Niezależne białoruskie kanały w serwisie społecznościowym Telegram podają, że po raz kolejny przesunięto termin zakończenia wspólnych rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych. Oznacza to, że wojska Putina i Łukaszenki ćwiczą na Białorusi nieprzerwanie już od 80 tygodni.
O sprawie napisał także m.in. portal Charter97.org. Z informacji, do których dotarli dziennikarze, wynika, że wspólne, rosyjsko-białoruskie manewry zostały wydłużone o kolejny tydzień i zakończą się nie wcześniej niż 12 listopada. A to tylko umowna data, biorąc pod uwagę fakt, że takich "przedłużeń" było w ostatnich tygodniach kilkanaście.
Portalowi udało się anonimowo porozmawiać z jednym z białoruskich oficerów. Wskazał on, że "rosyjski personel wojskowy w dalszym ciągu przebywa na terytorium Białorusi. Jest ich wielu w Mozyrzu, Baranowiczach, Wilejce. Wspólne ćwiczenia są przedłużane właśnie po to, aby zalegalizować ich pobyt".
Jeśli chodzi o „ćwiczenia” białoruskiej armii, jest to błazenada, natomiast „wagnerowcy” prowadzą zajęcia z poszczególnymi jednostkami. Wiem, że najemnicy współpracowali z oddziałami wewnętrznymi, oficerami i snajperami.
Śmieją się z poziomu wyszkolenia naszej armii i obrażają na wszelkie możliwe sposoby, używając żargonu więziennego (...) Ponadto pozwalają sobie na dużo. Np. pijani wagnerowcy grozili karabinem milicjantowi, który ich zatrzymał.
Uważam, że chcą zastraszyć ludzi, zapędzić ich do koszar i ciągle przypominać o wojnie. Teraz cała propaganda opiera się na ostrzeżeniach, że "ktoś przygotowuje się do ataku na nas", a Łukaszenka wszystkich uratuje.
Dopóki Łukaszenka jest u władzy, takie zagrożenie pozostanie zawsze.