"Ja nie zamierzam rozmawiać z tymi, którzy w formie szantażu chcą uprawiać politykę i wystawiać swoje żądania" - tak dziś na antenie Polsat News odniósł się do strajkujących rolników, wiceminister rolnictwa - Michał Kołodziejczak. Jak widać, według resortu pod wodzą Czesława Siekierskiego, rolnicy, którzy sprzeciwiają się brakowi działań ze strony rządu, to "szantażyści".
Od wtorku w ministerstwie rolnictwa trwa prowadzony przez rolników strajk okupacyjny.
Protestujący rolnicy chcą jasnych deklaracji ze strony władz resortu, którzy - jak się okazuje - w większości zamierzają nawet z nimi porozmawiać. Wiceszef ministerstwa - Michał Kołodziejczak, który dał się już poznać jako ten, który ucieka od trudnych tematów, nazwał manifestującą grupę... szantażystami. Tak usprawiedliwił brak chęci do rozmowy z nimi.
"Ja nie zamierzam rozmawiać z tymi, którzy w formie szantażu chcą uprawiać politykę i wystawiać swoje żądania"
I brnął w to dalej: "dzisiaj taka forma szantażowania przez okupację po pierwsze jest niepotrzebna, a po drugie - według mnie - ma podłoże polityczne".
Na tego typu oskarżenia, zareagowała wczoraj Anna Gembicka, która na antenie Telewizji Republika powiedziała, że "niektóre z osób okupujących ministerstwo rolnictwa są wprost związane z Platformą Obywatelską, niektórzy są wprost związani z PSL-em, czy nawet z tymi siłami lewicowymi".
Polityk zaznaczyła, że protest rolników nie ma charakteru politycznego, ponieważ manifestacje odbywały się również w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości. Tyle że poprzednia władza realizowała ich postulaty.
Przedstawiciele protestujących rolników, którzy 19 marca br. podpisali w Jasionce uzgodnienia z Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi, przybyli we wtorek po południu do ministerstwa rolnictwa na rozmowy dot. realizacji ich postulatów. Według rolników postulaty nie są realizowane; ogłosili strajk okupacyjny i pozostali w gmachu ministerstwa, jednocześnie żądając rozmowy z premierem Donaldem Tuskiem. Ten jednak póki co - nie kwapi się do rozmowy z rolnikami.