Niejeden kilkulatek wie bowiem, że nie każde miejsce nadaje się na „zabawę”, do tego tak żenującą. Niestety owa wiedza okazała się niedostępna dla „lotnych umysłów” Arkadiusza Szczurka i spółki. Jako praktykującemu belfrowi ciśnie mi się na usta pytanie: co autorzy chcieli (swoim „happeningiem”) powiedzieć, wyrazić? Trudno na trzeźwo zrozumieć przesłanie, które niesie w Polskę facet schowany w kartonowym czołgu, mierzący lufą w żołnierzy zmierzających na zmianę warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza, którego z zażenowaniem ogląda nawet dziennikarka „GW”. Dokąd zaprowadzą ich „happeningowe” loty? Do Sejmu się nie udało, ale wciąż pozostają niezdobyte szczyty absurdu i głupoty.