Przypomnijmy, iż Jacek Balcerowski, jak mówił, chciał „wyrzucić z siebie złość” na obecną sytuację społeczną i polityczną w Polsce. Na początku marca br. późną nocą wymalował na murze swojej szkoły hasło "J...ć Rząd".
Nastolatek został wkrótce zatrzymany przez policję. Ta potraktowała sprawę wyłącznie jak uszkodzenie mienia publicznego. Zgodnie z tym Balcerowskiemu przedstawiono zarzut z art. 288 kodeksu karnego. Jednak Prokuratura Rejonowa w Lipnie rozszerzyła zarzuty o art. 226, który mówi o publicznym znieważaniu lub poniżaniu konstytucyjnego organu RP. - Czyn nastolatka wyczerpuje znamiona obu tych przestępstw - twierdzi Alicja Cichosz, szefowa Prokuratury Rejonowej z Lipna.
8 czerwca br. Sąd Rejonowy w Lipnie uznał Jacka Balcerowskiego winnym obu zarzucanych czynów i skazał na drakońską karę 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Dodajmy, że już kilka dni po wykonaniu napisu, nastolatek wraz z ojcem zamalował go własnoręcznie. Szkoła nie rościła do niego pretensji finansowych. Mimo to, sąd nie uznał tego za okoliczność łagodzącą.
Jak podaje TVN24, minister Kwiatkowski nie podważa wyroku niezawisłego sądu, ale zachęca chłopaka do odwołania się od wyroku.
- Sędziowie są niezawiśli w zakresie swojego orzecznictwa, ale w tym wypadku nie mam żadnych wątpliwości, że to jest rozstrzygnięcie sądu pierwszej instancji i mam nadzieję, że ta osoba od tego wyroku złoży apelację - skomentował całą sprawę.
Jak zapewnił, chłopak z pewnością otrzyma pomoc prawną od jednego z ośrodków, które współpracują z ministerstwem sprawiedliwości, gdy tylko się o nią zwróci.