Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Esbecy na mundialu w Meksyku’86. "Opieka" bezpieki nad piłkarzami w PRL

Historyk Instytutu Pamięci Narodowej Grzegorz Majchrzak w książce „Tajna historia futbolu. Służby, afery i skandale” opisał działania bezpieki wobec polskich piłkarzy w PRL. Warto przypomnieć, jak zaangażowana była Służba Bezpieczeństwa w „opiekę” nad naszymi zawodnikami podczas mistrzostw świata w piłce nożnej w Meksyku w 1986 r.

Krzysztof Lach

Grzegorz Majchrzak pisze, że Służba Bezpieczeństwa założyła sprawę obiektową pod kryptonimem „Mexico 86” w lutym 1986 r. Takie sprawy zakładano w celu „ochrony operacyjnej” imprez o dużym zasięgu, a ówczesne mistrzostwa świata w piłce nożnej były dla funkcjonariuszy SB „największą imprezą sportową” roku.


Doświadczony opiekun z SB i pomocnik z wojska


Według badań historyka już na początku kwietnia 1986 r. został wytypowany funkcjonariusz, który miał wyjechać wraz z polską ekipą do Meksyku. Był nim Edward Kudybiński, zastępca naczelnika Wydziału IX Departamentu III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Był to doświadczony i zasłużony funkcjonariusz, który pracę w Służbie Bezpieczeństwa rozpoczął w 1963 r. w kontrwywiadzie Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Opolu. Pracował też w wywiadzie, a w latach 1972–1974 był oficerem operacyjnym rezydentury w Londynie o pseudonimie „Brol”, formalnie zaś był wicekonsulem Konsulatu Generalnego PRL w Londynie. Stanowisko stracił z powodu „nadużywania alkoholu” oraz prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwym i zatrzymania przez brytyjską policję. W 1974 r. trafił do Departamentu III MSW. Po 13 grudnia 1981 r. wyróżnił się m.in. w „sprawie Przemyka”, zwalczaniu podziemnego Radia „Solidarność” czy w pracy operacyjnej z internowanymi i opozycjonistami.


Kudybiński oficjalnie miał pełnić podczas mundialu funkcję zastępcy kierownika ekipy polskiej reprezentacji wysłanej przez Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki. W Meksyku mógł korzystać z pomocy rezydentury peerelowskiego wywiadu, a na miejscu wspierał jego działania działacz piłkarski płk Adam Pacholczak, od 1981 r. pracownik Najwyższej Izby Kontroli, najpierw w Zespole Obrony Narodowej i Spraw Wewnętrznych, a następnie w Zespołach Specjalnych, który na mundial został oficjalnie akredytowany jako członek kierownictwa polskiej ekipy odpowiedzialny za sprawy bezpieczeństwa. W Meksyku pod ich „opieką” znalazła się polska ekipa, licząca w różnym okresie pobytu od 35 do 47 osób oraz ok. 30-osobowa grupa dziennikarzy, relacjonujących przebieg mistrzostw.


Kudybiński miał działać incognito, jednak żalił się w sprawozdaniu: „Mimo iż oficjalnie występowałem jako przedstawiciel GKKFiT, po kilku dniach cała ekipa wiedziała, jaki resort reprezentuję, gdyż byłem jedyną osobą spoza »towarzystwa«, które zna się wzajemnie od lat i wśród którego panuje swoisty solidaryzm”.


Raport z Monterrey


Według funkcjonariusza bezpieki, PZPN „zapewnił drużynie narodowej wszelkie warunki do dobrego przygotowania”. W bazie polskich piłkarzy w Monterrey w ośrodku Bahia Escondida „warunki zakwaterowania, wyżywienie oraz warunki do treningów i wypoczynku” miały być „również dobre”. Było to nieprawdą, bo jak wspominał po latach trener kadry Antoni Piechniczek: „Ośrodek Bahia Escondida wydawał się rewelacyjny. Duża przestrzeń tylko dla nas, 500 metrów dalej stołówka, basen, korty. Wyglądało świetnie. Nie spodziewaliśmy się, że w trakcie naszego pobytu zrobi się aż taka patelnia! 40 stopni, nigdzie cienia… Piłkarze uciekali pod parasole i wciąż pod nimi leżeli. Próbowałem ich rozruszać, chciałem, żeby pograli na kortach tenisowych w siatkonogę. Po dwóch dniach narzekali, że od tego pierońskiego betonu nogi ich bolą, więc zajęcia odwołałem”.


Podczas pobytu w Meksyku narzekano też na posiłki, z których zbyt wiele było mięsnych i w tamtym klimacie dla polskich piłkarzy ciężkostrawnych. Wielu zawodników miało lekką nadwagę i było wręcz ociężałych. Polacy w swoim ośrodku byli też ogrodzeni kordonem policji, z którego nie mogli wyjść z powodu zamieszek spowodowanych zamknięciem miejscowej huty.


Donos na Bońka


Kudybiński w swoim raporcie oceniał też piłkarzy. Według niego „zdecydowana większość” z nich „prezentowała właściwą postawę polityczną, sportową i etyczną”, ale nie wszyscy. Pisał, że „zachowanie i postawa Zb[igniewa] Bońka miały negatywny wpływ zarówno na atmosferę wśród zawodników, jak i zapewne na osiągnięty rezultat”. Piłkarz miał rzekomo „ustawiać” trenera Antoniego Piechniczka „zarówno co do treningów, meczów, sparingów, [jak] i składu drużyny”.

W ocenie esbeka Boniek zamiast pełnić funkcję lidera drużyny, miał być ponoć „jednym z nielicznych zawodników wykazujących całkowity brak zaangażowania w walce sportowej”. Funkcjonariuszowi SB nie podobało się, że Boniek według jego ustaleń (z dwóch niezależnych od siebie źródeł) prowadził w czasie mistrzostw świata poufne rozmowy z Adidasem. Natomiast wieloletniego działacza warszawskiej Legii płk Pacholczaka w zachowaniu tego piłkarza raziło gwiazdorstwo i stosunek do działaczy.


Problemy natury obyczajowej


Większym problemem wydaje się jednak, według bezpieki, postawa kilku innych kadrowiczów, u których pojawiły się problemy natury obyczajowej i alkoholowej. Ośrodek zakwaterowania miał być przeznaczony wyłącznie dla polskiej ekipy, ale na miejscu się okazało, że mogli w nim przebywać również jego amerykańscy akcjonariusze z Chicago, o polsko brzmiących nazwiskach: Drozda, Kuć, Białas, Konarski i Wojtas, którym towarzyszyły trzy meksykańskie prostytutki.


W ocenie „opiekunów” polskiej ekipy służyły one do nawiązania kontaktów z naszymi zawodnikami. Mieli w tym przodować trzej gracze z klubów wojskowych. Jeden z nich, po upomnieniu ze strony płk. Pacholczaka, zaprzestał tych kontaktów, ale inni „wielokrotnie […] chodzili pijani”. W jego ocenie podczas mundialu mieli „w głowie tylko dwie rzeczy – wódkę i prostytutki”. Inny nasz reprezentant, Ryszard Tarasiewicz, miał według Pacholczaka „zacząć trzeźwieć dopiero w samolocie”. Według niego to, co się działo podczas meksykańskiego mundialu, „przechodziło wszelkie wyobrażenia”.


W swoim sprawozdaniu po mundialu Kudybiński krytycznie oceniał również działaczy.


Funkcjonariusz SB współpracował podczas mundialu w polskiej ekipie ze swoimi agentami. Było to czterech tajnych współpracowników oraz jeden kontakt operacyjny. Niestety, nie znamy ich pseudonimów ani nazwisk, choć był z nimi w stałym kontakcie.

„Miesięczny pobyt z zawodnikami i działaczami pozwolił mi na pogłębienie posiadanych dotychczas informacji o środowisku piłkarskim, co będzie pomocne w dalszej pracy operacyjnej” – informował swoich zwierzchników.

Proponował też dokładniejszą kontrolę celną „ilości wwożonych i wywożonych dewiz” oraz akcentował „brak pracy ideowo-wychowawczej” z polskimi piłkarzami, który miał powodować nie tylko ich niewłaściwe zachowanie, ale też „brak pełnej świadomości, że reprezentują państwo polskie”. Co zresztą spotykało się w Meksyku „z nikłą albo żadną” reakcją działaczy. Płk Pacholczak o karygodnym zachowaniu piłkarzy zamierzał poinformować nie tylko ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka, ale też premiera Zbigniewa Messnera.


W Służbie Bezpieczeństwa wniosek o zamknięcie sprawy o kryptonimie „Mexico 86” złożono blisko dwa lata po zakończeniu mistrzostw świata.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Służba Bezpieczeństwa #mundial #piłka nożna #Meksyk 86

Jarosław Wróblewski