Jedną z pierwszych spraw, jakiej podjęła się nowa większość parlamentarna, było... odwołanie członków komisji ds. badania wpływów rosyjskich w Polsce w latach 2007-2022. I choć formalnie komisja ta wciąż istnieje (ciekawe na jak długo), jej prace są zawieszone. Dlaczego była to tak priorytetowa sprawa dla tych, którzy prawdopodobnie utworzą w Polsce nowy rząd? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Teoretycznie - bez odpowiedzi...
W minioną środę posłowie uchwałą odwołali ośmiu członków Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022. Zgodnie z ustawą powołującą komisję, jej członków powołuje i odwołuje Sejm.
Tego samego dnia, co było wymuszone - jak wskazał sam przewodniczący komisji, prof. Sławomir Cenckiewicz, zaprezentowano cząstkowy raport z trzech miesięcy prac tegoż ciała. Jego treść mogą Państwo pobrać na naszym portalu:
Członek komisji ds. rosyjskich wpływów Andrzej Zybertowicz podczas konferencji powiedział, że "rekomendacje personalne składają się z dwóch części". Pierwsza część - jak wskazał - dotyczy grupy osób, które "odpowiadały za nadzór nad służbami specjalnymi RP, w tym nad SKW". Druga część - jak dodał - dotyczy "trójki funkcjonariuszy SKW w odniesieniu do następujących osób: premier Donald Tusk i minister Jacek Cichocki, ministrowie: Bogdan Klich, Tomasz Siemoniak i Bartłomiej Sienkiewicz". A jak dobrze wiemy, to właśnie ta "klika" szykuje się do zajmowania w państwie ważnych funkcji. Jacek Cichocki został już szefem kancelarii Sejmu RP. Przypadek?
Temat ten był dziś tematem przewodnim programu "W punkt", gdzie red. Katarzyna Gójska poruszyła go ze swoimi politycznymi gośćmi.
Na początku, dziennikarka zapytała Zbigniewa Boguckiego (PiS), który, notabene, jest prawnikiem, o to, co oznaczają rekomendacje takiego organu.
"Jestem prawnikiem, więc będę starał się odpowiadać kategorycznie. Pierwsza informacja - próbowano tę komisję pokazać jako twór niekonstytucyjny. Nic bardziej mylnego. Ona została powołana przez Sejm. Jej członkowie również. Po interwencji prezydenta, w składzie nie było polityków, a eksperci. Co się okazuje... Ta komisja wydaje rekomendacje. To nie jest jakieś twarde prawo. Nie pozwolono tej komisji pracować jednak dalej. To, co udało jej się ustalić, jasno wskazuje, że konkretne osoby są pewnym zagrożeniem dla funkcjonowania państwa. Ich wcześniejsze kontakty z Rosjanami, ich wpływy, wskazują na to, że nie powinni oni pełnić ważnych funkcji w państwie. Samo odwołanie członków komisji było haniebne"
I jak wskazał - "Sejm powinien zająć się sprawami Polek i Polaków, a nie komisją".
"To pokazuje jednak, gdzie jest inicjatywa i co dla nowej większości parlamentarnej jest najważniejsze. To jest próba zakopania problemu. Próba, abyśmy tego nie odkryli. Moim zdaniem powiało w Sejmie mocnym wiatrem z Moskwy. Polska była mocno infiltrowana ze służbami rosyjskimi, to nie jest tajemnica. Inne kraje, szczególnie kraje Zachodu, potrafiły w porę wyciągnąć z tego wszystkiego wnioski"
Dalej, red. Gójska pytała o to, dlaczego komisja ta nie została powołana dużo wcześniej. Np. chwilę po tym, kiedy PiS przejął władzę w 2015 roku. Jak oceniła - "komisja wykonała tytaniczną pracę, ale to Państwo nie daliście jej więcej czasu".
"W 2015 roku przejęliśmy władzę, podjęliśmy szereg reform, to się udało. Odcięliśmy się od dotychczasowej polityki "poklepywania się po plecach z Rosją". Dobrze byłoby, gdyby ta komisja była powołana wcześniej, niemniej jednak, musieliśmy zająć się równie ważnymi sprawami. Służby wciąż działały. My zmieniliśmy totalnie kierunki polityki"
Polityk podkreślił jednak, że trudno nie zgodzić się z tymi uwagami.
"Dlaczego zdecydowaliście się na zakończenie pracy komisji?" - brzmiało pytanie skierowane do posłanki Polski 2050, Ewy Schädler.
"Zdecydowaliśmy się odwołać członków komisji, bo była ona powołana w momencie bardzo politycznym, w celach politycznych, a nie w tych, o których mówimy - celach bezpieczeństwa. Ja też uważam za niebezpieczne to, że sprawy te były bagatelizowane dość długo. Może nie z powodu głupoty, ale z wiary, że ludzie są bardziej lepsi, niż bardziej źli"
"A co Cichocki robi jako szef kancelarii Sejmu? Przecież pani mówiła, że to byli ludzie naiwni" - zaznaczyła Katarzyna Gójska.
"A ja akurat uważam, że pan Cichocki jest dobrym człowiekiem" - brzmiała odpowiedź posłanki, która dodała, że "ewentualnymi nieprawidłowościami powinny zająć się służby".
Jak wiemy jednak z treści raportu - "Służba Kontrwywiadu Wojskowego będąc instytucją, której jednym z podstawowych zadań jest ochrona Sił Zbrojnych RP przed zagrożeniami ze strony obcych służb specjalnych, uległa wpływom Federacji Rosyjskiej". Jacek Cichocki był w latach 2011-2013 szefem MSW, a następnie - szefem KPRM.
"Rzeczywistość nie jest biało-czarna. Decyzje, które się podejmuje, wymagają interpretacji prawnej. Prawo nigdy nie jest zerojedynkowe. Takie podejście jest łatwe, ale odcina bardzo poważną sferę rzeczywistością, z jaką musimy się zmierzyć. Trzeba pochylić się nad tym, że to były czasy, w których nikt nie wiedział, czym skończy się bardzo otwarta polityka Europy - w tym Polski"
"Czy zasadne było przerwanie pracy tej komisji?" - na to pytanie miał następnie odpowiedzieć Marek Balt, eurodeputowany Nowej Lewicy.
"Na początek - mam nadzieję, że ta komisja wznowi pracę i będzie analizować wszystkie dokumenty, a nie tylko te potrzebne do eliminacji opozycji. Tak, jak pani powiedziała, konflikt w Ukrainie trwa od 2014 roku. Wpływy Rosji w Polsce sięgają 70 lat wstecz. W tym czasie wiele osób mogło współpracować, być pod wpływem Moskwy. My toczymy tę dyskusję od wielu lat. Też mówiłem, że taka komisja jest potrzeba. Czarzasty uważa, że ta komisja powinna nadać pracować, być uzupełniona, przeanalizować całą posiadaną wiedzę, żeby zapoznać się z relacjami, które mogą być szkodliwe dla interesu Polski. PiS rządził 8 lat, a powołali komisję przed wyborami. Przeanalizowano tylko osoby z PO. Naiwne..."
Zdaniem prowadzącej program, współpraca służb, które powinny dbać o polskie bezpieczeństwo, ze służbami rosyjskimi to jeden z najważniejszych tematów i obszarów, które powinna zbadać właśnie ta komisja.
"Nie wiemy, czy to najważniejszy temat, bo inne nie zostały nawet tknięte. Gdyby PiS lepiej spożytkował czas, to byśmy wiedzieli. Wasz człowiek, niejaki Misiewicz, załatwił wasze służby w tydzień. Powinniśmy mieć takich ludzi więcej. Braliście ludzi niepoważnych, zamiast zająć się sprawami istotnymi. Raport z ważnymi informacjami jest lekceważony nawet przez prezydenta i mówi, że nie zwraca uwagi na rekomendacje tej komisji"
Według Wojciecha Skurkiewicza (wiceszefa MON), sprawa współpracy służb była "bez wątpienia zaledwie wierzchołkiem góry lodowej".
"Na pewno te kwestie dot. tej współpracy, to jest jedno - bez wątpienia jest tam wiele zaniedbań, spraw, które powinny być wyjaśnione. W interesie również PO, PSL powinna być kontynuacja pracy tejże komisji. Ta komisja pracuje na bazie ważnych dokumentów. Jeżeli pyta pani, dlaczego ta komisja zostałą powołana tak późno - bez wątpienia to jest nasz błąd. Ona powinna rozpocząć pracę zdecydowanie wcześniej. Każda rzecz, która była podejmowana przez rząd PiS, kiedy mówiliśmy, że Rosja, Putin to zło dla całej Europy, wyśmiewano nas. Śmiano nam się prosto w twarz. Zmieniło się to dopiero w 2022 roku, gdzie zaczęto przyznawać nam rację"
"Ten rząd stawia nas wszystkich w bardzo trudnej sytuacji. PiS, Morawiecki i Kaczyński zagrali fatalnie, bardzo amatorsko, nieprofesjonalnie i bardzo cynicznie kartą ukraińską" - mówił Tusk.
Jak dodał, "z Ukrainą trzeba żyć w przyjaźni, wspierać, a jednocześnie nie zaniedbywać polskich interesów". "Oni to kompletnie zaniedbali, a kiedy zorientowali się, że to ludzi wkurza, zaczęli grać kartą antyukraińską, a później w ogóle odwrócili się od problemu na granicy" - ocenił szef PO. "To jest skandal, bo nawet w takiej sprawie jak protest kierowców, oni narażają nasze fundamentalne interesy, relacje z Ukrainą, Rosją, Europą na szwank" - podkreślił szef PO. I właśnie o tę ostatnią część dopytywała red. Katarzyna Gójska.
"Ja to odbieram jednoznaczenie. Będziemy mieli ponownie reset. Nie mam co do tego wątpliwości. Pamiętajmy, że to Putin obłaskawiał swoimi działaniami establishment polityczny w Europie. Te wyjazdy, kasa, przyjęcia wielu bardzo się podobały. Wielu polityków europejskich marzy do powrotu tych rzeczy. Proszę pamiętać, że wojna na Ukrainie trwa od 2014, ale trzeba pamiętać też o tym, kiedy Radek Sikorski jeździł do Kijowa i mówił, że albo się poddadzą, albo zginą. Swego czasu o bezpieczeństwie Ukrainy miały decydować Niemcy i Francja. Potem jednak zapomniano, że Putin zaatakował Ukrainę. Zapomnieli, że to oni mieli być gwarantem bezpieczeństwa tego kraju"