Gazeta Polska: SMOLEŃSKA ZEMSTA TUSKA Czytaj więcej!

Były wiceszef MON Mołdawii: „Prowokacje w Naddniestrzu nasilą się w październiku”

Jest oczywiste, że Rosja w dalszym ciągu będzie próbowała uniemożliwić Mołdawii integrację europejską. Zwłaszcza teraz, gdy nasze władze ogłosiły, że równolegle z wyborami prezydenckimi 20 października 2024 roku odbędzie się referendum w sprawie integracji europejskiej. Bliżej tego terminu będziemy najprawdopodobniej świadkami wzmożonych prowokacji na terenie niekontrolowanym przez Kiszyniów - mówi portalowi Niezalezna.pl były wiceminister obrony Republiki Mołdawii, były przedstawiciel kraju w NATO i UE, dyrektor Euroatlantyckiego Instytutu Konsolidacji i Stabilności w Kiszyniowie Radu Burduja.

Wojsko mołdawskie - zdjęcie ilustracyjne
Wojsko mołdawskie - zdjęcie ilustracyjne
arch. - www.facebook.com/MDAarmy/photos_by

WERSJA UKRAIŃSKA / Українська версія

Jak z perspektywy Mołdawii wyglądają możliwe scenariusze rozwoju sytuacji z separatystycznym Naddniestrzem?

Oba człony, które de facto tworzą rząd w Naddniestrzu – oligarchiczny, reprezentowany przez korporację firm prywatnych o nazwie „Szeryf” [założoną w 1993 r.] i prorosyjski, reprezentowany przez „siłowików” [polityków z najwyższych szczebli władzy, wywodzących się z wojska lub służb specjalnych] – wolałyby, aby Naddniestrze utrzymało dotychczasowe status quo szarej strefy, gdzie kwitnie przemyt i nastroje prorosyjskie.

Natomiast zwykli obywatele rozumieją, że przebywanie w szarej strefie oznacza biedę i niepewność, brak przyszłości dla siebie i swoich dzieci. Dlatego tak wielu mieszkańców Naddniestrza stara się o paszporty mołdawskie, rumuńskie czy bułgarskie, aby móc podróżować i pracować w Unii Europejskiej. Wielu z nich przyjeżdża na zakupy do Kiszyniowa i Jass [w Mołdawii]. Ludzie chcą godnej pracy i wynagrodzenia, chcą spokoju. Jest to zbieżne z interesami mieszkańców prawobrzeżnego Dniestru i ludności Republiki Mołdawii.

Radu Burdujaarch. / euroatlantic.md

Te dwa czynniki: z jednej strony obawa przed bezpośrednią konfrontacją, z drugiej – chęć zachowania status quo – wyjaśniają powściągliwą postawę tzw. władz Naddniestrza co do żądań Kremla dotyczących organizowania prowokacji wobec Kiszyniowa. Chociaż prowokacje nadal się zdarzają.

Pamiętamy, jak [17 marca br.] dron spadł na helikopter, który stał w jednostce wojskowej w Tyraspolu. [W wyniku tego maszyna spłonęła, zaś o incydent naddniestrzańscy separatyści oskarżyli mołdawskie władze.] Podobne prowokacje zdarzają się także na poziomie politycznym. Na przykład 24 lutego br. przywódcy Naddniestrza wszystkich szczebli zebrali się, aby przygotować i opublikować apel do Rosji, wzywający do ochrony Naddniestrza.

Warto zauważyć, że taki sam apel wystosowali do ONZ, OBWE i USA.

Jeśli chodzi o scenariusze przyszłości: los Mołdawii i Naddniestrza w dużej mierze zależy od wydarzeń na froncie w Ukrainie. Dopóki Rosja nie będzie odnosić poważnych sukcesów na froncie ukraińskim, separatyści [z Naddniestrza] nie będą stanowić zagrożenia militarnego dla Mołdawii. Stwarza to strategiczną przewagę dla Kiszyniowa i korzystne warunki do przyspieszenia naszych wysiłków na rzecz reintegracji Mołdawii. W takiej sytuacji władze Mołdawii powinny zintensyfikować te wysiłki.

Jak ponownie zintegrować Naddniestrze z Mołdawią i zminimalizować tam czynnik rosyjski?

Ważną rolę odgrywa obecność w Naddniestrzu grupy operacyjnej wojsk rosyjskich. Przebywa tam nielegalnie, naruszając neutralny status Mołdawii.

Jest oczywiste, że ten kontyngent musi zostać wycofany, razem z amunicją, zgodnie z deklaracją końcową OBWE ze Stambułu z 1999 roku. [Rosja zapowiedziała wówczas wycofanie do roku 2002 pozostających w Naddniestrzu rosyjskich żołnierzy i sprzętu. Nie spełniła tej obietnicy.] W przyszłości Rosja nie powinna być ponownie włączana do formatu negocjacyjnego „5+2” [czyli - Mołdawia i Naddniestrza – jako strony konfliktu, Ukraina, Rosja i OBWE – jako mediatorzy, UE i USA – jako obserwatorzy], a negocjacje powinny być kontynuowane w formacie „1+1” [czyli Mołdawia i Naddniestrze].

Wtedy będziemy mogli osiągnąć postęp w negocjacjach z „władzami” w Tyraspolu.

Te kroki mające na celu przyspieszenie reintegracji Mołdawii należy wdrożyć jak najszybciej, gdyż opóźnienie może spowodować, że rozwiązanie konfliktu naddniestrzańskiego pozostanie w ślepym zaułku, co stanie się przeszkodą dla integracji Mołdawii z UE.

Jeśli Rosja nie wycofa swojego kontyngentu z Naddniestrza i będzie kontynuować ofensywę na froncie ukraińskim, oczywiste jest, że separatyści najprawdopodobniej staną się bardziej aktywni i przeprowadzą poważne prowokacje. Stanowi to realne zagrożenie dla Kiszyniowa. Nie mówiąc już o tym, że w przypadku otwarcia przez Rosję korytarza lądowego z Naddniestrzem zagrożona będzie nie tylko europejska integracja Mołdawii, ale także samo jej istnienie jako państwa. Jest oczywiste, że Rosja w dalszym ciągu będzie próbowała uniemożliwić Mołdawii integrację europejską. Zwłaszcza teraz, gdy nasze władze ogłosiły, że równolegle z wyborami prezydenckimi 20 października 2024 roku odbędzie się referendum w sprawie integracji europejskiej. Bliżej tego terminu będziemy najprawdopodobniej świadkami wzmożonych prowokacji na terenie niekontrolowanym przez Kiszyniów.

W świetle tego wszystkiego, co Pan powiedział powyżej, chciałbym zapytać, czy Mołdawia wzmacnia swoją obronę, aby przeciwstawiać się podejmowanym przez Kreml próbom destabilizacji sytuacji w republice?

Przynajmniej próbuje. Zwiększa się liczba ćwiczeń wojskowych, organizowane są zbiórki rezerwistów, wprowadzane są pewne korekty w ustawodawstwie krajowym. Ministerstwo Obrony Mołdawii zakupiło radar przeciwlotniczy. Kolejny zostanie zakupiony w przyszłym roku. Dlatego też podejmowane są pewne wysiłki w celu przywrócenia systemu obrony powietrznej, aby mogła reagować na zagrożenia ze strony dronów i rakiet.

Wysiłki te są jednak niewystarczające, a tempo budowania potencjału militarnego jest niezwykle powolne. W pewnym stopniu problem polega na tym, że kierownictwo MON-u błędnie ustala priorytety i zdaniem wielu ekspertów nie radzi sobie z sytuacją.

Istota problemu polega na tym, że przez dwa lata wojny w Ukrainie kierownictwo Mołdawii stawiało na to, że Ukraina się wybroni. I kiedy nasi sąsiedzi odnieśli zwycięstwa militarne, Kiszyniów z jakiegoś powodu zdecydował, że niebezpieczeństwo dla Mołdawii minęło. Jednocześnie po pewnych sukcesach Rosjan już w 2023 r. i na początku 2024 r. wszyscy nagle zdali sobie sprawę, że mamy tylko jeden radar, który zapewnia kontrolę przestrzeni powietrznej republiki. Nie mamy też systemów rakietowych zdolnych niszczyć cele powietrzne. Pojawiają się także pytania o system mobilizacji. Ale najważniejsze jest to, że Ministerstwo Obrony nie wie, jak przekonać i zachęcić własnych obywateli do konieczności obrony swojego kraju. Z tego powodu w jednostkach wojskowych brakuje personelu. Jedyna wojskowa placówka edukacyjna – Akademia Sił Zbrojnych – od dwóch lat nie jest w stanie przyjąć na szkolenie planowanej liczby podchorążych.

Państwa NATO aktywnie zwiększają swoje budżety wojskowe, obawiając się możliwej bezpośredniej konfrontacji z Rosją. Czy Mołdawia pójdzie za tym przykładem, choć nie jest członkiem Sojuszu?

Problemy, o których wspomniałem, wynikają bezpośrednio z ograniczonego budżetu obronnego mojego kraju. Przykładowo w ubiegłym roku na potrzeby obronne przeznaczono zaledwie 0,55 proc. PKB, w 2024 r. – ok. 0,60 proc. I choć to więcej niż w latach poprzednich, sam Pan rozumie, że przy takich środkach nie da się stworzyć takiego systemu obronnego, który byłby w stanie przeciwstawić się mogącym się pojawić zagrożeniom. Choć pod koniec 2023 r. zatwierdzono Strategię Bezpieczeństwa Narodowego Mołdawii, w tej dekadzie planuje się zwiększenie budżetu obronnego do 1 proc. PKB. Pokazuje to, że obecne kierownictwo republiki nie traktuje poważnie potencjału obronnego kraju. Biorąc to pod uwagę, perspektywy na lata 2025-2030 są rozczarowujące.

Oczywiście nasz budżet wojskowy jest częściowo uzupełniany kosztem krajów partnerskich, UE i NATO. Jednak to też niesie ze sobą pewne ryzyko, gdyż każdy kraj partnerski ma swoje priorytety polityczne, problemy wewnętrzne, które mogą mieć wpływ na stabilność udzielenia nam niezbędnej pomocy. Właściwie Ukraińcy sami to odczuli. Dopiero 20 kwietnia 2024 r. Izba Reprezentantów USA zatwierdziła pakiet pomocowy dla Ukrainy o wartości 60 mld dol. A stało się to dopiero po sześciu miesiącach wewnętrznych sporów i prób porozumienia w Stanach Zjednoczonych.

Dla Mołdawii takie opóźnienie w udzieleniu pomocy wojskowej byłoby fatalne, ponieważ nie mamy takiej głębi strategicznej, jaką ma Ukraina. Nam przykład Ukrainy pokazuje jak wygląda ryzyko, z jakim musimy się liczyć, nadmiernie polegając na pomocy zagranicznej. Przykład Ukrainy pokazuje, że na potrzeby obronne trzeba przeznaczyć nie mniej niż 2 proc. PKB. Biorąc pod uwagę zbyt wolne tempo budowania potencjału obronnego Mołdawii, część ekspertów uważa za celowe stworzenie dla kraju Formatu Rammstein [który zrzesza ponad 50 krajów i został ustanowiony w kwietniu 2022 r. w celu udzielenia wsparcia Ukrainie w obliczu rosyjskiej inwazji]. 

Przykład tego, jak Izrael skutecznie odparł połączony atak Iranu 14 kwietnia 2024 r., jest bardzo ważnym precedensem zarówno dla Mołdawii, jak i Ukrainy. Ponieważ pokazał wynik wspólnych wysiłków Izraela, USA, Wielkiej Brytanii i Jordanii. Uważam, że Republika Mołdawii powinna dążyć do znalezienia takiej formuły zbiorowego bezpieczeństwa w naszym regionie, aby chronić swoją przestrzeń powietrzną.

Rozmawiał - Wołodymyr Buha.

Tłumaczenie - Olga Alehno.

 



Źródło: Niezalezna.pl

 

Wołodymyr Buha