Choć w pierwszej turze Maia Sandu uzyskała ponad 42 proc. głosów, bardzo trudno mówić o tym jako o zwycięstwie. Bo obiektywnie rzecz biorąc, Sandu nie wygrała referendum w sprawie europejskiego wyboru Mołdawii [mimo iż „za” zagłosowało 50,42 proc. obywateli, zwolennicy eurointegracji byli o włos od przegranej]. Więc teraz ma bardzo ograniczony czas na pracę nad błędami – komentuje w rozmowie z portalem Niezalezna.pl niedzielne głosowanie w Mołdawii ukraiński politolog Jewhen Mahda.
WERSJA UKRAIŃSKA / Українська версія
Po zliczeniu 99,41 proc. protokołów z komisji wyborczych, Maia Sandu uzyskała 42,31 proc. głosów. Na drugim miejscu znalazł się wspierany przez partię socjalistów były prokurator generalny Alexandr Stoianoglo (26,07 proc.), na trzecim – były burmistrz Bielc Renato Usatii (13,80 proc.).
W referendum, w którym zapytano - "czy popierasz zmiany konstytucji w związku z przystąpieniem Republiki Mołdawii do UE" - po zliczeniu protokołów z 99,5 proc. komisji, zwolenników było 50,42 proc. - przeciwników 49,58 proc. Różnica głosów wyniosła ok. 2500.
Przebieg niedzielnego głosowania w Mołdawii – zarówno wyborów prezydenckich, jak i referendum ws. proeuropejskiej przyszłości kraju - jest uważnie monitorowany na Zachodzie i na Ukrainie. Stawka dla młodej demokracji jest wysoka. Według ogłoszonych wyników dotychczasowa prezydent Mołdawii Maia Sandu wygrała pierwszą turę wyborów, zyskując 42 proc. głosów. Jak Pan uważa - czy uda się jej zdobyć reelekcję w drugiej turze?
Oglądamy dopiero pierwszy akt politycznego dramatu w Mołdawii, myślę, że rezultaty będą bardzo ciekawe. Bo niezależnie od wyników, jakie opublikowała komisja wyborcza, jest za wcześnie, aby mówić o sukcesie Maii Sandu.
Choć w pierwszej turze uzyskała ponad 42 proc. głosów, bardzo trudno mówić o tym jako o zwycięstwie. Bo obiektywnie rzecz biorąc, Sandu nie wygrała referendum w sprawie europejskiego wyboru Mołdawii [mimo iż „za” zagłosowało 50,35 proc. obywatele, zwolennicy eurointegracji byli o włos od przegranej]. Więc teraz ma bardzo ograniczony czas na pracę nad błędami.
Druga tura wyborów prezydenckich będzie dla niej trudna, bo jej rywal, pochodzący z Gagauzji Alexandr Stoianoglo uzyskał drugi wynik ogólnie w Mołdawii [ok. 27 proc. głosów w pierwszej turze], a był pierwszy pierwszy w samej Gagauzji [prorosyjskim separatystycznym regionie Mołdawii]. Czyli Gagauzja, jak widzimy, zaprezentowała stanowisko „antysanduowskie”. Wiadomo, że w drugiej rundzie Stoianoglo będzie starał się rozegrać swoją grę.
Tymczasem zdobywca trzeciego miejsca - Renato Usatîi [ok. 14 proc. głosów w pierwszej turze] - będzie próbował „sprzedać” swój punkt widzenia, pozycję oraz głosy. A to naprawdę może mieć wpływ na ostateczny wynik wyścigu prezydenckiego. Dlatego będziemy świadkami poważnego starcia.
Zakładam jednocześnie, że Kreml, który stoi za wpływem na sytuację w Mołdawii, może na chwilę pozostać z dala od dalszych losów wyborów prezydenckich i wrócić do gry w momencie wyborów parlamentarnych [w 2025 r.]. Bo przypomnę, że Mołdawia jest republiką parlamentarną.
Tym bardziej ciekawa staje się sytuacja w Gruzji, gdzie w najbliższy weekend odbędą się wybory parlamentarne, w których stawka jest niezwykle wysoka. Partia rządząca [prorosyjska] Gruzińskie Marzenie dąży do zachowania większości konstytucyjnej i dalszego sprawowania rządów, podczas gdy opozycja walczy o ostatnią szansę. Ciekawe, że w tej sytuacji jakoś zapomniano o byłym prezydencie Gruzji Micheilu Saakaszwilim. Obecnie informacje o nim są mało widoczne. Powiem też, że jesteśmy obecnie świadkami poważnego zagrożenia istniejącego stowarzyszonego trio, które dotychczas składało się Ukrainy, Mołdawii i Gruzji.
Jakie powinno być stanowisko Ukrainy w sytuacji niepewnej przyszłości tej trójki?
Ukraina powinna mieć świadomość, że każdy prezydent Mołdawii będzie zmuszony budować stosunki z Kijowem, ponieważ Ukraina jest jednym z dwóch państw, z którymi Mołdawia graniczy. Długość wspólnej granicy ukraińsko-polskiej wynosi ponad 1,2 tys. km.
Rozmawiał - Wołodymyr Buha
Tłumaczyła i redagowała - Olga Alehno