Raw Air dla skoków jest tym, czym cykl Tour de Ski dla biegów narciarskich. W założeniu ma być intensywnie, wyczerpująco i z cennymi nagrodami. Zwycięstwo w Raw Air, w przeciwieństwie do TdS, nie daje bonifikaty w klasyfikacji generalnej PŚ, ale finansowa korzyść jest nie do pogardzenia. Triumfator może bowiem liczyć aż na 60 tysięcy euro.
Do klasyfikacji liczy się 16 skoków. Po dwa w każdym konkursie, nawet drużynowym, oraz cztery z kwalifikacji, które nazywane są prologami. Zawodnicy kolejno odwiedzą: Oslo, Lillehammer, Trondheim, a zakończą na mamucie w Vikersund, na którym Austriak Stefan Kraft ustanowił w 2017 roku rekord świata w długości skoku - 253,5 m.
To trzecia edycja Raw Air. Pierwszą wygrał Kraft, przed Kamilem Stochem i Niemcem Andreasem Wellingerem, a drugą Stoch przed Norwegami - Robertem Johanssonem i Andreasem Stjernenem.
Do Norwegii trener Stefan Horngacher zabiera Stocha, Dawida Kubackiego, Piotra Żyłę, Jakuba Wolnego, Stefana Hulę i 19-letniego Pawła Wąska, dla którego będzie to kolejne cenne doświadczenie. Skład na konkurs drużynowy austriacki szkoleniowiec zapewne ogłosi po piątkowych kwalifikacjach.
Dla biało-czerwonych wyjątkowo ważne będą skoki na mamucie w Vikersund. W klasyfikacji lotów prowadzi Stoch, który o 19 pkt wyprzedza Niemca Markusa Eisenbichlera. Trzeci Żyła do lidera traci 35, a czwarty Kubacki - 36 pkt. Żadnemu Polakowi nie udało się jeszcze zdobyć małej Kryształowej Kuli w tej specjalności.
Po skandynawskim tournee skoczkowie nie będą mieli długiego odpoczynku. Zaledwie cztery dni po jego zakończeniu kwalifikacjami rozpocznie się finał PŚ na mamucie w Planicy.