Jaki błąd popełniamy, że przez ostatnie trzy dekady duża część Polaków nie wyciągnęła żadnych wniosków z powojennej historii Polski? Analizy wyników ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego nie cieszą, bo pokazują, że z listy Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego weszło ponad 40 proc. byłych członków PZPR, SLD czy komunistycznego ZSL.
I nie liczę tych, którzy byli tajnymi współpracownikami albo przez lata niszczyli polską gospodarkę, ani tych, którzy donosili na Polskę. Policzyłem tylko byłych aparatczyków partii, które dążyły do zniewolenia Polaków pod sowiecką dyktaturą. Trzeba zadać pytanie, czyje interesy w Brukseli będą reprezentowali ludzie, którzy całym swoim życiem udowodnili, że z Polakami jest im nie po drodze. Jak zachowają się, kiedy przyjdzie im zagłosować w obronie polskiej racji stanu, kiedy dla większości z nich „polskość to nienormalność”? Może nadszedł czas, by ponownie przypomnieć o wartościach, jakimi kierował się, rządząc, premier Jan Olszewski, mówiący: „Naród polski powinien mieć poczucie, że wśród tych, którzy nim rządzą, nie ma ludzi, którzy pomagali UB i SB utrzymywać Polaków w zniewoleniu”.