W rozmowie z naszym portalem europoseł Elżbieta Rafalska wskazała na fakt, iż świadczenie „800 plus” będzie istotną kwotą wspierającą budżety rodzinne Polaków. Jednak – dodała minister Rafalska – jeżeli opozycja wygra najbliższe wybory, to znajdzie tysiąc powodów, żeby powiedzieć, iż pieniędzy na „800 plus” nie ma!
Wprowadzała Pani program „500 plus”, który zmienił życie Polaków. Czy program „800 plus” ma szansę na odegranie podobnej roli? Ponownie polepszy status życiowy mieszkańców Polski?
Od samego początku wprowadzenia świadczenia wychowawczego „500 plus” ten program znacząco wspierał rodziny z dziećmi. W szczególności, rodziny z większą liczbą dzieci. Bo od drugiego dziecka było to świadczenie bez kryterium dochodowego. A od 2019 jest na każde dziecko.
Jeżeli więc dzisiaj, po siedmiu latach obowiązywania programu „500 plus”, świadczenie zostało podniesione o ponad 50 proc., czyli o 300 zł, oznacza to, że będzie ono nadal istotną kwotą wspierającą budżety rodzinne. A poziom finansowania polityki prorodzinnej, czyli adresowanej do rodzin, pozostanie bardzo wysoki. I to w trudnym okresie, w którym mamy ciągle inflację.
Z całą pewnością więc mówimy tu o dużym wsparciu dla rodzin i o poważnym działaniu osłonowym. Ale przede wszystkim o pokazaniu akcentu, że w polityce społecznej rządu Prawa i Sprawiedliwości rodzina z dziećmi jest szalenie istotna.
A czy program „800 plus” pomoże wygrać wybory? Pojawił się przecież taki sondaż, w którym aż 66 procent ankietowanych uważa, że dzięki postulatom wygłoszonym przez Jarosława Kaczyńskiego na „Ulu Programowym” Prawo i Sprawiedliwość zwycięży.
Proszę zobaczyć: my prowadzimy politykę inwestycji społecznych adresowanych do wielu grup potrzebujących. I naprawdę te inwestycje społeczne są bardzo kompleksowe i stanowią rozwiązywanie społecznych problemów. I na szczęście mieliśmy czas na wprowadzanie wspomnianych inwestycji, gdyż rządzimy już osiem lat. Myślę tu również o polityce na rzecz osób starszych.
Więc absolutnie nie jest to działanie wybitnie wyborcze, tylko działanie rozwiązujące nowe problemy społeczne. Po ośmiu latach prowadzenia polityki prospołecznej trudno zatem powiedzieć, że nastąpił jakiś zwrot. Raczej jest konsekwencja w dążeniu w pewnym kierunku i pokazanie naszej wiarygodności. Również pokazanie Polakom, iż dzielenie się dochodami z budżetu państwa jest adresowane także do rodzin. I to w sposób, w który nikt wcześniej polityki społecznej nie prowadził.
I cały czas zwracam uwagę na jedną rzecz. Bo często się mówi, że chodzi o „socjal”, że idziemy w kierunku socjalnym. Tymczasem to świadczenie powszechne! Nieoparte o kryterium dochodowe. A z drugiej strony, nie jest tak, że korzystają z niego (tak jak niektórzy próbują powiedzieć) niepracujący. To jedna z największych bzdur, którą próbuje się uderzyć w ten program, obniżając jego rangę i obrzydzając go. Przecież miliony rodzin z niego korzystają.
Wróćmy jednak do wyborów. Bo przecież program „800 plus” będzie obowiązywać od 1 stycznia przyszłego roku. Co, jeżeli opozycja wygra jesienne wybory?
Dla opozycji, a zwłaszcza dla Donalda Tuska, program „800 plus” to tylko narzędzie do wygrania wyborów. Zresztą Tusk co tydzień robi zwroty w poglądach dotyczących „800 plus”. Każdego tygodnia mówi co innego!
Jeżeli sondaże pokazują, że zmiana zdania mogłaby być pomocna, to Donald Tusk powie: „Tak! Podnieśmy kwotę nawet za dwa tygodnie”. Mimo że tydzień wcześniej, mówił, że „królowie życia” korzystają z naszych programów! Ci, co nie pracują, piją alkohol. Może biją żonę. I tak dalej.
Tego typu podejście jest dla niego po prostu kompromitujące. I absolutnie „pod publiczkę”, pod kampanię wyborczą. Ale przede wszystkim – jak zwykle – atakujące tą politykę społeczną, którą realizujemy. I pokazujące, że po drugiej stronie nie ma kontrpropozycji.
Żadnego kompleksowego spojrzenia lub choćby próby pokazania swojej odrębności, Ale to już jest ta największa słabość Koalicji Obywatelskiej, która zna tylko jeden program: anty-PiS!
W takim razie powiedzmy jasno: jeżeli opozycja wygra wybory, to czy wprowadzi program „800 plus”, czy go nie wprowadzi?
Moim zdaniem, opozycja znajdzie tysiąc powodów, żeby powiedzieć – na przykład – że pieniędzy nie ma, bo Prawo i Sprawiedliwość zostawiło zły budżet. Albo będzie informacja, że mamy kryzys, albo grozi nam kryzys; że są obawy, albo w ogóle jest gorsza sytuacja, niż oni mogli się spodziewać.
Z całą pewnością więc nie będą realizowane nasze przełomowe programy identyfikowane z Prawem i Sprawiedliwością. Bo jeżeli dzisiaj mówi się, że wszystko, co robił PiS, jest złe, i głównym celem jest pokonanie PiS-u, to nie można powiedzieć, że wśród naszych projektów było jednak coś dobrego. Dlatego jestem głęboko przekonana, że te programy zostaną zamknięte. Być może będą realizowane w jakiejś zupełnie odrębnej, mocno okrojonej formule, której dzisiaj się nie ujawnia.
I widać, że jeżeli trzeba się posłużyć kłamstwem, żeby odsunąć PiS od władzy, to z dużą swobodą – jak nawet zalecają niektórzy profesorowie – opozycja może to robić.
Rozgrzeszenie jest gwarantowane, bo PiS jest wszelkim złem. A jeżeli tak jest, to w takim razie nasze programy są „do gruntu” też złe. Co twierdzi opozycja! Absolutnie więc nie można wierzyć w to, że owe programy zostaną utrzymane. Ich trwanie nie jest dzisiaj „wyborczą marchewką” Platformy Obywatelskiej.
Wspomniała Pani o zmianie formuły dotychczasowych programów społecznych. Być może - tak, jak sugeruje Lewica – zostaną one zamienione na programy socjalne. A więc zostanie ustalone jakieś kryterium dochodowe, na podstawie którego będzie przyznawane „500 plus”, „300 plus” i tak dalej…
Lewica dzisiaj próbuje określić obszar swojego oddziaływania. Obszar, który zawsze był socjalny.
Tymczasem my powiedzieliśmy, że polityka rodzinna jest adresowana do wszystkich rodzin. I dlatego są to programy powszechne, niestygmatyzujące. Choćby dlatego, że niektóre osoby nie chcą być identyfikowane z pomocą społeczną. A poza tym, mają lepszą sytuację materialną.
A dla nas rodzina, a w szczególności dzieci w tej rodzinie, jest największą wartością. Wiemy przecież, że mamy problemy demograficzne. Dzisiaj ponosimy konsekwencje wielu zaniechań w tym względzie. Ale też zmian kulturowych. Również wojny na Ukrainie i lockdownów. pandemii. A więc wydarzeń z ostatnich trzech lat. Także spadku liczby młodych kobiet, które mogą rodzić dzieci. W następstwie tego wszystkiego mamy teraz taką, a nie inną sytuację.
A co pani sądzi o pomyśle Polskiego Stronnictwa Ludowego, które twierdzi, że trzeba dać „800 plus” tylko tym rodzicom, którzy pracują?
Najważniejsze: Polska nigdy nie miała tak niskiego bezrobocia! To historycznie najniższe bezrobocie w Polsce w okresie transformacji. Mamy więc największą liczbę pracujących Polaków. Mamy najwyższe wskaźniki pracy kobiet. I w ogóle aktywność zawodowa Polaków poprawia się. Nie ma żadnych danych, które pokazywałyby, że Polacy nie chcą pracować. A takie są sugestie wynikające z tego, co mówi Kosiniak-Kamysz.
Zupełnie więc nie rozumiem stanowiska byłego ministra pracy i polityki społecznej. Czyli gdyby matka miała piątkę lub szóstkę dzieci i nie pracowała, to należałoby zabrać jej świadczenie wypłacane rodzicom dla ich dzieci? To całkowicie niezrozumiałe.
Niesprawiedliwe! Bardzo krzywdzące rodziny!
Jeżeli zaś mamy takie sytuacje, w których jakieś nieprawidłowości są w rodzinach, to zajmują się tym służby społeczne. I „pięćsetka” była i nadal jest kontrolowana poprzez wywiad środowiskowy. A po jego przeprowadzeniu, można z daną rodziną zawrzeć „kontrakt socjalny”, poprowadzić pracę socjalną. Ale w porównaniu do powszechności programu „500 plus” skala tego naprawdę jest niewielka. Zapewne Kosiniak-Kamysz doskonale o tym wie. Tylko próbuje pokazać swoją odrębność.
Nie wiem, jak to się stało ale – niestety - opozycji trochę udało się przykleić do programu „500 plus” „łatkę”. Zbrukać trochę ten program tym, że – według nich - bierze go „patologia”. To jest zaś nie tylko obraźliwe dla Polaków, ale przed wszystkim niesprawiedliwe i krzywdzące. Bo skala osób biorących zasiłki socjalne czy korzystających z pomocy społecznej albo będących na bezrobociu,jest w Polsce najniższa i ciągle spada. Więc nie ma żadnych takich danych, które by mówiły, że mamy jakiś poważny problem. To tylko próba uzyskania poparcia tych osób, którym błędnie wydaje się, że z programu „500 plus” w większości korzystają takie osoby, które nie pracują. Którym może nie chce się pracować. Tymczasem nie ma potwierdzenia tego w absolutnie żadnych danych!
Cały czas mówię: pokażcie mi takie dane! Przeprowadźmy dyskusję merytoryczną!
Powiedzcie publicznie, jak by to wyglądało. Niech wyciągną swoje projekty! Niech Kosiniak-Kamysz powie (poza tym głównym hasłem), jakie będzie konkretne rozwiązanie wtedy, jeżeli ktoś nie może dostać pracy, szuka jej albo będzie na zasiłku dla bezrobotnych, bo na chwilę straci jakąś pracę z powodu likwidacji zakładu pracy lub jego upadłości bądź z innego powodu.
Oczywiście, to temat na większą dyskusję. Bo dzisiaj są tylko rzucane hasła. Wszystko po to, żeby pokazać albo swoją odrębność albo „popłynąć z nurtem”. I coś „urwać” Prawu i Sprawiedliwości.
Wydaje się, że Kosiniak-Kamysz, który mówił o tych, co nie pracują i pobierają „500 plus”, „idzie” tu za Donaldem Tuskiem nadmieniającym o „królach życia”, którzy „nie splamili się pracą”. I zastanawiam się, czy w ogóle są takie polskie rodziny, w których absolutnie nikt nie pracuje...
Nawet jeżeli gdzieś zdarzają się, z całą pewnością jest to jakaś śladowa ilość. A takie problemy występują w wielu społeczeństwach. Również na Zachodzie.
Jeżeli zaś chcemy mówić o rodzinach zdezintegrowanych (bo słowo „patologiczne” mocno się zużyło), to chcę panu powiedzieć, że uzależnienia od alkoholu, hazardu, narkotyków; zaniedbania wychowawcze czy różnego typu nieprawidłowości zdarzają się w różnych środowiskach. W Polsce błędnie próbuje się przypisywać to tylko osobom o niskich dochodach. Tymczasem sytuacja jest bardziej złożona.
Myślę, że Kosiniak-Kamysz popełnia tu duży błąd. Ale przede wszystkim jego propozycja jest głęboko niesprawiedliwa. Do głębi krzywdząca rodzinę! Sformułowana z powodu jakiejś mikroskali.
Na przykład w gminie jest jedna niepracująca matka, która ma piątkę czy trójkę chorujących dzieci lub dzieci niepełnosprawne. Ona mieszka gdzieś na wsi, do pracy musiałaby dojeżdżać trzydzieści kilometrów, a nie ma komunikacji. I co? Mamy ją jeszcze karać za to? Albo ma zostawić te dzieci?
Pomysł Kosiniak-Kamysza jest również pozbawianiem rodziny jej autonomii, wolności.
Dlatego, że jak rodzina chce podjąć decyzję, że pierwsze trzy lata poświęcamy wychowaniu dzieci, bo w gminie nie ma żłobka; albo dzieci chorują i źle go znoszą, lub rodzice po prostu dokonują takiego wyboru, to chcemy ich karać za to odcięciem od wsparcia publicznego?
Żeby już nie zdecydowali się na kolejne dziecko? Chore, chore! I mówi to lekarz!
Wróćmy jeszcze do Donalda Tuska, który nagle chce na „Dzień Dziecka” dać „800 plus”. Co Pani sądzi o takim „prezencie”?
Oczywiście liczy, że na taki „lep” niektórzy mogą się nabrać. Bo to całkowicie niewiarygodne. Niepoważna propozycja! Oceniam ją jako próbę dogonienia Prawa i Sprawiedliwości. Ale dla przewodniczącego PO to naprawdę „grząskie tereny”.
Ostatnie wypowiedzi Tuska ośmieszają i kompromitują tego polityka, który jeszcze wczoraj twierdził: „to kosztowne zagrożenie! Pieniądze będą zmarnotrawione!”. A po tygodniu mówi: „Nie! Dajmy! Tylko dajmy dużo więcej!”. Dwadzieścia pięć miliardów więcej!
Raptem okazuje się, że „przejrzał na oczy”! Bo być może przeanalizował jakieś wyniki sondażowe. Albo zobaczył, że Prawo i Sprawiedliwość konwencją programową zrobiło gigantyczny „krok do przodu”. I jak zwykle pokazało konkretne rozwiązania. Odpowiedziało na potrzeby Polaków, podsumowało część naszych konsultacji społecznych, czyli ostatnio prowadzonych rozmów z Polakami.
Więc myślę, że przywołane przez pana słowa Tuska o „800 plus” to frustracja, poczucie bezsilności wobec tego, z czym się spotyka, widząc kompetentne, merytoryczne debaty i dyskusje, do których jego ugrupowanie nie jest zdolne.
A propos debat: czekają nas jeszcze dwie konwencje PiS - w czerwcu i we wrześniu. I nasuwa się pytanie: można spodziewać się ogłoszenia na tych konwencjach jakichś kolejnych programów społecznych?
Było oczywistym, że na pierwszej konwencji programowej nie zostaną one wszystkie przedstawione. Prace dalej trwają i następne programy społeczne będą stopniowo prezentowane. To tylko kwestia czasu!