Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Królewscy przed widmem szafotu

Tak źle w Realu Madryt nie było od ćwierćwiecza. Maszynka do zdobywania goli i tytułów przestała trafiać, ma dziurawą obronę, a co najgorsze, stadion Santiago Bernabéu już nie straszy rywali. Byle słabeusz przyjeżdża do Madrytu i nawet jeśli przegra, to napsuje krwi najbardziej utytułowanej drużynie na świecie.

Fakty dla Realu Madryt są porażające – zajmuje czwarte miejsce w lidze, zdobył zaledwie 28 goli w 19 meczach, tracąc aż 24. Dla zobrazowania skali kryzysu wystarczy powiedzieć, że liderująca Barcelona strzeliła 53 bramki, tracąc 20. I nie jest to wynik zasługujący na szczególne pochwały. Od Realu większe plecy z tyłu mają drużyny z dolnych rejonów tabeli. Tak źle nie było od sezonu 1993/1994, gdy Real zajął czwarte miejsce w tabeli. „Królewscy” zawsze byli ekipą, która sporo bramek traci, ale jeszcze więcej wbija rywalom. Potrafili bez problemu przechylać mecze na swoją korzyść, mając armaty z przodu i grając z kontry. Właśnie tych czynników brakuje w kadrze Santiago Solariego. I to jest jedno ze źródeł problemu.

Junior w butach boga

O kryzysie w Realu Madryt wiele mówi fakt, że schedę po Cristiano Ronaldo przejął 18-letni… Vinícius Júnior. Nic nie ujmuję genialnemu Brazylijczykowi – ma świetny drybling, jest znacznie szybszy od Neymara, już strzela bramki i asystuje. Wielu piłkarzy w jego wieku zjadłaby presja jeszcze przed założeniem białej koszulki. Tyle że Vinícius staje się zbawicielem ustawianym nawet na pozycji typowego snajpera w obliczu kontuzji, które przetrzebiły Real. Chyba nie tak powinna wyglądać polityka Realu Madryt. Od kilku lat prezes Florentino Pérez sprowadza młodych piłkarzy albo stawia na madrycką canterę, czyli szkółkę, licząc, że dadzą wytchnienie starej gwardii. Część z tych zakupów rzeczywiście się spłaciła – Ramos, Isco czy Marcelo to najlepsze przykłady, które z biegiem czasu stały się wielkimi zawodnikami. Real zawsze jednak stanowił mieszankę młodzieży z wielkimi gwiazdami, najlepszymi na świecie. Z sobie znanych powodów Pérez porzucił ten pomysł. Od 2014 r. nie sprowadza geniuszy futbolu, a co najwyżej naoliwia maszynkę dodatkami. Trzeba mu oddać, że do czasu ten plan się sprawdzał. Real Madryt wygrał trzy razy z rzędu Ligę Mistrzów, pierwszy raz od półwieku sięgnął po dublet, wszystko wyglądało na idyllę z walnym udziałem Zinedine’a Zidane’a. Odejście Francuza było prologiem kryzysu, który dziś pożera „Królewskich”.

Zizou odchodzi na emeryturę

1 czerwca 2018 r. serca kibiców Realu zamarły. Łysy Francuz, bardziej kojarzący się z popisów na boisku i cudownej techniki, ogłosił, że potrzebuje odpoczynku. Tak jak dziennikarze, zszokowany był Pérez. Po sterniku Realu widać było zaskoczenie i prawdziwy ból głowy. „Kogo znajdę na Twoje miejsce, mistrzu”, „Dlaczego? ” – te pytania mogły kotłować się w głowie prezesa madryckiego mistrza. Prawda jest taka, że Zizou zaliczył najlepszy start w historii trenerów i potrzebował odpoczynku. Nie wiem, na ile wersja Ramona Calderona – byłego prezesa Realu – jest prawdziwa, ale stwierdził on ostatnio, że Zidane chciał zatrzymać Cristiano Ronaldo i mieć większy wpływ na politykę transferową. Francuz przeczuwał, że bez impulsu z zewnątrz, Real pogrąży się w marazmie i będzie żył przeszłymi sukcesami. Nie udało się odwieść od decyzji trenera i sprzedano najlepszą armatę w historii klubu. Piłkarza, który gwarantował w sezonie 50–60 bramek. Po pół roku od sensacyjnego transferu CR7 do Juventusu widać, jak brakuje Portugalczyka w drużynie. Z Ronaldo w składzie Juventus na podwórku ligowym nie doznał jeszcze porażki, jedyne wpadki zaliczył w Lidze Mistrzów. Głodny sukcesów snajper sięgnął już po pierwsze trofeum, czyli Superpuchar Włoch, strzelając przy tym bramkę Milanowi. Jest liderem klasyfikacji strzelców. Doszło do tego, że madrycki klub puszczał oko do Krzysztofa Piątka, wicelidera wśród najskuteczniejszych snajperów we włoskiej Serie A. Polak ostatecznie wyląduje w Milanie, choć „Królewscy” będą mu się bacznie przyglądali. W skrócie obecnie wygląda to następująco: Real stwarza masę sytuacji, których nie wykorzystuje. Wcześniej wykańczał je właśnie Ronaldo. Dziś jest pustka.

Taktyka Péreza była zrozumiała – należy dać szansę tym, którzy doprowadzili Real do najlepszego momentu w historii. Gole i asysty miały się rozłożyć na zawodników z pierwszego składu – przede wszystkim Karima Benzemę, Garetha Bale’a i Marco Asensio. I o ile pierwszy z wymienionych już strzelił więcej bramek niż w całym poprzednim sezonie, o tyle pozostali częściej lądują w szpitalu niż na zielonej murawie. A kiedy grają, najczęściej zawodzą. Mówimy o piłkarzach z absolutnego topu, którzy zasłużyli na szacunek przez to, co osiągnęli. Ale nie da się ukryć, że szpital w Madrycie jest jednym z ogniw kryzysu. Kiedy wypada trenerowi nagle trzech lub czterech piłkarzy, jest to normalne. Gorzej, jeśli nie masz do dyspozycji praktycznie porządnej jedenastki, a inni grają na lekach przeciwbólowych lub z odczuciem dyskomfortu. Plan sztabu szkoleniowego, na czele ze specem od przygotowania fizycznego Antonio Pintusem, zakłada postawienie wszystkich zawodników na nogi do lutego, gdy zacznie się najważniejsza część sezonu. Jak jednak w starciu z genialną młodzieżą Ajaxu Amsterdam wypadnie pacjent, który nie dość, że zmaga się z kryzysem, to jeszcze wyraźnie cierpi na zdrowiu?

Jest jeszcze szansa

Kibice Realu są jednak zahartowani w bojach. Nie dalej jak rok temu o tej porze przez myśli Zidane’a przewijał się plan odejścia. „Królewscy” tracili do Barcelony 11 punktów, a więc o jeden więcej niż teraz. W żenującym stylu najlepsza drużyna świata pożegnała się z Pucharem Króla, przegrywając na własnym boisku z Leganés. Teraz Real jest w ćwierćfinale rozgrywek. Sezon Zidane uratował Ligą Mistrzów. Real teoretycznie jest na tej samej ścieżce. Teoretycznie, bo wtedy piłkarze byli zapatrzeni w jednego z najlepszych graczy w historii, który ich prowadził z ławki. Santiago Solari do wybitnych nigdy nie należał. Ledwo zaczął trenować obrońców trofeum Ligi Mistrzów, a już popadł w konflikt z Isco, którego ignoruje przy zestawieniu „jedenastki”, i Marcelo, słusznie zarzucając mu opieszałość w obronie. Jeśli najgorszy sezon w lidze z wieloma kontuzjami, zawirowaniem transferowym, karuzelą trenerską i odejściem Cristiano Real okupi Ligą Mistrzów i Pucharem Króla, nikt w Madrycie nie będzie narzekał na drogę przez mękę. Wybitne spotkanie „Królewskich” z Sevillą (2:0) w ostatniej kolejce jest najlepszym drogowskazem dla piłkarzy. Tak grający Realu piekielnie trudno pokonać.

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#piłka nożna #Real Madryt

Grzegorz Wszołek