Decyzja o cofnięciu kontrasygnaty premiera Donalda Tuska pod nominacją na przewodniczącego Zgromadzenia Sędziów Izby Cywilnej SN rozpaliła na nowo dyskusję o stanie polskiego sądownictwa. To kolejna – po zgłoszonej przez Donalda Tuska i Adama Bodnara propozycji cofnięciu awansów sędziowskich, które miały miejsce w trakcie rządów Prawa i Sprawiedliwości i po próbie zmiany prawa dotyczącego przerywania ciąży za pomocą rządowych wytycznych – szokująca decyzja rządu.
Portal niezalezna.pl poprosił o ocenę tych decyzji prof. Genowefę Grabowską, konstytucjonalistkę i znawczynię prawa międzynarodowego. Ekspertka nie ma wątpliwości, że doszło tu do zjawisk niezwykle szkodliwych dla polskiego wymiaru sprawiedliwości.
W oparciu o skargę sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego podjąłem decyzję o uchyleniu kontrasygnaty.
— Donald Tusk (@donaldtusk) September 9, 2024
Premier Donald Tusk uchylił swoją kontrasygnatę pod nominacją szefa szefa Zgromadzenia Sędziów Izby Cywilnej SN. Powodem miał być „błąd urzędniczy”, który to sprawił, że tzw. neosędzia Krzysztof Wesołowski został zaakceptowany przez szefa polskiego rządu na to stanowisko. W jakim trybie może nastąpić cofnięcie kontrasygnaty premiera?
W prawie nie ma trybu usunięcia kontrasygnaty. Jeżeli szef rządu kontrasygnaty udzielił, to robił to przecież z rozmysłem. A tłumaczenia, że nie wiedział, co czyni – cóż, nie sądzę, aby w tej sytuacji były adekwatne i aby premier polskiego rządu nie wiedział, co czyni, bo w takim wypadku nie powinien być premierem.
Z prawnego punktu widzenia nie jest możliwe wycofanie kontrasygnaty premiera. Kontrasygnata to nie jest wańka – wstańka, którą można raz przyznać, a potem wycofać na zamówienie. Kontrasygnata to jest konstytucyjne wsparcie premiera dla decyzji prezydenta. Skoro raz tego wsparcia udzielił – a prezydent na tej podstawie wydał i ogłosił decyzję, to koniec, kropka.
Niby z jednej strony nie jest to wańka – wstańka, jak Pani to określiła, ale z drugiej w ciągu ostatnich tygodni mieliśmy do czynienia z deklaracją o zmianie prawa za pomocą wytycznych, które zostały wydane do ustawy regulującej warunki przerywania ciąży. Tam ani jedno słowo ustawy nie zostało zmienione – zmianie uległy jedynie wytyczne rządowe. Nagle jednak z prawa dość konserwatywnego mamy do czynienia z prawem bardzo liberalnym. Jak to zatem jest z tą stabilnością prawa?
Powiem jak powinien do tego podejść prawnik: wytycznymi nie zmienia się ustawy. Wytycznymi nie zmienia się obowiązującego prawa, ani jego celu czy sensu. Od zmian jest normalna procedura. Trzeba przeprowadzić przez Sejm nową ustawę, która uchyli poprzednią. Wytyczne mogą tylko uściślać, wyjaśniać, jak stosować obowiązującą ustawę, ale nie mogą poza nią wychodzić, ani wprowadzać rozwiązań, których w ustawie nie ma. Każdy student prawa o tym wie! I każdy początkujący asystent w biurze legislacyjnym Sejmu! Wytyczne muszą się mieścić w całości w przekazie, który niesie ustawa, czyli w treści i zakresie wyznaczonym przez ustawę. Nie mogą ani zawężać, ani rozszerzać praw, sformułowanych w ustawie!
Doprecyzujmy, o jakim wyjściu poza ustawę Pani mówi? Rząd bowiem przedstawia swoją wersję prawa.
Mówimy o roli lekarza psychiatry. To jedno, ale przecież wnioski wysnuwane z wytycznych są takie, że aborcji można dokonać nawet w dziewiątym miesiącu ciąży, jeśli tego wymaga zdrowie i życie matki. Z tego, co wiem, wcześniejsza przesłanka przewidywała możliwości usunięcia ciąży ze względu na zdrowie matki, prawda? Ale nowa, rozszerzona interpretacja wytycznych (ten „dziewiąty miesiąc”) narusza przepis ustawy, która granicą dopuszczalności przerywania ciąży ustanowiła na 12-tym tygodniu. A przecież każda ustawa zostaje wydana w jakimś celu, który ustawodawca zapisuje w jej wstępie. Głównym celem tej ustawy jest ochrona życia i zdrowia matki i jej dziecka, a nie informacja o tym, jak przeprowadzać aborcję. Ustawa określa tylko dwie sytuacje, w których ochrona nienarodzonego dziecka nie będzie działała. Natomiast jeśli już rozpatrujemy warunki dopuszczalności przerywania ciąży, to wytyczne muszą w tym względzie być zgodne z ustawą, a jeśli ją zmieniają wprost lub dopuszczają interpretację rozszerzającą, „ponadustawową”- to mamy konflikt i wtedy wytycznych stosować nie możemy.
A jak ocenia Pani pomysł uzdrawiania sądownictwa cofaniem awansów sędziowskich, które miały miejsce za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy i pomysł ministra sprawiedliwości Adama Bodnara na wprowadzenie procedury „czynnego żalu”?
Chyba już cała Polska wie, że to „rozwiązanie” nie może wejść w życie. Jest niezgodne z prawem i ze zdrowym rozsądkiem! I może zacznę od zdrowego rozsądku: podzielenie sędziów, wobec których zastrzeżenia ma głównie stowarzyszenie „Iustitia”, na trzy różnie traktowane kategorie, w sytuacji, kiedy powołał ich ten sam organ (prezydent) i w identycznej procedurze (opinia KRS), nie wytrzymuje krytyki!
Druga sprawa, także kłóci się ze zdrowym rozsądkiem, a dotyczy wyroków, które ci sędziowie wydali w trakcie kilkuletniego funkcjonowania. Propozycja, aby sędziów zwolnić (wyrzucić, usunąć), ale wszystkie ich wyroki utrzymać! I gdzie tu logika? Sędzia zły i trzeba go zwolnić, ale jego wyrok dobry i w obiegu prawnym pozostanie? Gdzie tu logika?
Wreszcie, instytucja tzw. czynnego żalu, czyli pokajania się sędziego przed władzą wykonawczą! Jeśli sędzia wyrazi czynny żal, przeprosi, że przyjął awans zawodowy, pracował w okresie poprzedniego rządu i uzna to za życiowy błąd, to minister obiecuje, że będzie go lepiej traktować i nie straci stanowiska. Zapamiętajmy: minister obiecuje…
Natomiast z prawnego punktu widzenia sędzia, który uległby namowom ministra i złożył tego rodzaju wiernopoddańczy akt, po prostu narusza swoje ślubowania. Sędzia jest niezawisły i podlega tylko ustawom i konstytucji, zatem nie może spełniać życzeń żadnej władzy!
Zatem jeśli władza wykonawcza narzuca sędziom, co mają robić, to znaczy, że pozbawia ich atrybutu niezawisłości. Co więcej - jeśli sędziowie ulegną i złożą takie wymuszone oświadczenia, to naruszą swoją konstytucyjnie gwarantowaną niezawisłość. A to może prowadzić do kwestionowania ich kolejnych wyroków. Przecież każdy adwokat wykorzysta taką możliwość: „Ten sędzia nie jest niezawisły, sąd z jego udziałem jest źle obsadzony, dlatego będziemy kwestionować zapadły wyrok” – będzie mógł stwierdzić obrońca. Czy naprawdę znów chcemy wpuszczać w pułapkę cały wymiar sprawiedliwości, bo jakiś związek zawodowy szaleje w środowisku sędziowskim?
Na podstawie tych trzech przykładów z ostatnich trzech tygodni, które przytoczyłam, jaka wg Pani przyszłość rysuje się przed polskim wymiarem sprawiedliwości?
Chciałoby się zacytować: „Ciemność widzę! Ciemność!”. To bardzo niepokojące, że niedobre emocje narosły aż do tego stopnia, że w tej chwili część sędziów - np. związek zawodowy sędziów „Iustitia” - który wcześniej wspierał obecny rząd - teraz wystawia mu rachunek i stawia żądania, proponuje czystki…
Dajmy sobie z tym spokój! Mamy wyrzucić na zieloną trawkę aktywnych sędziów tylko dlatego, że się politycznie nie podobają? I to nawet, jeśli nie mieli nic wspólnego z poprzednio rządzącą partią, a tylko w tym czasie awansowali? Przecież Krajowa Rada Sądownictwa opiniowała nie tylko młodych asesorów, ale i kandydatów, którzy osiągali kolejne szczeble kariery prawniczej i mają za sobą całą żmudną drogę przebijania się przez egzaminy, a potem aplikacje i konkursy na kolejne stanowiska.
Jeżeli zaś premier i minister sprawiedliwości wdrożą system represji wobec tzw. neo-sędziów, to dojdzie do zaburzenia konstytucyjnego trójpodziału władzy, w którym władze: ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza wzajemnie się kontrolują, ale żadna nie dominuje! Tym samym będziemy mieli państwo dalekie od demokracji.
Środowisko sędziowskie jest zróżnicowane, ale nie wierzę, żeby wszyscy sędziowie byli ogarnięci „rewolucyjnym zapałem” i popierali tak daleko idące i sprzeczne z Konstytucją propozycje, jak np. żądanie czystek, czy wycofania kontrasygnaty premiera. Nie wierzę, żeby ta grupa odniosła zwycięstwo, bo byłaby to porażka całego środowiska.
Reforma wymiaru sprawiedliwości jest od dawna konieczna. Wszak sądownictwo nie było reformowane od lat 90-tych. Widać, że ten segment państwa źle funkcjonuje. W rezultacie obywatele nie mają z niego należytego pożytku…
A może wreszcie czas na poważną rozmowę, na rozmowę bez pośredników, na utworzenie odpowiedniego forum z udziałem przedstawicieli wszystkich grup sędziów, bez wyjątków i bez wykluczeń. To byłoby dobre miejsce na wyartykułowanie wzajemnych pretensji i żalów, ale i na przedstawienie wizji, jak trzecia władza powinna funkcjonować i jak powinien działać wymiar sprawiedliwości w demokratycznym państwie prawa. A skoro sędziowie swą bogatą wiedzę i życiowe doświadczenie wykorzystują niemal codziennie rozwiązując tysiące trudnych, ludzkich spraw, to wierzę, iż nadejdzie taki moment, gdy będą gotowi się porozumieć i zaakceptować konstytucyjne rozwiązanie obecnego konfliktu, zarówno dla dobra własnego środowiska, jak i dla nas wszystkich.