Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Biała Księga pogrąża Tuska

Przedstawione w Białej Księdze dokumenty nie pozostawiają wątpliwości, że rząd, premier i podległe mu służby specjalne ponoszą współodpowiedzialność za katastrofę smoleńską.

Przedstawione w Białej Księdze dokumenty nie pozostawiają wątpliwości, że rząd, premier i podległe mu służby specjalne ponoszą współodpowiedzialność za katastrofę smoleńską. Niektóre ze zgromadzonych przez zespół Antoniego Macierewicza materiałów wskazują ponadto, że tragedia z 10 kwietnia 2010 r. mogła być wynikiem zaplanowanej akcji.

„Bzdury”, „popłuczyny”, „bełkot” – to określenia, które najlepiej obrazują poziom „polemiki” z ustaleniami parlamentarzystów PiS i współpracujących z nimi specjalistów. Żaden z krytykujących Białą Księgę polityków Platformy Obywatelskiej ani żaden z dyżurnych ekspertów od lotnictwa zapraszanych do TVN nie odważył się podjąć merytorycznej dyskusji z faktami zawartymi w dokumencie zespołu Antoniego Macierewicza.

Poniżej przedstawiamy najważniejsze informacje zawarte w Białej Księdze. O wielu z tych rzeczy jako pierwsza pisała „Gazeta Polska” (patrz ramka obok).

1. ‑Zablokowanie przetargu na samoloty
Jak ujawnił zespół Antoniego Macierewicza, minister obrony Bogdan Klich w latach 2008–2010 otrzymał od śp. gen. Andrzeja Błasika aż 11 meldunków dotyczących konieczności jak najszybszego zakończenia procedury przetargowej na zakup nowych samolotów do przewozu najważniejszych osób w państwie.

Mimo fatalnego stanu technicznego maszyn należących do 36. Specjalnego Pułku Transportowego rząd Donalda Tuska wciąż jednak przesuwał termin zakończenia przetargu na samoloty dla VIP-ów. W grudniu 2008 r. przedstawiciele MON stwierdzili zresztą wprost w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”: „Nie zamierzamy rezygnować z Tu-154, bo to niezłe samoloty”.

2. Liczne awarie po remoncie
Remont kapitalny Tu-154 nr 101 zorganizowano i przeprowadzono w sposób urągający zasadom bezpieczeństwa, a odpowiedzialny za to minister obrony narodowej nie dopełnił ciążących na nim obowiązków – czytamy w Białej Księdze. Autorzy dokumentu informują, że po odebraniu tupolewa z remontu zaczęły pojawiać się liczne defekty i niesprawności, w tym tak ważne jak awaria autopilota.

Oficer G.W. z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego złożył przed zespołem Antoniego Macierewicza następujące wyjaśnienia: „Po odbiorze tego samolotu z zakładów remontowych w Samarze, w czasie eksploatacji w Polsce wystąpiły defekty tego samolotu. Częściowo je pamiętam, to była na przykład usterka mechanizmu wykonawczego autopilota w kanale lotek oraz jego bloku sterowania. Innym defektem było uszkodzenie wskaźnika poziomu oleju silnika (...) od stycznia 2010 r. do momentu katastrofy wynikały pewne niesprawności. Jedną z nich był brak sygnału kursu w systemie UNS-1D (nastąpiło urwanie przewodu). Inne defekty to w zakresie działania urządzenia łączności satelitarnej AERO HSD+. Wszystkie te defekty opisane zostały w książce pokładowej, część trzecia – urządzenia radioelektroniczne. Z tego, co pamiętam, to wystąpiły jeszcze problemy z odbiornikiem nawigacyjnym »kurs-mp70«. Jest to zestaw do odbioru sygnałów z WOR, ILS i Markerów. Dokładnie nie pamiętam, na czym ten problem polegał, ale z pewnością dotyczyło to odbioru sygnałów z radiolatarni”.

Antoni Macierewicz przypomina w Białej Księdze, że jedną z firm odpowiedzialnych za remont Tu-154 był Polit Elektronik – spółka, która nie jest nawet zarejestrowana w KRS. Ujawnia także, że firma serwisująca część agregatów tupolewa korzystała z usług rosyjskiej firmy Technical and Commercial Centre ulokowanej w czeskiej Pradze.

3. ‑Rozdzielenie uroczystości katyńskich
Z dokumentów zgromadzonych przez sejmowy zespół ds. katastrofy smoleńskiej wynika, że rząd Donalda Tuska współdziałał od września 2009 r. z władzami Rosji w celu rozdzielenia rocznicowych uroczystości katyńskich. Była to gra, w której uczestniczyli przedstawiciele polskiej dyplomacji, szefowie rządów Polski i Rosji oraz ambasada rosyjska w Warszawie. To właśnie Władimir Grinin, ambasador rosyjski w Polsce, skłamał 20 lutego 2010 r., że nie został poinformowany o planach wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, choć prawie miesiąc wcześniej (27 stycznia 2010 r.) podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik wystosował do niego oficjalne pismo w tej sprawie. Publikowane w Białej Księdze notatki polskich dyplomatów pokazują, że dziwna gra Rosjan (prowadząca – jak się okazało – do obniżenia rangi i poziomu bezpieczeństwa wizyty Lecha Kaczyńskiego) prowadzona była w cichym porozumieniu z polskimi władzami, które w żaden sposób nie reagowały na prowokacje Kremla i trzymały w tajemnicy faktyczny stan negocjacji w sprawie organizacji uroczystości katyńskich.

4. ‑Powierzenie organizacji wizyty komunistycznemu agentowi
Decyzją ambasadora RP w Moskwie Jerzego Bahra wizytę Lecha Kaczyńskiego w Katyniu organizował Tomasz Turowski, były oficer Wydziału XIV Departamentu I (wywiad cywilny) Służby Bezpieczeństwa PRL. Turowski został zatrudniony w Ministerstwie Spraw Zagranicznych 14 lutego 2010 r. i już następnego dnia udał się do Moskwy, gdzie – jako kierownikowi wydziału politycznego ambasady RP – powierzono mu zadanie zorganizowania uroczystości w Katyniu.

5. ‑Uniemożliwienie kontroli lotniska w Smoleńsku
Współdziałanie MSZ ze stroną rosyjską prowadziło do odwoływania wizyt przygotowawczych, w wyniku czego przedstawiciele Kancelarii Prezydenta nie mogli skontrolować stanu lotniska w Smoleńsku – czytamy w Białej Księdze.

Wizyta przygotowawcza, która miała się odbyć w Katyniu i Moskwie między 3 a 5 marca 2010 r., została w ostatniej chwili odwołana, a zaplanowany na 10 marca wyjazd grupy roboczej do Smoleńska został 5 marca uznany przez stronę rosyjską za nieaktualny. 19 marca do Moskwy miał udać się minister w Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik, ale 16 marca ambasador Jerzy Bahr przekazał mu informację, że w związku ze zorganizowaną 17–18 marca wizytą delegacji rządowej z ministrem Tomaszem Arabskim w Moskwie nie jest to możliwe.

Przez cały ten czas Kancelaria Prezydenta Kaczyńskiego sygnalizowała wątpliwości dotyczące stanu lotniska w Smoleńsku. Niestety, współdziałanie MSZ ze stroną rosyjską prowadzone było tak, że polscy urzędnicy nie mogli zweryfikować przed tragedią posiadanych informacji.

6. ‑Przekazanie ochrony prezydenta Rosjanom
Zabezpieczenie wizyty Lecha Kaczyńskiego przez Biuro Ochrony Rządu było niewystarczające i niezgodne z obowiązującymi przepisami, ujętymi m.in. w ustawie z 16 marca 2001 r. o Biurze Ochrony Rządu oraz w normatywach resortowych, takich jak np. wprowadzona decyzją nr 184/MON Ministra Obrony Narodowej z 9 czerwca 2009 r. –ujawnił zespół parlamentarny ds. katastrofy smoleńskiej.

Najbardziej szokuje fakt, że przedstawiciele Biura Ochrony Rządu wyrazili zgodę na powierzenie stronie rosyjskiej zabezpieczenia wizyty prezydenta na lotnisku w Smoleńsku oraz na trasie do Katynia. Jak zeznał przed zespołem Macierewicza funkcjonariusz BOR o inicjałach C.K., na lotnisku nie planowano obecności żadnego funkcjonariusza Biura.

Tymczasem art. 14 ust. 2 „Instrukcji organizacji lotów statków powietrznych o statusie HEAD” określa, że sprawdzenie statku powietrznego przed lotem oraz ochronę osób znajdujących się na jego pokładzie podczas lotu realizują funkcjonariusze BOR, podobnie jak ochronę statku powietrznego w innych miejscach startów i lądowań oraz na lotniskach poza granicami kraju „w odniesieniu do Prezydenta RP”.

7. ‑Zignorowanie przez MSZ informacji o nieprzygotowaniu lotniska w Smoleńsku
Rząd Donalda Tuska wielokrotnie otrzymywał informacje wskazujące na nieprzygotowanie lotniska Smoleńsk-Siewiernyj do przyjęcia polskiego samolotu. Mimo zapewnień, iż lotnisko to – na co dzień zamknięte – zostanie uruchomione, do czasu katastrofy nie otrzymano ze strony rosyjskiej oficjalnego potwierdzenia takich działań.

Oto treść depeszy nadanej w Moskwie 11 marca 2010 r. do MSZ dotyczącej rozmowy przeprowadzonej 10 marca 2010 r. przez pracownika MSZ RP z dyrektorem III Europejskiego Departamentu MSZ Federacji Rosyjskiej Nieczajewem: „Zapytałem, czy istnieje możliwość, aby grupa przygotowawcza przyleciała do Smoleńska samolotem. S. Nieczajew poinformował, że według jego wiedzy jakiekolwiek korzystanie z lotniska w Smoleńsku może stanowić poważny problem”.

24 marca 2010 r. wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Kremer pisał w notatce po spotkaniu z ambasadorem rosyjskim w Polsce: „W trakcie rozmowy poruszone zostały także niektóre kwestie przygotowania uroczystości katyńskich w dniach 7 i 10 kwietnia br. Stwierdziłem, iż mimo zapewnień strony rosyjskiej wciąż brak oficjalnego potwierdzenia, czy w dniach 7–10 kwietnia zostanie uruchomione na potrzeby uroczystości (obecnie zamknięte) lotnisko w Smoleńsku”.

8 kwietnia, już po wizycie Donalda Tuska w Katyniu, radca ambasady RP w Kijowie pisał do ambasady polskiej w Moskwie: „Lotnisko w Smoleńsku nic nie wie o zgodzie na lądowanie samolotu z Prezydentem. Będę wdzięczny za przekazanie mailem numeru zgody na przelot i lądowanie”.

8. ‑Obniżanie rangi wizyty prezydenta
Jak wynika z przywołanych w Białej Księdze dokumentów, polskie MSZ świadomie współdziałało ze stroną rosyjską w takim organizowaniu wizyty Lecha Kaczyńskiego, by była ona gorzej przygotowana i zabezpieczona niż delegacja premiera Tuska.

„S. Nieczajew podkreślił, że protokół rządu Federacji Rosyjskiej będzie się zajmował wyłącznie organizacją spotkania premiera D. Tuska z premierem W. Putinem” – tak 11 marca pisał w depeszy pracownik MSZ po spotkaniu z dyrektorem III Europejskiego Departamentu MSZ Federacji Rosyjskiej. W czasie tej samej rozmowy S. Nieczajew spytał, czy ma traktować słowa polskiego rozmówcy o przyjeździe Lecha Kaczyńskiego do Katynia 10 kwietnia jako oficjalne powiadomienie strony rosyjskiej o tej wizycie, lecz autor depeszy... nie zajął w tej sprawie żadnego stanowiska (choć było już wiadomo, że prezydent do Katynia poleci!). Efektem takiej postawy urzędników polskiego rządu było całkowite zlekceważenie prezydenckiej delegacji przez Rosjan, a w konsekwencji brak wystarczającego zabezpieczenia wizyty i skandaliczne wydarzenia na wieży lotów w Smoleńsku.

Jak było w przypadku organizacji wizyty Donalda Tuska? Z e-maila sekretarza ambasady RP w Moskwie do jednego z dyplomatów rosyjskich dowiadujemy się, że nawet start Tu-154 z Donaldem Tuskiem na pokładzie odbył się w porozumieniu z Moskwą, po sygnale oznaczającym, że premier Putin jest już w drodze do Katynia.

9. ‑Rezygnacja z rosyjskiego nawigatora
Rząd Donalda Tuska odpowiada za brak rosyjskiego nawigatora na pokładzie Tu-154 10 kwietnia 2010 r. i za wynikające stąd konsekwencje – piszą autorzy Białej Księgi. Przytaczane przez nich dokumenty wskazują, że rezygnacja z nawigatora była skutkiem zorganizowania spotkania Donalda Tuska z Władimirem Putinem.

Gdy bowiem 30 marca 2010 r. Kancelaria Premiera przekazała zamówienie na samolot i nawigatora (lidera) dla delegacji z Donaldem Tuskiem, strona rosyjska odpowiedziała, że w tak krótkim terminie nie może zrealizować zamówienia na skierowanie do Polski drugiego lidera. Odpowiedź ta została wykorzystana przez polską stronę rządową jako pretekst do wycofania zamówienia na nawigatora mającego towarzyszyć załodze Tu-154M nr 101 10 kwietnia 2010 r. (w wypracowaniu decyzji o całkowitej rezygnacji z liderów, zrealizowanej następnie przez 36. pułk, uczestniczył m.in. G.C. z ambasady RP w Moskwie – czytamy w Białej Księdze).

Co ciekawe, 7 kwietnia 2010 r. załogę samolotu transportującego delegację z premierem na czele uzupełniono o oficera – specjalistę osprzętu, który mógłby pomóc załodze w razie wystąpienia awarii. Jak wiemy – 10 kwietnia 2010 r. składu załogi Tu-154 nr 101 nie poszerzono.

10. ‑Niedostarczenie danych meteorologicznych
Jednostki organizacyjne Sił Powietrznych RP od dłuższego czasu sygnalizowały konieczność uzyskania danych meteorologicznych z rosyjskich lotnisk, ale polski ataszat w Moskwie lekceważył te prośby. Dyplomaci nie reagowali także wtedy, gdy wiedzieli już, że na lotnisku w Smoleńsku będą lądować polskie samoloty rządowe.

B.P., żołnierz Sił Powietrznych RP, złożył przed zespołem Antoniego Macierewicza następujące wyjaśnienia: „Jesienią 2009 r. pojawił się problem braku danych meteorologicznych z lotnisk wojskowych Federacji Rosyjskiej, głównie chodziło o lotnisko wojskowe w Smoleńsku. Zgłosił to szef sztabu 36. splt S.P. (...) 6 kwietnia skontaktowałem się z B. z naszego attachatu w Moskwie, pytając, czy jest możliwość pozyskania danych meteo ze Smoleńska. B. wiedział o sprawie, poinformował mnie, iż nie ma danych ze Smoleńska, oraz że jest w Smoleńsku jego szef i przekaże jemu sprawę, ja poprosiłem o uzyskanie danych meteo i ewentualnie o numer telefonu na lotnisko w Smoleńsku. Zadzwoniłem następnie do B. 7 kwietnia i jeszcze raz poprosiłem go o sprawdzenie możliwości uzyskania telefonu na lotnisko, B. nie był w stanie uzyskać ani danych meteo, ani numeru telefonu (...)”.

Ponadto z innych dokumentów przywołanych w Białej Księdze wynika, że 10 kwietnia 2010 r. załoga Tu-154 nie otrzymała od strony rosyjskiej wymaganych depesz meteorologicznych METAR (aktualnych warunków na lotnisku podawanych co pół godziny) i TAF (prognozy pogody), a informacje meteorologiczne przekazywane jej drogą radiową przez stanowisko kontroli lotów w Smoleńsku były nieścisłe lub mylne.

11. ‑Zlekceważenie sygnałów o możliwości ataku terrorystycznego
9 kwietnia 2010 r. Dyżurna Służba Operacyjna Sił Zbrojnych przekazała ostrzeżenie o możliwości uprowadzenia statku powietrznego z lotnisk jednego z państw Unii Europejskiej. Brak wpływu tego ostrzeżenia na działania BOR oraz innych osób, instytucji i organów państwowych zaangażowanych w organizację i zabezpieczenie podróży delegacji prezydenckiej obciąża szefów służb specjalnych i nadzorującego ich premiera – czytamy w Białej Księdze.

12. ‑Przekazanie pilotom błędnych kart podejścia
Karty podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, którymi dysponowały załogi przygotowujące się do lotów do Smoleńska 7 i 10 kwietnia, różniły się w kluczowych kwestiach. Jako pierwsza pisała o tym „Gazeta Polska”, powołując się na informacje zdobyte od osób, które widziały akta prokuratorskiego śledztwa. Ustalenia „Gazety Polskiej” potwierdzone zostały zresztą w polskich uwagach do raportu MAK.

Z ustaleń zespołu Antoniego Macierewicza także wynika, że nowsze dane dotyczące progów współrzędnych pasa i współrzędnych radionawigacyjnych dalszej radiolatarni nie zgadzały się z danymi zawartymi na wcześniejszych kartach podejścia.

Dalsza radiolatarnia, według współrzędnych karty podejścia, była położona 4 km od progu pasa lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, a według opisu karty – 6 km od progu pasa.

Współrzędne progu pasa ustalone przy użyciu narzędzia stosowanego do prowadzenia takich obliczeń były przesunięte o 300 m bliżej, patrząc w kierunku podejścia w stosunku do danych zawartych na karcie podejścia – co według pilotów służących w 36. Pułku Lotnictwa Transportowego jest różnicą znaczną.

Dostarczenie błędnych danych radionawigacyjnych jednoznacznie obciąża stronę rosyjską, wskazując na jej udział w doprowadzeniu do tragedii – napisali autorzy Białej Księgi.

13. ‑Niewskazanie przez Rosjan lotnisk zapasowych
„No, to trzeba mu szukać zapasowego, to raz, jeśli jest gotowy, Wnukowo, czy coś tam takiego. (...) Smoleńsk, trzeba dla głównego Polaka skonkretyzować zapasowe, dlatego że jak na razie nie ma pogody. (...) Anatoliju Iwanowiczu, no i co z tymi zapasowymi? No, Witebsk, Mińsk, zaraz im powiemy. No już, szybciej (...) Jakie zapasowe? No, Witebsk, Mińsk, on… na razie my ze strefą ustalamy. Anatoliju Iwanowiczu, pospieszcie się, on już jest na kręgu, przecież jego trzeba będzie gdzieś ugadać, inaczej będzie tutaj, kurde, latał. (...) ostateczną decyzję, jeśli odchodzi na zapasowe, to łączenie z RDC (rejonowe centrum dyspozycyjne) i tam mu powiedzą, czy Witebsk, czy Mińsk” – to tylko niektóre z przytoczonych w Białej Księdze fragmentów rozmów pracowników wieży lotów w Smoleńsku. Świadczą one o całkowitym nieprzygotowaniu Rosjan do sytuacji, w której trzeba by skierować samolot na lotnisko zapasowe.

Zawinili jednak nie tylko Rosjanie, ale i Polacy. Jak wynika z instrukcji HEAD (wprowadzonej w życie decyzją ministra obrony narodowej w czerwcu 2009 r.), po stronie polskiej za wyznaczanie lotnisk zapasowych podczas lotów najważniejszych osób w państwie odpowiada Centrum Operacji Powietrznych (art. 4). Tymczasem jeden z funkcjonariuszy BOR zeznał przed zespołem Antoniego Macierewicza: „W dniu 10 kwietnia 2010 r. o godz. 7 objąłem służbę oficera operacyjnego BOR w centrum kierowania (...) zadzwonił do mnie dyżurny operacyjny z Centrum Operacji Powietrznych. Zapytał mnie, czy wiemy coś o możliwości innego miejsca lądowania z uwagi na złe warunki atmosferyczne nad lotniskiem w Smoleńsku”. Inny funkcjonariusz Biura, J.U., powiedział autorom Białej Księgi: „W dniu 10 kwietnia 2010 r. objąłem służbę zastępcy oficera operacyjnego BOR w centrum kierowania BOR. (…) Kolejną informacją dotyczącą tego lotu był telefon z Centrum Operacji Powietrznych, było to ok. godz. 8.30, może kilka minut później. Oficer, który pełnił tam służbę, powiadomił nas o złych warunkach atmosferycznych nad Smoleńskiem i zapytał, czy jest nam coś wiadomo w tej sprawie. Spytał też, czy istnieje możliwość lądowania na lotnisku zapasowym”.

14. ‑Podawanie przez kontrolerów fałszywych danych
Autorzy Białej Księgi przypominają, że kontrolerzy lotu w Smoleńsku świadomie wprowadzali w błąd załogę Tu-154, podając jej nieprawdziwe dane meteorologiczne dotyczące widoczności na lotnisku. Przyznał się do tego ppłk Paweł Plusnin, zeznając przed prokuraturą rosyjską.

Dokument zespołu Antoniego Macierewicza kładzie jednak nacisk na inne skandaliczne działania pracowników wieży lotów: nieprzekazywanie wymaganych informacji dotyczących rodzaju podejścia i wyboru pasa startowego, sprowadzanie na rozkaz centrali w Moskwie samolotu do wysokości 100 m (choć przy tych warunkach pogodowych powinno się zamknąć lotnisko) i wreszcie błędne informowanie polskich pilotów (zmylonych prawdopodobnie przez złe karty podejścia), że są „na kursie i na ścieżce”.

O karygodnej postawie kontrolerów, która doprowadziła do tragedii, pisali również polscy eksperci w uwagach do raportu MAK.

15. ‑Zaniechanie ratowania ofiar
Jednostki służb ratowniczych okręgu smoleńskiego wezwano na miejsce katastrofy dopiero po 10 minutach od katastrofy, a pierwsze jednostki straży pożarnej przybyły na miejsce 14 minut po tragedii. Pierwszy zespół ratownictwa medycznego przybył na miejsce 17 minut po rozbiciu się Tu-154, a siedem kolejnych zespołów dopiero 29 minut po katastrofie – to fakty, które autorzy Białej Księgi podają za polskimi uwagami do raportu MAK. Trudno zatem uznać je za „brednie” czy „bełkot”, choć świadczą albo o całkowitym nieprzygotowaniu Rosjan do wizyty, albo o celowym działaniu. Za tą drugą hipotezą przemawiają zeznania świadków, którzy przed zespołem Antoniego Macierewicza potwierdzili, że jeszcze przed ustaleniem faktycznej liczby ofiar śmiertelnych zaniechano prowadzenia akcji ratunkowej.

16. ‑Bezprawne przejęcie władzy przez Bronisława Komorowskiego
Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski przejął władzę, nie czekając na dowody śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co było złamaniem Konstytucji RP – czytamy w Białej Księdze. Z dokumentów załączonych do niej wynika, że nadal nieznane jest pochodzenie oraz tryb i czas otrzymania „wiarygodnej informacji” o zgonie prezydenta, która uprawniła rzekomo marszałka do przejęcia obowiązków głowy państwa.

17. ‑Utrudnianie postępowania wyjaśniającego
Antoni Macierewicz wyliczył wszystkie zakrawające na zdradę działania polskich władz już po katastrofie smoleńskiej: niezrozumiałe odstąpienie od badania tragedii na podstawie polsko-rosyjskiego porozumienia z 1993 r., bezprawne zawarcie tajnej umowy Donalda Tuska z Władimirem Putinem skutkujące wyjaśnianiem sprawy w oparciu o załącznik nr 13 do konwencji chicagowskiej, niezgodne z przepisami funkcjonowanie tzw. komisji Millera (szerzej mówi o tym w wywiadzie dla „GP” Antoni Macierewicz), zablokowanie przez Edmunda Klicha możliwości zbadania wraku Tu-154 przez polskich ekspertów (napisali oni o tym 2 lutego 2011 r. w liście do ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka) czy wreszcie podpisanie przez Jerzego Millera memorandum, zgodnie z którym czarne skrzynki Tu-154 pozostaną w rękach Rosjan aż do czasu ostatecznego zakończenia rosyjskiego śledztwa.

18. Dezinformacja
W Białej Księdze przywołano dokumenty świadczące o tym, że opinia publiczna i Sejm były systematycznie dezinformowane przez polskie i rosyjskie władze. Chodzi m.in. o wybór podstawy prawnej badania katastrofy (Donald Tusk najpierw mówił o konwencji chicagowskiej, potem okazało się, że MAK działał jedynie na podstawie załącznika 13 do tego aktu prawnego), kłamstwa minister zdrowia Ewy Kopacz (że w sekcjach zwłok uczestniczyli polscy specjaliści, a teren katastrofy dokładnie przekopano) i sfałszowanie przez Rosjan sekcji zwłok ofiar.

Antoni Macierewicz podkreśla także, że premier nie podjął żadnych działań, które mogły przeszkodzić uderzającej w Polskę propagandowej nagonce na gen. Andrzeja Błasika (rząd otrzymał projekt raportu MAK już 20 października 2010 r.).

Ponadto od czerwca 2010 r. przedstawiciele rządu Tuska prezentowali jako autentyczną opracowaną przez rosyjski MAK wersję transkrypcji rozmów załogi Tu-154M nr 101 bez dwu kluczowych komend „Odchodzimy” w końcowej części transkrypcji. Dawało to pożywkę różnym „ekspertom”, twierdzącym w telewizji, w prasie i książkach, że załoga Tu-154 rozbiła się, próbując lądować „na ślepo” we mgle – oczywiście pod presją gen. Błasika i prezydenta Kaczyńskiego.

19. ‑Przerwanie pracy urządzeń tupolewa 15 m nad ziemią
Biała Księga rozwija ustalenia „Gazety Polskiej”, która jako pierwsza ujawniła, że przerwanie pracy urządzeń tupolewa, m.in. komputera pokładowego FMS i rejestratorów lotu, nastąpiła 15 m nad ziemią. Informacje te znajdują się w raporcie MAK i pochodzą od Amerykanów, którzy jako producenci komputera pokładowego Tu-154 odczytali po katastrofie dane z tego urządzenia.

„Kolejność wydarzeń mogła być następująca: (przyczyna nieznana), awaria centralnego zasilania, zatrzymanie zapisu rejestratora ATM, odcięcie połączenia z akumulatorami lub ich neutralizacja, zatrzymanie się i zamrożenie danych FMS. Wydarzenia te miały miejsce między godz. 10.41,02.5 a godz. 10.41,05 na wysokości 15 metrów nad poziomem pasa (co w tym miejscu jest równoznaczne z poziomem gruntu) i ok. 52 metry od szosy Kutuzowa, 578 metrów od pasa startowego, a około 80 metrów od pierwszego śladu wskazanego przez MAK jako kontakt z ziemią” – czytamy w Białej Księdze.

 



Źródło:

Leszek Misiak,Grzegorz Wierzchołowski