10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Dzieciństwo naznaczone rosyjską okupacją. „W szkole uczyli, jak się chronić przed ostrzałem”

Rodzina i bliscy Anny przeżyli okupację miasta Mariupol dwa razy. Po raz pierwszy w 2014 r. – Miałam 9 lat i uczono nas w szkole jak się chronić podczas ostrzału. I wówczas działania bojowe toczyły się tylko na obrzeżach miasta, a potem wszystko minęło i żadnej okupacji nie było. Jednak tym razem, osiem lat później, wszystko wyglądało zupełnie inaczej, choć wielu jeszcze tego nie rozumiało - mówi portalowi Niezalezna.pl 19-letnia dziewczyna.

Mariupol 22 marca 2022 r.
Mariupol 22 marca 2022 r.
arch. - www.facebook.com/mvs.gov.ua

WERSJA UKRAIŃSKA / Українська версія

Co robiła Pani w Mariupolu do 24 lutego 2022 roku?

Przed wybuchem wojny na pełną skalę byłam zwyczajną 17-letnią uczennicą, w ogóle wiodłam zwyczajne życie, jak wszyscy, przygotowywałam się do egzaminów, planowałam maturę. Akurat w lutym zaczęłam aktywnie interesować się fotografią: fotografowałem przyjaciół, miasto, przyrodę... Teraz, gdy patrzę wstecz, myślę, że nie wiedząc, co nas czeka, robiłam to wszystko niby na pamiątkę. Na kilka dni przed wojną rozmawialiśmy z przyjaciółmi o tym, że może wybuchnąć.

Przynajmniej wielu było zdezorientowanych, ponieważ w środku nocy słyszeli jakieś eksplozje. Obudziłam się z tego samego powodu około 5 rano.

Wydawało mi się, że będzie tak jak w 2014 roku i z tego, co pamiętam, wtedy (miałam 9 lat) uczono nas w szkole, jak się chronić podczas ostrzału. I wówczas działania bojowe toczyły się tylko na obrzeżach miasta, a potem wszystko minęło i żadnej okupacji nie było. Jednak tym razem wszystko wyglądało zupełnie inaczej, choć wielu jeszcze tego nie rozumiało.

Przez pierwsze dni nie mogłam przestać czytać wiadomości, ciągle sprawdzałam, co i gdzie się dzieje. Zrozumieć rozwój wydarzeń było bardzo trudno.

Ale, co zaskakujące, kiedy wszystko, co możliwe, zostało wyłączone i musiałam po prostu przetrwać, mój strach zniknął. Mieliśmy szczęście, że moi rodzice zawsze mieli zapasy jedzenia, więc nie było z tym problemu. Jednak musieliśmy często chodzić do źródła po wodę, a czasami nawet topić śnieg, który niespodziewanie spadł na wiosnę w naszym południowym mieście. Przez to jeszcze trudniej było przetrwać ten cały koszmar, temperatura w mieszkaniach wynosiła 3-9 stopni. Spałam w 7 swetrach, żeby nie zmarznąć. Generalnie byliśmy bardzo zintegrowani z sąsiadami, bo wspólnie gotowaliśmy jedzenie na ognisku.

Co wówczas było dla Pani najstraszniejsze w mieście?

Najgorszy był brak łączności i komunikacji ze światem zewnętrznym. Nawet ciągłe rakiety nad głowami czy samoloty nie przerażają tak bardzo, jak utrata na kilka tygodni możliwości dowiedzenia się, co i dlaczego dzieje się w mieście. Dotarcie do informacji było trudne, udało mi się posłuchać prawdziwego radia, które działało u znajomego, gdzie nadawane były wiadomości ukraińskie, i można było dowiedzieć się, co się dzieje w kraju i co mówi się o Mariupolu. Dowiedzieliśmy się też czegoś więcej, kiedy komuś udało się złapać zasięg i zadzwonić do bliskich. Wspięłam się więc na 12-piętrowy budynek, żeby zadzwonić do mojej siostry w Estonii. Była w szoku, długo nie mogła się z nami skontaktować i myślała, że już nie żyjemy.

Jak długo przebywała Pani w mieście po rozpoczęciu wojny na pełną skalę między Rosją a Ukrainą?

Moja rodzina i ja byliśmy w mieście do 16 marca 2022 r. Tego dnia postanowiliśmy opuścić Mariupol. Po wyjeździe do centrum zdaliśmy sobie sprawę, że okolica, w której mieszkaliśmy, jest nieomal najbezpieczniejszą, ponieważ zarówno centrum, jak i obrzeża miasta tonęły w dymie i płonęły. W tym momencie płonął także Teatr Dramatyczny [symbol barbarzyństwa rosyjskich okupantów, którzy obrali za cel budynek z ukrywającymi się tam ludźmi, w tym wieloma dziećmi].

Moment, kiedy przejeżdżaliśmy obok płonącego symbolu miasta – mocno utkwił mi w głowie. Wtedy nie miałam pojęcia, że w środku są ludzie...

Droga z miasta była bardzo długa i trudna. Tego dnia tysiące ludzi próbowało uciec, staliśmy na rosyjskich punktach kontrolnych w Manguszu [przedmieście Mariupola] przez około dziesięć godzin. Następnie dotarliśmy do wsi pod Berdiańskiem [miasto i port nad Morzem Azowskim, położone w Ukrainie w obwodzie zaporoskim, od marca 2022 pod okupacją rosyjską] i tam przenocowaliśmy u bliskich. W jednym domu było nas ponad dwudziestu, ale to było pierwsze miejsce, gdzie w końcu znaleźliśmy się w cieple.

Następnie udaliśmy się do okupowanego już Berdiańska, gdzie w jednej ze szkół udzielono noclegu tym, którzy opuścili Mariupol. Jedna z rodzin, którą tam spotkaliśmy, zaproponowała, żebyśmy przenocowali u nich i pomogła nam znaleźć miejsce do zatankowania samochodu. Trzeciego dnia ucieczki w końcu opuściliśmy region Zaporoże, i wjechaliśmy na tereny kontrolowane przez Ukrainę. Ogromnie się z tego cieszyliśmy. Zawsze starałam się odwrócić swoją uwagę od tego, co się działo, żeby nie czuć strachu, ale tam po raz pierwszy od miesiąca wojny popłakałam, bo nie mogłam uwierzyć, że nam się to udało... Teraz mieszkam w Norwegii, a moi rodzice są w Polsce. Babcia wróciła do Mariupola, ale jej jest bardzo trudno widzieć miasto takim, jakim jest teraz. Mówi, że już nigdy nie będzie ono takie same.

Od maja 2022 roku miasto Mariupol jest okupowane przez Rosję. Od 30 września 2022 roku wraz z całym obwodem donieckim i trzema innymi obwodami miasto zostało nielegalnie anektowane przez Kreml.

Rozmawiał - Wołodymyr Buha
Tłumaczyła - Olga Alehno

 



Źródło: Niezalezna.pl

#Mariupol #Ukraina

Wołodymyr Buha