Robert Lewandowski w trzecim ważnym turnieju zagrał znacznie poniżej swoich możliwości, nie sprostał też roli lidera. Nasz najlepszy piłkarz doskonale wie, że nie spełnił nadziei kibiców. Choć jego wartość rynkowa po mundialu nieznacznie spadła, nadal jest łakomym kąskiem dla klubów z najwyższej europejskiej półki.
Dla Roberta Lewandowskiego mundial był bolesną lekcją życia, z którą nie do końca jeszcze się uporał. Jako osoba ambitna na własnej skórze przekonał się, jak smakuje upadek ze szczytu. W jednej ze sportowych gazet w pomundialowym rachunku sumienia opowiada o przyczynach słabego występu na mistrzostwach, wśród których wymienia kontuzje ważnych zawodników, błędne wybory personalne w pierwszym meczu czy zły dobór taktyki.
Dlaczego kapitan zawiódł?
Kapitan reprezentacji nie wymienił jeszcze jednego czynnika. Lewandowski zawiódł jako lider. Nie był w stanie natchnąć kolegów do wzniesienia się na wyżyny umiejętności, nie pomógł drużynie tak jak liderzy innych reprezentacji. Był to chyba najsłabszy występ napastnika Bayernu spośród trzech wielkich turniejów, w których występował. Dlaczego Robert Lewandowski po raz kolejny zagrał poniżej swoich możliwości oraz pragnień kibiców? Najprościej byłoby uznać, że o ile podpora polskiej drużyny doskonale się sprawdza w rozgrywkach ligi niemieckiej, w której zdobywa laury dla najlepszego strzelca, czy spotkaniach eliminacyjnych do wielkich imprez (dwukrotnie był królem strzelców w kwalifikacjach), o tyle finały, w których grają najlepsi z najlepszych, go przerastają. Walka z obrońcami Armenii czy Kazachstanu zasadniczo różni się od zmagań z defensorami Kolumbii bądź Senegalu. Występy Polaka w Lidze Mistrzów, w której potrafił zaaplikować Realowi Madryt cztery bramki, czy równy poziom prezentowany w mocnej Bundeslidze podają w wątpliwość hipotezę o napastniku mocnym na słabszych rywali, ale za słabym na tych najlepszych. Jego bardzo dobre sezony w Borusii czy Bayernie dowodzą raczej, że w klubie ma wystarczające wsparcie do osiągnięcia sukcesu, a w reprezentacji brakuje mu zawodników na światowym poziomie. Tak wyglądało to w Rosji. Nie było wokół napastnika Bayernu kreatywnych partnerów, którzy są w stanie wypracować mu sytuacje bramkowe. Choć prawdą jest, że sam zawodnik uczynił niewiele, żeby wykreować je sam. Pewien etap w reprezentacji został zamknięty i choć mundialowa klęska jeszcze przez jakiś czas będzie w nim tkwiła, to nadszedł czas stawiania nowych wyzwań.
Przyszłość klubowa
Mimo że wartość rynkowa polskiego napastnika spadła po mundialu z 90 na 85 mln euro, spekulacje na temat jego odejścia z Monachium nie milkną. Co chwila w mediach pojawiają się informacje o zainteresowaniu Lewandowskim topowych klubów z Europy. Pomimo słabego turnieju polski napastnik wciąż przecież należy do światowej czołówki. W rankingu wartości środkowych napastników wg serwisu Transfermarkt Robert Lewandowski jest na szóstej pozycji. Cenniejsi są od niego Harry Kane, Antoine Griezmann, Romelu Lukaku, Cristiano Ronaldo i Mauro Icardi.
Z dwóch scenariuszy dotyczących przyszłości popularnego „Lewego” dziś bardziej prawdopodobne wydaje się jednak pozostanie w klubie z Monachium. Kilka tygodni temu zawodnik zwrócił się do władz klubowych z prośbą o pozwolenie na transfer, jednak Bayern się na to nie zgodził. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co byłoby lepsze dla samego zainteresowanego. Z wyzwań, które wciąż leżą w sferze jego marzeń, pozostaje jedynie zdobycie z Bayernem Ligi Mistrzów. Bądźmy szczerzy – walka o tytuł mistrzowski czy koronę króla strzelców nie będą stanowić dla niego wystarczającego bodźca do rozwoju. Bardziej optymalnym rozwiązaniem byłoby opuszczenie mistrza Niemiec i przeprowadzka do bardziej wymagającej ligi, do klubu z dużymi aspiracjami.
Wymarzony przez Mourinho?
Podobno trener Manchesteru United José Mourinho od dawna „choruje” na Roberta Lewandowskiego. Dziennikarze „The Independent” twierdzą, że do „Czerwonych Diabłów” mają trafić dwaj piłkarze Bayernu: „Lewy” i Thiago Alcantara. Podobno kluby już rozpoczęły rozmowy. Według zastępcy redaktora naczelnego „Przeglądu Sportowego” Tomasza Włodarczyka, jeśli klub z Monachium się zgodzi, od razu wpłynie oferta z Manchesteru. Z pewnością reprezentowanie barw tak zasłużonego klubu w najmocniejszej Lidze Europejskiej byłoby dla Polaka wielką nobilitacją i nie lada wyzwaniem. Priorytetem Polaka jest jednak Real Madryt. Po mundialu w mediach pojawiły się spekulacje, że klub z Hiszpanii całkowicie stracił zainteresowanie Lewandowskim. Włodarczyk uważa jednak, że nie ma za grosz prawdy w informacjach, jakoby Real zrezygnował z „Lewego”. Trzy mundialowe słabe spotkania nie przekreślają wartości utalentowanego napastnika.
Sporo o przyszłości reprezentanta Polski rozpisywały się też niemieckie media. „Sport-Bild” informował, że Lewandowski popadł w konflikt z władzami Bayernu. Zdaniem dziennikarzy niemieckiej gazety piłkarz miał im za złe, że uczyniono z niego kozła ofiarnego po odpadnięciu Bayernu z Ligi Mistrzów. Niemieckie media były po mundialu bardzo surowe dla polskiego napastnika. Zarzucano mu m.in., że nie pomagał zespołowi w trudnych meczach i jako kapitan jest całkowicie bezproduktywny. „Lewy” chce się przed nowym sezonem spotkać z kierownictwem klubu i przeprowadzić poważną dyskusję o istotnych kwestiach, m.in. o tym, czy może liczyć na pełne wsparcie ze strony klubu.
Po rosyjskim mundialu piłkarza spotkała zasłużona krytyka, ale też wylała się na niego fala hejtu. Niektórym „życzliwym” nie spodobało się m.in. to, że po przegranym meczu z Senegalem jeszcze na boisku szukał pocieszenia w ramionach ukochanej małżonki. Ale Lewandowski od dłuższego czasu nie miał dobrej prasy u naszych zachodnich sąsiadów. Sam był sobie winny, bo w wywiadach narzekał na klubowych kolegów, nie podał ręki trenerowi Juppowi Heynckesowi, dawał do zrozumienia, że nie chce już grać w Bayernie. W naszym kraju po turnieju w Rosji też był krytykowany, m.in. za to, że nie potrafi być liderem z prawdziwego zdarzenia, że jest skupiony na sobie, „istnieje jakby obok drużyny”. Lewandowski po mistrzostwach świata zniknął z mediów społecznościowych. Dopiero niedawno na Instagramie zamieścił zdjęcie opatrzone tytułem „Fight”, na którym widzimy, jak kopie worek treningowy. Czyżby Lewandowski symbolicznie dawał do zrozumienia, że podniósł się z kolan i jest gotowy na kolejne wyzwania? Miejmy nadzieję, że tak, bo nowy selekcjoner reprezentacji czeka i z pewnością bardzo liczy na napastnika, który skieruje drużynę na właściwe tory, a kibicom da ponownie radość z oglądania Biało-Czerwonych.