swobodnej migracji z III świata do Europy, zostanie oskarżony o ksenofobię”.

Zasada marszałka Piłsudskiego

To są owe „wartości europejskie”, w imię których zdemoralizowani polscy sędziowie dziś protestują, twierdząc, że działania rządu wykluczają nas z oświeconego świata Zachodu. Warto zatem przypomnieć celną i po dziś dzień aktualną wskazówkę twórcy koncepcji Międzymorza, marszałka Piłsudskiego, dość brutalnie ujmującego zasady, o jakich zawsze powinna pamiętać nasza dyplomacja: „W polityce zagranicznej nasze pole działania jest na Wschodzie, tam możemy być silni. Bezsensownym jest wdawanie się Polski zbyt skwapliwie w stosunki zagraniczne zachodnie, dlatego ponieważ tam nic innego nie może nas czekać, jak tylko włażenie zachodowi w d...ę... i bycie w tej d...e obsrywanym”.

Abyśmy nie musieli świętować „przesilenia zimowego”, lecz nadal mogli składać sobie serdeczne życzenia z okazji Bożego Narodzenia, co niniejszym czynię pod adresem wszystkich moich Czytelników. Alleluja!
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Jerzy Lubach