Biało-Czerwoni w dwóch ostatnich spotkaniach przed wyjazdem na Euro 2024 pokonali finalistów niemieckiego turnieju. Po piątkowym sukcesie z Ukrainą w poniedziałkowy wieczór Polacy wygrali z Turcją. Niestety spotkanie to okupili trzema urazami, które zmąciły radość i wprowadziły niepewność i obawę.
O ile groźniej wyglądający uraz kostki Świdra nie wywołał jakiś fatalnych skutków, o tyle niepozorny uraz Lewego okazał się groźniejszy niż wydawało się pierwotnie. Początkowo część dziennikarzy bagatelizowała problem Lewego. Mateusz Borek dzień po meczu z Turcją w jednym z programów przekonywał, że nic wielkiego kapitanowi się nie stało. Tymczasem kilka godzin później na stronach PZPN-u pojawiła się diagnoza. Naderwanie mięśnia dwugłowego uda i absencja co najmniej w pierwszym meczu z Holandią. W historię o kontuzji nie do końca wierzył trener Oranje Ronald Koeman, który zasugerował, że kontuzja Lewego może być co najwyżej sztuczką polskiego selekcjonera. O zasłonie dymnej mówili też dziennikarze jednego z holenderskich mediów.
Wszelkie wątpliwości rozwiał Michał Probierz, który potwierdził oficjalną wersję. Stało się więc jasne, że selekcjoner kadry będzie musiał wdrożyć Plan B, bo zastąpienie Roberta Lewandowskiego to coś, z czym reprezentacja mierzy się po raz pierwszy na wielkiej piłkarskiej imprezie. Probierz podjął już decyzję, że w roli kapitana Lewego zastąpi Piotr Zieliński. Znacznie trudniej będzie jednak zastąpić Lewego na boisku. Ma rację były selekcjoner polskiej reprezentacji Adam Nawałka, że zastąpienie tak wartościowego zawodnika jak Robert Lewandowski jest niemożliwe. Zresztą jego absencja w pierwszym (lub pierwszych) spotkaniu z pewnością wymusza na selekcjonerze zmiany taktyczne. Biorąc pod uwagę fakt, że nie w pełni zdrowy będzie Karol Świderski, jest prawdopodobne, że zagramy jednym napastnikiem. Tym bardziej, że z Holandią trzeba będzie zagęścić środek pola. Wielu futbolowych ekspertów, w tym Włodzimierz Lubański, jest zdania, że brak w kadrze meczowej kapitana może podziałać na pozostałych zawodników mobilizująco. Ten scenariusz jest oczywiście możliwy, ale jestem daleki od teorii, w myśl których - Polska zagra lepiej bez napastnika Barcelony niż z nim. Nie znaczy to oczywiście, że mamy w pierwszym spotkaniu czekać na najniższy wymiar kary.
Po towarzyskich spotkaniach z Ukrainą i Turcją w mediach można było usłyszeć wiele pozytywnych opinii. Niektóre wydawały się chyba przeceniać zwycięstwa bądź co bądź w konfrontacja towarzyskich, tym bardziej że długimi fragmentami wcale piłkarsko nie byliśmy lepsi od rywali. Poza tym trudno przykładać miarę jakości polskiej kadry po ostatnich dwóch meczach towarzyskich. Nie ma złudzeń, że mecze na turnieju w Niemczech nie będą miały wiele wspólnego z tym, co obserwowaliśmy ostatnio na Stadionie Narodowym. Nie tylko dlatego, że rywale będą o klasę lepsi, ale dlatego, że do spotkań towarzyskich różne zespoły podchodzą w różny sposób.
Przed trzema laty polska reprezentacja pod wodzą Paulo Sousy jechała z niemałymi oczekiwaniami. Nadzieje kibiców brutalnie ostudziła wtedy Słowacja na inaugurację turnieju. Dziś Polacy są w zupełnie innej sytuacji. Przed Euro 2024 na Biało-Czerwonych nie ciąży presja. Każdy doskonale zdaje sobie sprawę ze skali trudności związanej z arcytrudnymi przeciwnikami grupowymi. Absencja najlepszego polskiego piłkarza w jednym lub dwóch meczach grupowych dodatkowo tę presję zdejmuje. Co nie znaczy, że zmienia się cel, nadal jest nim wyjście z grupy. Będzie to zadanie niełatwe, ale realne przy systemie, który premiuje awansem cztery zespoły z trzecich miejsc w grupie. Sparingi z Ukrainą i Turcją pokazały, że Polacy mogą być skuteczni, kiedy na placu nie ma napastnika Barcelony. Wlały też w serca kibiców nadzieję związane z postawą młodzieży, szczególnie Nicoli Zalewskiego i Kacpra Urbańskiego. 16 czerwca rozpoczynamy rywalizację od starcia z przeciwnikiem, który w dwóch ostatnich spotkaniach rozbił przeciwników. Miejmy nadzieję, że Polacy w meczu inauguracyjnym pokażą nie tylko wielkie serce do gry, ale umiejętności i piłkarską mądrość. Rezultat pierwszego meczu ustawia bowiem pozycję reprezentacji, która albo ma duży komfort psychiczny, albo drugie spotkanie, staje się dlań meczem o wszystko.