Nie dam się szantażować szpitalowi. Leczą pacjentów spoza powiatu, szpital przeinwestował, wykonuje bardzo drogie zabiegi – te słowa minister zdrowia Izabeli Leszczyny mieszkańcy powiatu żywieckiego i pracownicy szpitala uznali za skandaliczne i kompromitujące. – To nie do uwierzenia, że minister zdrowia mówi takie rzeczy – mówi rzeczniczka szpitala w Żywcu Karolina Kocięcka. Punkt po punkcie wyjaśnia „Codziennej”, jak minister Leszczyna wprowadza opinię publiczną w błąd.
Szpital w Żywcu z powodu nieotrzymywania pieniędzy z NFZ za tzw. nadwykonania jest w dramatycznej sytuacji. Jak informowaliśmy wczoraj w „Codziennej”, od poniedziałku w żywieckiej placówce nie funkcjonuje izba przyjęć. Pacjenci są więc wożeni do szpitali w Suchej Beskidzkiej i Bielsku-Białej oddalonych o ponad 20 i 30 km od Żywca. Oprócz zamknięcia izby przyjęć zdecydowano o przerwaniu pracy trzech oddziałów i dwóch poradni.
Minister zdrowia Izabela Leszczyna w reakcji na tę sytuację stwierdziła m.in., że szpital sam jest sobie winny, ponieważ przeinwestował, duża część pacjentów pochodzi spoza powiatu. Wykonuje wysokospecjalistyczne zabiegi kardiochirurgii. Jej zdaniem szpital ma niskie kontrakty z NFZ, ponieważ – jak mówiła – konsultant wojewódzki uznał, iż jest szpital wysokospecjalistyczny 20 km dalej, w Bielsku-Białej, i tam ta kardiochirurgia jest.
– Szpitale nie są po to, żeby wykonywać zabiegi, które chcą wykonywać, ale są po to, żeby wykonywać takie zabiegi, jakie zamawia u nich NFZ. Dlaczego? Dlatego, że to my i NFZ mamy mapę potrzeb zdrowotnych i na to nakładamy mapę świadczeń. Proszę sobie wyobrazić, gdyby każdy szpital w Polsce doszedł do wniosku, że interna to mu się nie opłaca, więc będzie robić ablacje i wszczepiać rozruszniki. Ponad 40 proc. pacjentów w tym szpitalu, tych wysokospecjalistycznych, to są ludzie spoza tego powiatu. Nie pozwolę, żeby szpital w Żywcu szantażował oddział wojewódzki NFZ
Te słowa wywołały oburzenie mieszkańców powiatu żywieckiego i pracowników szpitala.
– To nie do uwierzenia, że minister zdrowia mówi takie rzeczy. Po pierwsze u nas nie dokonuje się zabiegów kardiochirurgii na dużą skalę. Pani minister myli ją z kardiologią inwazyjną. Taki oddział rzeczywiście mamy i wykonujemy zabiegi. I mamy tu nadwykonania. Kontrakt opiewa na około miliona złotych, a wartość dokonywanych zabiegów na ponad 2,3 mln. Po drugie powiat żywiecki jest jednym z największych w Polsce i z dużą liczbą ludności, a więc także pacjentów. Mówienie o tym, że szpital pobliski jest 20 km od Żywca, jest nieporozumieniem. Mamy szereg miejscowości, np. przy granicy, które są oddalone od nas o 20 km, a to oznacza, że do Bielska jest już ponad 40 km
Obala także argument mówiący o tym, że leczeni są pacjenci spoza powiatu.
– Jak szef resortu zdrowia może mówić publicznie, że szpital najwyraźniej dowozi sobie pacjentów z całej Polski autobusami. Jak można zarzucać leczenie kogokolwiek spoza powiatu, jeśli od lat nie ma rejonizacji. To pieniądze mają iść za pacjentem. To pacjent ma wybierać, gdzie chce być leczony. Pacjent, a nie NFZ czy minister zdrowia! Taka jest cała filozofia systemu ochrony zdrowia. Nasze nadwykonania nie biorą się znikąd. Mówimy o leczeniu i pacjentach. Te nadwykonania oznaczają, że my wyleczyliśmy kogoś. Jak mówi ordynator naszej onkologii, jeśli on usunie nowotwór, oznacza to, że inny lekarz, inny szpital nie będzie musiał tego robić
Podkreśla, że w obecnej sytuacji pacjenci wożeni do innych szpitali oznaczają dla tych szpitali wzrost nadwykonań, bo będą one musiały przyjąć tych, których nie przyjął szpital w Żywcu. – Więc tak czy inaczej NFZ będzie musiał ponieść koszt leczenia. Tyle że odbywa się to kosztem pacjentów, ponieważ trafiają do placówek w innych powiatach, dalej od domu – mówi Kocięcka.
Dyrekcja szpitala w Żywcu mimo słów Leszczyny wciąż liczy, że uda się jej porozumieć z NFZ w sprawie płatności i wznowić normalną działalność. – Liczymy na merytoryczne rozmowy z resortem zdrowia. Staramy się o nie od wielu miesięcy. Na razie bez odzewu – mówi Kocięcka.