W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Woli miał rozstrzygnąć sprawę Tomasza Grodzkiego przeciwko Tomaszowi Sakiewiczowi. Jednak sędzia wyprosił dziennikarzy i widownię z sali informując, że podczas dzisiejszej rozprawy nie zapadnie wyrok w związku z pojawieniem się nowych dowodów w sprawie.
Przekazano, że wyrok zapadnie prawdopodobnie w przeciągu tygodnia, choć nie jest to pewne. Proces może się zatem przeciągnąć.
Sakiewicz: takiej skali nigdy nie spotkałem
Przed wejściem do sali, red. Tomasz Sakiewicz mówił:
"Nie wiem czego się spodziewać, wiem, czego oczekuję. Jeżeli istotą jest to, abym udowodnił, że p. Grodzki brał łapówki, to myślę, że wystawiłem na to dostatecznie dużo dowodów. A jeśli chodzi tylko o to, żeby zastraszyć dziennikarzy, no to nie ma rady. Sprawa jest jasna. Pytanie tylko, czy sąd stanie nie po mojej stronie, a po stronie setek skrzywdzonych osób. Ludzie w całej Polsce byli narażeni na wyłudzanie pieniędzy przez nieuczciwych lekarzy. A może jednak sąd stanie po stronie systemu stworzonego przez Tuska, w którym dziennikarze nie mają prawa krytykować polityków, jeśli ci politycy trzymają z nimi".
Co więcej, red. naczelny "Gazety Polskiej" wskazał, że "gdyby to dotyczyły jakiegokolwiek innego znanego polityka, przy takiej skali korupcji, musielibyśmy zareagować tak samo. I reagowaliśmy tak samo".
Natomiast - muszę przyznać, że takiej skali to ja nie spotkałem… Słyszałem o łapówkarstwie, tak jak każdy w służbie zdrowia, ale o takiej skali, o tak systemowym wyduszaniu z ludzi pieniędzy - często będących w tragicznej sytuacji, próbujących zapłacić często za fałszywą nadzieję, to naprawdę nie.
– dodał.
Na koniec ocenił - "tutaj trzeba stanąć po stronie tych, których naprawdę skrzywdzono. A czy mnie wsadzą, czy nie, to jest to dużo mniejsza krzywda od tych, którzy stracili bliskich, bo nie zapłacili".