Do zdarzenia doszło w połowie września, kiedy radna Sylwia Cisoń jechała z dziećmi taksówką na mecz Lechii Gdańsk. W mediach społecznościowych opublikowała dramatyczną relację, oskarżając kierowcę o agresję. Twierdziła, że po zwróceniu uwagi na pomyłkę w adresie, taksówkarz miał "wpaść w szał", "wykrzykiwać wulgaryzmy", a na koniec próbować ją opluć i spryskać jej twarz gazem. Swój wpis poparła zdjęciem kroplówki, sugerując, że wymagała pomocy medycznej.
Wersja przedstawiona przez radną KO szybko legła w gruzach, gdy portal trojmiasto.pl opublikował nagranie z samochodowego rejestratora, dostarczone przez samego kierowcę. Ujawnia ono zupełnie inny obraz sytuacji. Na nagraniu słychać, jak Sylwia Cisoń w wulgarny sposób odnosi się do taksówkarza, który zachowuje spokój i posługuje się płynną polszczyzną. Wbrew jej twierdzeniom, to ona używa wulgaryzmów i kieruje pod adresem mężczyzny ksenofobiczne uwagi, mówiąc mu, by "wracał do swojego kraju".
W związku z incydentem, obie strony złożyły zawiadomienia na policję. Radna Cisoń oskarżyła kierowcę o naruszenie nietykalności cielesnej, a taksówkarz, z pochodzenia Ukrainiec, złożył zawiadomienie o znieważenie na tle narodowościowym oraz naruszenie nietykalności.
Jak poinformował oficer prasowy gdańskiej policji, asp. sztab. Mariusz Chrzanowski, materiały zebrane w sprawie zawiadomienia radnej, w tym opinia biegłego sądowego z zakresu medycyny, zostały przekazane prokuratorowi. Ten, po zapoznaniu się z dowodami, podjął decyzję o umorzeniu postępowania.
Tymczasem prokuratura wciąż analizuje sprawę zawiadomienia złożonego przez kierowcę taksówki. Decyzja w tej kwestii jeszcze nie zapadła. Po ujawnieniu kompromitującego nagrania radna Cisoń zawiesiła swoje członkostwo w klubie radnych KO i partii Inicjatywa Polska, przepraszając za swoje słowa, ale jednocześnie podtrzymując, że padła ofiarą agresji.