Od wielu miesięcy "Gazeta Polska" przekazywała relacje byłych pacjentów prof. Tomasza Grodzkiego, którzy twierdzili, że wręczali lekarzowi koperty z pieniędzmi. Sumy były różne - od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Grodzki nigdy się nie przyznał, choć grono świadków się systematycznie powiększało. Za to chce ukarania dziennikarzy, którzy ujawnili niewygodne fakty. Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz i dziennikarz śledczy Tomasz Duklanowski zapowiedzieli, że w najbliższą środę zorganizują briefing na którym ujawnią nazwisko ważnego świadka, który powinien zostać przesłuchany w procesie jaki wytoczył im polityk Platformy Obywatelskiej.
Pierwsze bulwersujące informacje z przeszłości prof. Tomasza Grodzkiego ujawniła prof. Agnieszka Popiela. Później zaczęli się ujawniać kolejni byli pacjenci Grodzkiego lub ich członkowie rodziny, którzy byli świadkami wręczania "kopert". Oczywiście, z zawartością.
Niedługo po tym Centralne Biuro Antykorupcyjne wszczęło w tej sprawie śledztwo. Od początku grudnia ub.r. nadzoruje je Prokuratura Regionalna w Szczecinie. Cały czas jest to postępowanie w sprawie, nikomu nie postawiono zarzutów.
Jak jednak informował portal Niezalezna.pl w ubiegłym miesiącu, funkcjonariusze ze szczecińskiej delegatury CBA przesłuchali już 55 osób. Są to świadkowie, którzy potwierdzają wręczanie pieniędzy prof. Tomaszowi Grodzkiemu w okresie, kiedy był on ordynatorem i dyrektorem Szpitala Szczecin-Zdunowo. Są to nie tylko byli pacjenci, ale także ich rodziny i znajomi.
Część z tych osób opowiedziała w Radio Szczecin i na łamach "Gazety Polskiej" o sytuacjach, gdy wręczali pieniądze Grodzkiemu. Oczywiście, zdecydowały się również zeznawać w CBA i prokuraturze.
Tomasz Grodzki, który konsekwentnie zaprzecza oskarżeniom o przyjmowaniu łapówek, pozwał m.in. dziennikarzy opisujących ten proceder. Skierował m.in. prywatne akty oskarżeń.