Tzw. sondaże aprobaty (approval rating) są ważnym elementem amerykańskiej polityki. Różnią się nieco od normalnych sondaży poparcia gdyż respondenci wyrażają w nich nie tyle własne poparcie dla danego polityka a bardziej ocenę tego, czy ich zdaniem radzi sobie z powierzonymi mu obowiązkami – na co, przynajmniej w teorii, nie powinna mieć wpływu ewentualna różnica w poglądach. Są szczególnie popularne w wypadku prezydentów, Biden w ciągu pierwszych dwóch tygodni w Białym Domu dorobił się już kilku.
Ten najnowszy został przygotowany przez ekspertów z Uniwersytetu Quinnipiac. Przeprowadzono go w dniach 28 stycznia – 1 luty. Jest o tyle ciekawy, że po raz pierwszy mniej niż połowa respondentów – 49 proc. - wyraziła opinię, że Biden radzi sobie jako prezydent. 36 proc. stwierdziło, że jest niezadowolona z tego w jaki sposób rządzi a 16 proc. nie była pewna.
Jest to jeden z najgorszych wyników od lat. W analogicznym okresie rządów aprobata dla rządów Baracka Obamy przekraczała 60 proc. a dla George’a W. Busha zbliżała się do tej granicy. Zdaniem uniwersyteckiego analityka Tima Malloya powodem tak niskiego wyniku jest to, że administracja Bidena musi równocześnie zmagać się ze skutkami społecznymi pandemii oraz jej skutkami ekonomicznymi.
W sondażach, robionych po upływie takiego samego czasu od inauguracji, gorszy wynik miał tylko Donald Trump. Później jednak aprobata dla jego rządów zaczęła rosnąć, osiągając 52 proc. przed początkiem pandemii. Był to średni wynik wśród wyborców Demokratów i Republikanów. Tymczasem wśród samych Republikanów Trump przez całą kadencję cieszył się wysoką aprobatą, która sięgnęła raz aż 94proc. (co ciekawe, stało się to wtedy, kiedy w Senacie trwał jego impeachment). Taka polaryzacja opinii wśród wyborców Demokratów i Republikanów nie była niczym dziwnym. Trump bowiem zerwał z zasadą, że prezydent nie powinien stać po jednej stronie i jego administracja była najbardziej prawicową od czasów Ronalda Reagana.
W wypadku Bidena ta partyjność opinii nadal jest widoczna. Wśród Demokratów polityka dobrze ocenia ok. 90 proc. ankietowanych, podczas gdy w wypadku Republikanów tylko 11 proc. Dla Bidena to większy problem niż dla Trumpa, gdyż od początku był promowany jako kandydat kompromisowy, który zakopie targające Ameryką podziały polityczne i doprowadzi do pogodzenia się prawicy z lewicą. Jak widać na razie nic takiego nie ma miejsca.
Ciekawostką jest to, że Biden cieszy się znacznie większą sympatią kobiet niż mężczyzn. Jakby w sondażu brały udział same kobiety, to aprobata dla niego wynosiłaby 52 proc. przy 27 proc. dezaprobaty. Swoją aprobatę dla niego wyraziło jednak zaledwie 38 proc. mężczyzn przy dezaprobacie na poziomie 45 proc. W wypadku Trumpa zwykle bywało odwrotnie. Zdaniem niektórych komentatorów wpływ na to miał agresywny styl prowadzenia polityki przez Trumpa, który bardziej przemawiał do mężczyzn, podczas gdy spokojniejszy styl Bidena bardziej podoba się kobietom. Może na to również mieć wpływ fakt, że w USA kobiety częściej głosują na lewicę a mężczyźni na prawicę.
O ile wynik Bidena ciężko uznać za imponujący, o tyle przynajmniej nadal więcej wyborców uważa, że robi dobrą robotę, niż że nie. Inaczej jest w wypadku liderów Kongresu, których cała czwórka znalazła się „pod kreską”. W wypadku spiker Izby Nancy Pelosi było to 45 proc. do 47 proc., a w wypadku lidera mniejszości w Izbie Kevina McCarthiego tylko 27 proc. do 45 proc. Lider większości senackiej Chuck Shumer dostał 37 proc. do 42 proc. a jego poprzednik i obecny lider mniejszości Mitch McConnell – 31 proc. do 51 proc. Być może tak kiepskie wyniki mają związek z tym, że wymienieni politycy od dawna nie mogą dogadać się ze sobą w sprawie kolejnej tarczy antykryzysowej.