Wojskowi śledczy nie widzą powodu, by dopuścić światowej sławy patologa prof. Michaela Badena do badań szczątków Przemysława Gosiewskiego. Uczestnictwo amerykańskiego naukowca gwarantowało obiektywizm wyników ekshumacji.
Prokuratura jednak zrezygnowała z jego doświadczenia, co oznacza, że jedyną opinię po zbadaniu ciała Przemysława Gosiewskiego sformułują biegli z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Podpisze się pod nią zapewne prof. Barbara Świątek, która od lat kieruje tą placówką.
Media wielokrotnie pisały o zastrzeżeniach dotyczących opinii wydawanych przez panią profesor. Już to powinno być sygnałem dla wojskowych śledczych, że powinni zrobić absolutnie wszystko, by ostateczna ekspertyza pozostawała poza podejrzeniami o stronniczość. A tego niestety nie da się uniknąć, opierając się wyłącznie na doświadczeniu prof. Świątek i odmawiając jednocześnie zgody na przeprowadzenie niezależnych badań przez zachodnich ekspertów.
Senator Beata Gosiewska wydeptuje ścieżki do gabinetów prokuratorów wojskowych i składa kolejne wnioski, by umożliwiono Michaelowi Badenowi zbadanie szczątków Przemysława Gosiewskiego. Jej oczekiwania nie są wygórowane – chce się tylko dowiedzieć, dlaczego zginął jej mąż, dlaczego Rosjanie sfałszowali dokumentację medyczną i dlaczego wciąż nie mamy wraku samolotu, który jest własnością polskiego rządu. W odpowiedzi słyszy, że wrak znajduje się na terytorium obcego mocarstwa i nic nie można zrobić, jeżeli Rosjanie sami nam go nie oddadzą.
W głowie się nie mieści, że ponad dwadzieścia lat po odzyskaniu niepodległości ludzie w mundurach drżą przed „imperatorami” zza wschodniej granicy. Krzysztof Parulski, oficer polityczny za czasów PRL, zgodził się absolutnie na wszystko, co podyktował mu pułkownik KGB premier Władimir Putin. A przede wszystkim nie zrobił nic, by w Polsce zaraz po przylocie do kraju ciał ofiar katastrofy smoleńskiej odbyły się sekcje zwłok. Rodziny, które chciały otworzyć trumny z ciałami bliskich, usłyszały, że nie wolno tego robić, bo nie pozwala na to rosyjska jurysdykcja.
Teraz nad smoleńskim śledztwem czuwa kolejny „specjalista” – płk Zenon Serdyński. Wsławił się on m.in. tym, że jako prokurator wojskowy oskarżał w stanie wojennym.
Patrzenie na Wschód tak paraliżuje wojskowych śledczych, że nawet nie chcą słyszeć o prof. Badenie. Nie tak dawno temu przecież gen. Krzysztof Parulski powiedział, że USA to „obce mocarstwo”. Takie myślenie nie jest odosobnione wśród jego już byłych podwładnych – USA to nie jest nasz sojusznik, z którym współpracujemy w NATO, ale ciało obce. Widać, jak głęboko schematy myślowe jeszcze z czasów zimnej wojny i PRL tkwią w świadomości naszych wojskowych. To na pewno jeden z powodów skandalicznych zaniechań i kompromitujących decyzji, które w sprawie śledztwa smoleńskiego wydają członkowie prokuratury.
Taka postawa prędzej czy później stanie się dla nich ciężarem – zostaną zapamiętani jako główni hamulcowi smoleńskiego śledztwa, a przecież ślubowali, że będą się kierowali zasadami godności i uczciwości. Jest już oczywiste, że ich postępowanie w wypadku smoleńskiej katastrofy stawia pod znakiem zapytania możliwość przypisania im obu tych cnót.
Źródło:
Dorota Kania