Tuż przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia, minister sprawiedliwości Adam Bodnar odwołał sędziego Jacka Przyguckiego z funkcji prezesa Sądu Okręgowego w Suwałkach.
W grudniowym komunikacie posłużono się argumentami, które już wcześniej resort wykorzystywał jako pretekst do przeprowadzania czystek w sądach w całej Polsce. Czyli brak konsultacji z samorządem sędziowskim przy powołaniu na stanowisko, a także podpisanie listy poparcia dla kandydata na członka Krajowej Rady Sądownictwa. Co ciekawe, jako zarzut przywołano również piastowanie w przeszłości stanowisk w Ministerstwie Sprawiedliwości, choć przecież Bodnar obecnie współpracuje w resorcie z licznymi sędziami - głównie działaczami Iustitii i Themis.
Po odwołaniu sędzia Przygucki nie wydawał oświadczeń, ani nie komentował decyzji ministra, za to zdecydował się na inne kroki przewidziane w polskim prawie. I jest bardzo konsekwentny w działaniu.
"Uznałem, że minister postąpił w stosunku do mnie w sposób bezprawny i jest to wyraz mojej niezgody na tego typu działanie. To główna przesłanka"
- tłumaczy portalowi Niezalezna.pl (dzisiaj opublikujemy rozmowę z sędzią).
Niestety, wydarzenia minionych miesięcy jednoznacznie wskazują, że sądy i prokuratury zarządzane obecnie przez nominatów Bodnara nie zamierzają ułatwiać dochodzenia sprawiedliwości.
Zawiadomienie do prokuratury
Już w styczniu s. Przygucki złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez Bodnara dwóch przestępstw: znieważenia funkcjonariusza publicznego (art. 226 § 1 kk), a przede wszystkim przekroczenia uprawnień przy odwołaniu prezesa sądu bez podstawy prawnej i pomimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2023 r. (art. 231 § 1 kk).
Sprawa z Suwałk trafiła do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Na początku marca wydane zostało postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa.
"Wobec stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego" - uznano.
Oczywiście, Przygucki zaskarżył postanowienie, a wtedy akta zaczęły krążyć po Polsce. Zażalenie zaadresowane do Sądu Rejonowego dla m. st. Warszawy, prokuratura przekierowała do... Suwałk. Choć było wiadomo, że ten sąd najprawdopodobniej się wyłączy. I tak się stało. Wtedy dokumenty w kwietniu przesłano do Ostrołęki. Przez kilka następnych miesięcy panowała cisza, aż zapadła zaskakująca decyzja. Część zażalenia przekazano do Prokuratury Regionalnej w Warszawie ws. czynu z art. 212 kk (zniesławienie), choć Przygucki nawet o to nie wnosił. Natomiast w kluczowych kwestiach - milczenie.
Pozwy leżą i czekają
Równie zaskakujące okoliczności mają miejsce w innych sprawach, które zainicjował s. Przygucki.
W styczniu w Sądzie Okręgowym w Warszawie złożył pozew o naruszenie dóbr osobistych przez ministra Bodnara. Po dwóch miesiącach został wezwany do uzupełnienia wpisu (czyli swoistej opłaty) i od tego momentu zapanowała cisza. Nie podjęto żadnych czynności, a przynajmniej o nich nie poinformowano.
Mało tego, ponieważ sprawa trafiła do referatu sędziego, który został delegowany z "rejonu" do sądu okręgowego, Przygucki chciał uzyskać więcej informacji na ten temat, a także ewentualnej przynależności do stowarzyszeń, które wspierają działania Bodnara. Co nie zaskakuje, skoro pozwanym jest minister. Przygucki pisał w tej sprawie trzy razy. Nie dostał żadnej odpowiedzi.
Do tego dochodzą problemy z pozwem o przywrócenie do pracy, który z Suwałk trafił do Sądu Rejonowego w Białymstoku. Niedawno wreszcie wyznaczono termin rozprawy, ale na 22 października, czyli po 10 miesiącach od wniesienia pozwu!
Prywatny akt oskarżenia
Na tym s. Przygucki nie poprzestał - w styczniu skierował wobec Bodnara prywatny akt oskarżenia z zarzutem zniesławienia (art. 212 kk).
"Pomawiając pokrzywdzonego Jacka Zbigniewa Przyguckiego o postępowanie i właściwości, wskazane w treści pisma do Kolegium Sądu Okręgowego w Suwałkach oraz w treści komunikatu, zamieszczonego na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości, oskarżony Adam Bodnar dopuścił się poniżenia pokrzywdzonego w opinii publicznej, ale przede wszystkim naraził go na utratę zaufania potrzebnego do sprawowania urzędu sędziego. Zarzuty, kierowane wobec pokrzywdzonego, stanowią zaprzeczenie wszelkich przymiotów, którymi powinien cechować się, zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, każdy sędzia"
- stwierdził.
Z oczywistych względów sprawa nie mogła się toczyć w suwalskim sądzie. Dlatego na początku marcu została przekazana do Łomży - minęło kilka miesięcy i tak naprawdę nic się nie dzieje, bo Bodnara chroni parlamentarny immunitet. Musi być on najpierw uchylony, aby proces ruszył.
Pod parasolem immunitetu
Dlatego Przygucki w marcu złożył wniosek o "wyrażenie przez Senat Rzeczypospolitej Polskiej zgody na pociągnięcie Senatora Adama Bodnara do odpowiedzialności karnej w sprawie o przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego”. Najpierw został wezwany do uzupełnienia wymogów formalnych, co natychmiast zostało zrobione. Od tego minęło już trzy miesiące.
Sprawdziliśmy więc co się dzieje z wnioskiem ws. immunitetu senatora Bodnara.
"Pismami z 16 kwietnia br. marszałek Senatu skierowała wniosek do Komisji Regulaminowej, Etyki i Spraw Senatorskich (KRESS) w celu jego rozpatrzenia i uchwalenia sprawozdania wraz z propozycją przyjęcia albo odrzucenia wniosku, po umożliwieniu senatorowi Adamowi Bodnarowi przedstawienia wyjaśnień i wniosków w formie pisemnej lub ustnej. Marszałek zawiadomiła senatora Bodnara o wpłynięciu wniosku i jego skierowaniu do KRESS oraz wyznaczyła – na 14 maja br. – termin ewentualnego złożenia przez niego oświadczenia o wyrażeniu zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej"
- czytamy w odpowiedzi Centrum Informacyjnego Senatu.
Bodnar jednak nie złożył oświadczenia w pierwotnym terminie. Dopiero po piśmie przewodniczącego KRESS, wyjaśnienia wpłynęły w połowie czerwca.
"(...) wraz z wnioskiem o odrzucenie wniosku sędziego Jacka Przyguckiego i informacją o wystąpieniu do Sądu Rejonowego w Łomży o umorzenie postępowania karnego"
- przekazało CIS.
To oznacza, że Bodnar nie zamierza zrzec się parlamentarnego immunitetu. Oczywiście, komisja może podjąć inną decyzję, ale nie wiadomo kiedy ją wyda.
"Obowiązujące przepisy nie określają terminu rozpatrzenia sprawy przez KRESS, a termin jej posiedzenia nie został jeszcze wyznaczony"
- wyjaśnia CIS.
Jeszcze dzisiaj opublikujemy rozmowę z sędzią Jackiem Przyguckim