Polscy sędziowie nieraz dowiedli, że nie ma dla nich granic. Szczególnie absurdu. Oto sędziowie z krakowskiego sądu domagają się od „Gazety Polskiej” sprostowania słów premiera Morawieckiego. To nie żart.
Premier w wywiadzie dla naszego tygodnika powiedział: „W mojej opinii szczególnie znamienny jest przykład sądu z Krakowa. [...] Wszystko wskazuje bowiem na to, że działała tam zorganizowana grupa przestępcza”. Sędziowie chcą więc od gazety sprostowań za opinię premiera. Zaraz może się więc okazać, że będzie można się domagać sprostowania za słowa dowolnej cytowanej osoby. Nie spodobają się słowa angielskiej królowej, Stinga, burmistrza Mokotowa? Niech gazety prostują. „Chcą, żebyśmy zamieszczali sprostowanie wielokrotnie. To ma oczywiście charakter represyjny” – powiedział Tomasz Sakiewicz. Choć to represje z rodzaju teatru absurdu, niech to nas jednak nie pociesza – nie takie numery sędziowie wycinali. Swego czasu w sprawie, w której pewien były tajny współpracownik służb PRL domagał się pieniędzy od Doroty Kani i wyżej podpisanego, zaocznie skazano… obce osoby. Wystarczyło, że nazwiska były takie same. Kto wie, może i Sakiewicza uda się skazać za słowa Morawieckiego.