Od pewnego czasu wyczuwało się zaniepokojenie. Nawet media życzliwe obozowi władzy zaczęły mówić o zadyszce PiS-u. Eksponowano niekorzystne sondaże, a każde potknięcie, prawdziwie lub wymyślone, eksponowano jak kataklizm. Były kłopoty z komunikacją, pojawiały się pokusy załatwiania problemów na skróty, widzieliśmy też pomysły słuszne i uczciwe, ale niebiorące pod uwagę reakcji CAŁEJ opinii społecznej. Sobotni Kongres przekonał mnie, że większość obaw była na wyrost, PiS odzyskał inicjatywę, stawiając na swoje najsilniejsze atuty – politykę prospołeczną.
Poznaliśmy pakiet pomysłów, wprawdzie kosztownych, ale absolutnie wykonalnych. Przypomniano sobie nareszcie, co jest priorytetem – umocnienie dobrej zmiany i wygranie kolejnych wyborów. Wtedy będzie sobie można pozwolić na ustawy „godnościowe”, nawet te, które choć głęboko słuszne, jak degradacja generałów z WRON, nie są podzielane przez ogół Polaków. Może zanim się do nich powróci, wypadałoby dokonać gruntownej reformy edukacji. Podobnie wygląda sprawa z kłamstwami dotyczącymi udziału Polaków w Holocauście. Tego nie da się załatwić nawet najlepszą ustawą. Problem wymaga lat działań – umiejętnie prowadzonej polityki historycznej, pozytywnej propagandy na zewnątrz, wykorzystywania prawa już istniejącego, jak choćby wynajęcie znanych w świecie kancelarii adwokackich do procesów o pomówienie czy zniesławienie. Byłyby to znakomicie wykorzystane pieniądze. Słuchając trójgłosu Kaczyński–Morawiecki–Szydło, czułem po raz kolejny, że sprawy polskie znalazły się w dobrych rękach. Widziałem zespół mówiący jednym głosem. Elektorat nie oddaje nikomu władzy raz na zawsze, jest kapryśny, łatwo nudzi się hasłami i twarzami. Ma krótką pamięć. Przemawiają do niego konkretny. Własne interesy. W ostatecznym wyborze, którego efekt poznamy przy uranach, zdecydują bilans obietnic i osiągnięć oraz kalkulacja, czego można spodziewać się po zjednoczonej prawicy i po opozycji, której program sprowadza się dziś wyłącznie do jałowej nienawiści. Dlatego jestem spokojny. A od minionej soboty jeszcze spokojniejszy.