Frasyniuk oświadczył, że nie zgłosi się do prokuratury, bo w Polsce „nie ma demokracji”, czyli można łamać prawo, nawoływać do przemocy, zapowiadać, że obrzuci się legalnie wybranych polityków kamieniami, atakować policjantów, których jedyną winą jest to, że chronią ludzi podczas marszów pamięci przed agresją ludzi podobnych Frasyniukowi. Zresztą, czy to rzeczywiście z ich strony zaskakująca postawa?
Skoro jeszcze niedawno byli w stanie de facto nawoływać do samospalenia jako właściwej formy walki z reżimem PiS? To tyle, jeśli chodzi o tę słynną „normalność”, do której pretendują. Wracając do deklaracji Frasyniuka, można sobie wyobrazić, że jego wypowiedź wzbudziła zachwyt wielu środowisk.
Zapewne jego stanowisko natychmiast poparli złodzieje samochodów, porywacze, alimenciarze, kolesie kręcący biznesy na lewych fakturach czy handlarze ludzkim towarem z organizacji ideowo mu bliskich...
Frasyniuk musiał ucieszyć też mafiosów, czyścicieli kamienic czy handlarzy kradzionymi dziełami sztuki. Myślę, że z gratulacjami (o ile nie miała zajętego telefonu; w końcu zrobić rachunek na 50 tys. zł w miesiąc nie jest łatwo) zadzwoniła Hanna Gronkiewicz-Waltz, na pewno też sekretarz Gawłowski i senator Pinior oraz słynny Niemiec, ulubiony bandzior PO, znany z prowokacji spod Krzyża. Prawdziwy mur poparcia Frasyniuka. Ale ponure żarty na bok. Chodzi o co innego. Żyjemy w jednym państwie.
Skrajna delegitymizacja jego instytucji ma sens, gdy uznamy to państwo za autorytarne, a jego instytucje – groźne dla narodu. A nawet w tej sytuacji trzeba uważać, bowiem, jak w powyższych żartach, możemy nagle stanąć obok wyjątkowo niesympatycznych ludzi, którzy z naszą sprawą mają niewiele wspólnego. Ale w tym momencie to teoria. Państwo polskie i jego demokratycznie wybrana władza oraz instytucje tylko dla wariatów mogą jawić się jako autorytarne. I o ile walka o władzę i dążenie do zmiany rządu to naturalny stan demokracji, o tyle wypowiedź Frasyniuka to idealny przykład niszczenia naszego państwa. Które, mimo podziałów politycznych, jest wspólne dla obywateli. I tak właśnie skończył Frasyniuk. W szeregu z bandytami – a przeciw własnym rodakom.