"Fragmenty, sam zwiastun, wystarczyły, żeby wyrobić sobie zdanie o tym filmie. Fakt, że ta premiera miała miejsce przed wyborami, sugeruje, że film ma jeszcze bardziej rozpalić emocje Polaków. Chodzi o to, żeby pokazać nasz kraj w złym świetle. Dlatego też Agnieszkę Holland wspiera opozycja. Uważam, że miejsce premiery, zostało wybrane bardzo niefortunnie. Tu w Białymstoku, w północno-wschodniej części Polski widzimy na co dzień, jak ciężko pracują funkcjonariusze Straży Granicznej, żołnierze Wojska Polskiego, policjanci, strażacy. Nikt z tymi ludźmi nie rozmawiał o tym, co oni przeżywają. Do funkcjonariuszy również nikt nie zwrócił się z prośbą o rozmowę, o powiedzenie tego, jak to wszystko wygląda z ich perspektywy. Nikt im nie zaproponował udziału w tym filmie" - mówi nam wicemarszałek województwa podlaskiego Sebastian Łukaszewicz (Suwerenna Polska), który zamyka podlaską listę sejmową PiS.
Niezalezna.pl: Trzy tygodnie przed wyborami odbywa się huczna premiera filmu Agnieszki Holland "Zielona Granica". Huczna, bo mimo że w kinach filmu jeszcze nie było, Polacy zostali podzieleni na tych, którzy stoją murem za polską Strażą Graniczną, tak bardzo szkalowaną w tej produkcji, i na tych, którzy uważają funkcjonariuszy za "morderców" i "bestie". Co Pan na ten temat sądzi? Widział Pan film, czy jednak fragmenty opublikowane w sieci wystarczyły, aby wyrobić sobie pewną opinię?
Sebastian Łukaszewicz: Tak, te fragmenty, zwiastuny wystarczyły, żeby wyrobić sobie zdanie o tym filmie. Fakt, że ta premiera miała miejsce przed wyborami, spowodowało, że to naprawdę była huczna premiera. Szczególnie tutaj, w Białymstoku, w północno-wschodniej części Polski. Widzimy na co dzień, jak ciężko pracują funkcjonariusze Straży Granicznej, żołnierze Wojska Polskiego, policjanci, strażacy, którzy współpracują przy terenach przygranicznych właśnie ze Strażą Graniczną. To jest po prostu policzek dla Polski, dla Polaków, a przede wszystkim dla wszystkich funkcjonariuszy i ich rodzin. Nikt z tymi ludźmi nie rozmawiał o tym, co oni przeżywają.
Jakie emocje są u nich w domach. Że jest rozłąka, że jest ból. Do funkcjonariuszy również nikt nie zwrócił się z prośbą o rozmowę, o powiedzenie tego, jak to wszystko wygląda z ich perspektywy. Nikt im nie zaproponował udziału w tym filmie. Pani Holland, zamiast tego, martwi się o los nielegalnych migrantów, którzy z pewnością próbowaliby dewastować nasz kraj od środka. Widzimy, że ci ludzie w żaden sposób się nie asymilują. Obserwujemy to, co się dzieje w Belgii, Niemczech, Francji, Szwecji.
Tych przykładów jest naprawdę wiele… Dzięki rządowi Zjednoczonej Prawicy ta sytuacja nie ma miejsca u nas w Polsce. Decyzje rządu pozwalają na skuteczną obronę naszych granic. Tutaj chodzi też o to, aby pokazać nasz kraj po prostu w złym świetle, a to robi właśnie Agnieszka Holland wraz ze swoją produkcją. Wspiera ją opozycja.
Francja, Niemcy, Szwecja, ale od kilku tygodni gorąco jest również wokół Lampedusy. Protesty mieszkańców wyspy nie przeszkadzają jednak szefowej KE - Ursuli von der Leyen, by dalej głośno marzyć o przymusowej relokacji migrantów...
Zgadza się. Ona wysnuwa takie żądania, a dobrze wiemy, że posłowie opozycji za tą przymusową relokacją głosowali. Dziwią mnie ci posłowie szczególnie z tych terenów, z Polski północno-wschodniej… Znając te problemy, oni służalczo słuchają rozkazów Donalda Tuska. Znają odczucia ludzi mieszkających tutaj, wiedzą, jak duży jest to problem, a i tak podejmują haniebne decyzje. To tak jak z głosowaniem przeciwko zaporze na granicy z Białorusią… Zamiast tego, powinni pojechać na granicę, podziękować tym ludziom za ich trud i pracę. Tutaj nawet panie z kół gospodyń wiejskich pomagają, dowożą jedzenie funkcjonariuszom, chcą pomagać na każdy możliwy sposób.
I to jest niesamowite... Zwykli ludzie pomagają, a opozycja zapowiada, że jeśli wybory wygra, zaporę rozbierze.
Prezydenci miast związani z Platformą Obywatelską mają tutaj taką słynną akcję ”nie śpij, bo Cię przegłosują”. Ja dzisiaj zrobiłem konferencję prasową w Białymstoku, gdzie zaprezentowałem takie hasła jak: “nie śpij, bo rozbiorą Ci zaporę na granicy”, “nie śpij, bo zabiorą Ci 13. i 14. emeryturę”, “nie śpij, bo odbiorą Ci 800 plus” czy “nie śpij, bo podniosą Ci wiek emerytalny”. To wszystko nas czeka, jeśli totalna opozycja dojdzie do władzy.
Niedawno opublikowano w sieci plany obronne Polski z 2011 roku. Zaakceptowane przez Tuska, rzecz jasna. Wschodnia Polska miała być wrogowi - w razie ataku - oddana. Tak po prostu. A co z tymi milionami ludźmi zamieszkującymi te tereny?
Linia Wisły za czasów rządów Donalda Tuska była linią podział na Polskę A i Polskę B. Nie tylko w kwestii obronności. To dotyczyło również rozwoju - równomiernego, zrównoważonego. Polsce B, czyli Polsce Wschodniej nie warto było ani bronić, ani tutaj inwestować. Za rządów Tuska nie było tutaj niemal żadnych inwestycji - chociażby tak jak teraz mamy mnóstwo nowych dróg. My nie dzielimy kraju na część lepszą i gorszą. Linia obrony to linia granicy państwa, a nie linia Wisły. My stoimy przy tym stanowisku twardo.
10-14 dni - tyle czasu, w myśl ekipy Tuska, bylibyśmy w stanie się bronić. To zdumiewające, że ludzie, którzy w tamtych czasach wiedzieli, jak słaba jest polska armia, teraz krytykują każdy jeden zakup nowoczesnego sprzętu...
Ta krytyka naprawdę dziwi. Nie wiem, co się za nią kryje - czy obce interesy czy przekaz płynący z innych państw. Może kiedyś się dowiemy... Może historia to pokaże. My będziemy jednak dążyć do tego, żeby konsekwentnie wzmacniać polską armię. W każdej części naszego kraju. Polacy muszą czuć się bezpiecznie. Chcemy, żeby inwestorzy u nas inwestowali, a nie z tej Polski uciekali.
Niedziela handlowa. Do wyborów zostało zaledwie kilkanaście dni, a KO z Trzecią Drogą przekrzykują się na propozycje programowe, właśnie w tej kwestii. KO chce przywrócić handel w ostatni dzień tygodnia, a pracownikom w zamian zagwarantować dwa wolne weekendy w miesiącu i podwójne wynagrodzenie za pracę w dni wolne. Natomiast koalicja Polski 2050 i PSL planuje przywrócić dwie handlowe niedziele w miesiącu. Czy Pana zdaniem, warto w to w ogóle ingerować?
Myślę, że nie ma potrzeby ingerencji, jeśli chodzi o niedziele handlowe czy niehandlowe. Społeczeństwo się do tego przyzwyczaiło. Ci ludzie, którzy pracowali w każdą niedzielę, mogą w końcu ten czas spędzić inaczej - chociażby z rodziną. To jest strzał w kolano. Większość społeczeństwa przyjęła pozytywnie, że niedzielę można spędzać w Kościele, w domu, z rodziną, z dziećmi. W wielu krajach Zachodu jest zakaz handlu w niedzielę od wielu lat i doskonale się w tym odnajdują.
Lada moment Marsz Miliona Serc. Trzeba przyznać - Tusk wyrobił sobie markę samozwańczego lidera opozycji, ale w kuluarach słychać, że być może Rafał Trzaskowski zajmie jego miejsce. W razie wygranych wyborów, miałby on nawet sprawować funkcję premiera. Wizja realna?
Widzieliśmy już różnego rodzaju podmianki w wyborach prezydenckich. Myślę jednak, że Tusk tego nie zrobi, a to, że takie doniesienia pojawiają się w mediach świadczy tylko i wyłącznie o tym, że PO nie zajmuje się planem na Polskę, a wyłącznie swoimi stołkami. Jeśli dochodzi do takich spekulacji, to pokazuje to tylko, że PO nie zajmuje się sprawami Polek i Polaków, a wyłącznie sobą.
Równie gorąco zrobiło się ostatnimi czasy wokół relacji Warszawy z Kijowem. Czy Pana zdaniem uda się odbudować to zaufanie sprzed kilku tygodni?
Przede wszystkim, myślę, że przydałoby się naszym sąsiadom trochę pokory. Nie wiem z czego to zachowanie wynika. Widać, że w tym wszystkim ręce maczają również Niemcy. A to jest bardzo złe. Nie wiem, czy te relacje będą do odbudowania. Czas pokaże. Wsparliśmy Ukrainę naprawdę bardzo mocno militarnie, przyjęliśmy tych ludzi.
To nie jest wysiłek wyłącznie rządu. To wysiłek wszystkich Polaków. Delikatnie rzecz ujmując - nie powinno to w ten sposób wyglądać.