Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Zagadka smoleńskiej broni BOR-owców

Polska prokuratura przekazała Rosji wszystkie dokumenty dotyczące broni i amunicji funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, którzy zginęli pod Smoleńskiem.

Polska prokuratura przekazała Rosji wszystkie dokumenty dotyczące broni i amunicji funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Zrobiła to na żądanie Rosjan – którzy uzależnili od tego zwrot Polsce pistoletów i naboi – już we wrześniu 2010 r. Minęły prawie dwa lata, a broń poległych funkcjonariuszy BOR wciąż jest w Moskwie.

Zwrot pistoletów i naboi jest sprawą bardzo ważną, bo badania pistoletów wykazałyby m.in., czy broń była używana po katastrofie. Analizy balistyczne mogłyby też posłużyć do odpowiedzi na pytanie, jak doszło do tragedii, a więc np., czy broń została zniszczona w wyniku wybuchu.

Rosjanie stawiają warunki

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie już w pierwszym wniosku, 10 kwietnia 2010 r., do Federacji Rosyjskiej o udzielenie pomocy prawnej poprosiła o zwrot wszelkich dowodów rzeczowych zabezpieczonych na miejscu katastrofy smoleńskiej, a więc także broni i amunicji funkcjonariuszy BOR.

Odpowiedź Moskwy była zadziwiająca. Według informacji, do jakich dotarła „Gazeta Polska”, Rosjanie stwierdzili, że najpierw, zanim oddadzą stronie polskiej broń, muszą otrzymać od Polaków dwa zbiory dokumentów.

Pierwszy dotyczyć miał „broni i amunicji na pokładzie statku powietrznego, a mianowicie modelu i liczby sztuk broni palnej (ze wskazaniem na poszczególne numery), rodzaju i całkowitej ilości amunicji”. Rosjanie zwrócili się też o przekazanie im kopii „umowy ze stroną rosyjską o dostępności broni palnej i amunicji na pokładzie Tu-154M”.

Drugi zbiór dokumentów, których zażądali Rosjanie „w celu rozpatrzenia kwestii o przekazaniu przedstawicielom Rzeczypospolitej Polskiej broni i amunicji, znalezionych na miejscu wypadku”, to wzory dla prowadzenia porównawczych badań balistycznych. Chodzi tu m.in. o sposób analizy śladów po wystrzale na łusce i pocisku. Według tych wzorów Polacy badaliby broń BOR-owców, gdyby dostali ją od Rosjan.

9 lipca 2010 r. prokuratorzy wojskowi wysłali pismo do szefa BOR gen. Mariana Janickiego. Poinformowali go o żądaniach stawianych przez Rosjan i o tym, że realizują ich wniosek. Już 15 września 2010 r. wszystkie dokumenty dotyczące broni i amunicji funkcjonariuszy BOR zostały przekazane do Departamentu Współpracy Międzynarodowej Prokuratury Generalnej, a wkrótce potem znalazły się w Moskwie.

Na pasku Rosjan

Od września 2010 r., czyli od czasu, gdy polscy śledczy błyskawicznie zrealizowali wniosek Rosji, minęły już prawie dwa lata. Zapytaliśmy prokuraturę, czy w tym czasie Rosjanie oddali nam broń funkcjonariuszy BOR poległych pod Smoleńskiem.

Płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, pozbawił nas złudzeń: „Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej nie przekazał dotychczas Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie broni i amunicji należącej do funkcjonariuszy BOR, które zostały zabezpieczone na miejscu katastrofy”.

Zapytaliśmy więc polską prokuraturę, kiedy po raz ostatni zwracała się do Rosjan z wnioskiem o zwrot tak ważnych dowodów, jakimi są broń i amunicja BOR-owców. Odpowiedź płk. Rzepy przeszła nasze najśmielsze oczekiwania: okazało się bowiem, że pierwszym i ostatnim pismem w tej sprawie, wysłanym z Warszawy do Moskwy, był wniosek z... 10 kwietnia 2010 r.

Wszystko wskazuje więc na to, że choć spełniliśmy szybko żądania Rosjan, broń nie została wydana, a polskie władze i prokuratura nic w sprawie jej zwrotu nie robią.

Tymczasem nie wiemy nic o stanie i uszkodzeniach przetrzymywanej w Moskwie broni polskich funkcjonariuszy. Z dotychczasowych, skąpych informacji wiadomo tylko, że na miejscu katastrofy znaleziono prawdopodobnie siedem pistoletów Glock. Mówił o tym w kwietniu 2010 r. ówczesny naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski. Jak stwierdził, cztery pierwsze pistolety znaleziono w dniu katastrofy, następne później. „Magazynki były rozsypane, część amunicji bezpowrotnie zginęła” – powiedział wówczas Parulski. Szef prokuratury wojskowej stwierdził wtedy lakonicznie, że broń funkcjonariuszy BOR „mogła eksplodować”, choć zaraz dodał, że „pod wpływem pożaru paliwa”.

Więcej na ten temat w tygodniku "Gazeta Polska"




 



Źródło:

Grzegorz Wierzchołowski,Leszek Misiak