Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Zielona koniczyna więdnie. "Gazeta Polska": PSL wybierze zarządzającego masą upadłościową

15 listopada mają odbyć się wybory prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego i władz centralnych. Jest niemal pewne, że stanowisko obejmie po raz kolejny Władysław Kosiniak-Kamysz, który będzie najprawdopodobniej jedynym poważnym kandydatem. Jednak nie świadczy to o sile partii. Raczej o tym, że nie ma się już o co bić - pisze "Gazeta Polska".

Sondaże nie rozpieszczają polityków PSL-u. W najnowszym badaniu Ogólnopolskiej Grupy Badawczej ugrupowanie Kosiniaka-Kamysza ma 2,17 proc. poparcia i przegrywa nawet z partią Razem. Ten wynik i tak nie jest najgorszy. Sondaż Opinii24 dla TVN24 z początku października dawał PSL 1,3 proc. poparcia. Średnia sondażowa z ostatniego miesiąca wynosi 1,78 proc. Wyniki mówią jasno. Jeżeli wybory odbędą się w najbliższym czasie, to Ludowcy znajdą się poza parlamentem, a jedyną reprezentacją, jaką mogą zyskać, są senatorowie, i to tylko wtedy, gdy dogadają się w ramach paktu senackiego. Oczywiście działacze PSL-u nie przyjmują do wiadomości wyników badań. – PSL zawsze jest niedoszacowany – mówią zagadywani o wyniki. 

Kryzys zagląda w oczy

I rzeczywiście patrząc na historię, mają rację. Problem jest jednak taki, że ostatni raz PSL samodzielnie startowało w 2015 roku. Będąc w koalicji rządzącej cudem prześlizgnęło się nad progiem – zdobywając 5,13 proc. głosów. Wtedy jednak temperatura sporu politycznego była dużo niższa, a frekwencja ledwo przekroczyła 50 proc. Dla porównania w 2023 roku do urn poszło 74 proc. Polaków. Oznacza to, że wynik na poziomie z 2015 roku nie przeszedłby nad progiem. Nie da się również ukryć, że tendencje nie sprzyjają Ludowcom. W 2015 roku partia miała ponad 100 tys. aktywnych członków. Dziś liczba ta spadła do około 80 tys. Fatalnie układają się również rządy po 2023 roku. Jeżeli ktoś łudził się, że partia odzyska wigor i głosy środowisk wiejskich, to jednak musiał się rozczarować. Dziś polska wieś przeżywa olbrzymi kryzys, a jednocześnie wśród ludzi dominuje poczucie, że PSL nic nie robi. W tym sezonie, gdy rolnicy sprzedawali plony poniżej kosztów produkcji, minister Stefan Krajewski zaproponował im nisko oprocentowane kredyty. Farmerzy boją się również skutków umów międzynarodowych. Rząd – mimo że obiecywał działanie – nie zrobił finalnie nic, aby zablokować umowę z Mercosur. W ubiegłym tygodniu weszła również w życie umowa z Ukrainą, która w większym stopniu otwiera rynki europejskie na towary ze wschodu. Równolegle UE przygotowuje się do cięć we wspólnej polityce rolnej i faktycznie będzie likwidować ten mechanizm finansowy.

Tymczasem reakcja rządu jest żadna. Dość powiedzieć, że PSL krytykują już nie tylko przedstawiciele opozycji, ale również koalicja. Bezkarnie bije w niego m.in. Michał Kołodziejczak. To, że nastroje nie są najlepsze, pokazuje też fakt, że ze stanowiskiem pożegnał się Czesław Siekierski. W niecałe dwa lata mamy już dwóch ministrów. – PSL nie ma już czego szukać na wsi – powtarzają rolnicy. Dlatego Ludowcy potrzebują szybkiego sukcesu.

Wręcz gardłową sprawą staje się dla nich załatwienie tematu dwukadencyjności. Nadal bowiem tzw. wieczni wójtowie i burmistrzowie to bezpośrednie zaplecze polityczne PSL-u. Ludowcy rządzą w około 400 gminach w Polsce. Do tego należy dodać wielu bezpartyjnych, którzy sympatyzują z partią zielonej koniczyny. Dodatkowo warto dodać, że jeżeli przepisy nie zostaną zmienione, to w 2029 roku ze stanowiskami będzie musiało pożegnać się 61 proc. samorządowców. To duża liczba. Wzięcie ich w obronę może zapewnić przychylność. Problem jest jednak taki, że Kosiniak-Kamysz nie będzie miał siły, by przeprowadzić zmiany. Projektu nie popiera Polska 2050, czyli satelita Ludowców w ramach Trzeciej Drogi. To zresztą również przyczyna, dla której PSL traci zrozumienie. W 2023 roku wystąpił na wspólnych listach z ludźmi, którzy zdają się zwalczać styl życia związany z prowincją.

Symbolem jest oczywiście działanie Ministerstwa Klimatu i Środowiska, w tym walki m.in. z myśliwymi. 

Budowanie nazwisk

Nie należy się więc spodziewać spektakularnych wzrostów sondażowych. Nic dziwnego, że między działaczami toczy się dyskusja o to, do kogo „dokleić się” w wyborach w 2027 roku. Jedna opcja – w kierunku której ciąży Władysław Kosiniak-Kamysz – to oczywiście Koalicja Obywatelska. Druga to obóz Prawa i Sprawiedliwości. Ku prawicowej koalicji przekonują politycy bardziej konserwatywni. Na razie nie wiadomo, która szala przeważy. Sam prezes Kosiniak-Kamysz twardo twierdzi, że Ludowcy pójdą sami do wyborów. To jednak może być tylko gra. Zauważalne jest jednak jedno. W tej kadencji wyjątkowo budowane są nazwiska, a mniej jest zespołowej gry. Tak jakby PSL chciał wypromować poszczególnych polityków. Z pewnością udaje się to Miłoszowi Motyce i Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi. Rozpoznawalność budują również Krzysztof Paszyk, Dariusz Klimczak, Stefan Krajewski i Urszula Pasławska. Wyrobienie własnej marki ma ułatwić walkę o miejsca na listach. Wszyscy wymienieni w ramach tegorocznych wyborów wewnętrznych wybrani zostali prezesami wojewódzkimi partii. Urszula Pasławska wysadziła z siodła senatora partii Zbigniewa Brzezina, który przez lata rozdawał karty. Co oznacza zmiana? To opisała „Gazeta Wyborcza”. „Zwolennicy Brzezina spodziewają się niekorzystnych dla nich zmian na stanowiskach w agencjach, biurach i instytucjach obsadzonych przez PSL. Ci, którzy byli dotąd wierni byłemu szefowi, będą musieli ustąpić miejsca osobom, które wspierały w tych wyborach Pasławską” – czytamy. Podobne roszady dokonały się w innych częściach kraju. W zachodniopomorskim Jarosława Rzepę wygryzł Marcin Łapeciński. Są jednak regiony, gdzie niewiele się zmieniło. Przykładem może być Adam Jarubas w województwie świętokrzyskim, Krzysztof Hetman na Lubelszczyźnie, Piotr Dziedzic na podkarpaciu czy Adam Struzik na Mazowszu. 

Wyprowadzanie sztandaru

Prawdziwe wybory dopiero przed nami. O ile Władysław Kosiniak-Kamysz ma zwycięstwo w kieszeni, a jego kontrkandydat będzie jedynie startował pro forma (poprzednim razem był to Stefan Krajewski), to ciekawe będą wybory na inne stanowiska. Znowu dojdzie do konfrontacji między Piotrem Zgorzelskim a Waldemarem Pawlakiem. Wicemarszałek Sejmu ma bowiem kandydować na szefa rady naczelnej PSL-u. Przed Ludowcami bardzo trudne dwa lata. W dołach partyjnych dominuje jednak przekonanie, że w tym momencie to już zarządzanie masą upadłościową. I to w chwili, gdy PSL obchodzi 130 lat istnienia. Dlatego brakuje chętnych na stanowisko prezesa. 

Źródło: Gazeta Polska