Polscy siatkarze sprawili dużą niespodziankę i wygrali w Chicago z Brazylią 3:2 w pierwszym meczu turnieju finałowego Ligi Narodów. Nie byłoby to może taką sensacją, gdyby nie fakt, że zawsze mocnych i grających w optymalnym składzie Canarinhos pokonały rezerwy biało-czerwonych.
Po meczu na antenie Polsatu Sport Vital Heynen nie krył radości:
Ten mecz zostanie w naszej pamięci do końca życia. Graliśmy bez ciśnienia, swobodnie. Zawodnicy czuli się wolni, spisali się wspaniale. Nawet znaczne straty nie robiły na nich wrażenia. W kilku istotnych momentach pomógł nam blok. Co będzie jutro? Nie wiem, zobaczymy, sam jestem ciekaw. Na razie muszę jeszcze porozmawiać z drużyną i położę się spać, bo jestem na nogach od 23 godzin.
Karol Kłos - środkowy bloku i kapitan reprezentacji Polski - dodał:
Nie przyjechaliśmy tutaj na wakacje. Po takim meczu mam "ciary". To była przyjemność grać z tymi chłopakami i ograć Brazylię. Mecz kosztował nas wiele sił i energii, było dużo długich akcji, pięć setów, a jutro Iran. Potrzebujemy co najmniej dwóch setów, aby nie okazało się, że ten dzisiejszy sukces nic nam nie da. Szybka regeneracja, a później znowu serducho i walka. Nic innego nam nie zostaje.
Niedoświadczony libero Jakub Popiwaczak był podekscytowany:
Nikt się chyba tego nie spodziewał. Trener Heynen mówił nam przed meczem, że nawet jak zagramy na maksimum możliwości, to może być za mało na naszpikowany gwiazdami zespół Brazylii i nic nie może nam obiecać. Ale wystarczyło. Zmęczenie? Raczej ekscytacja. Jutro postaramy sobie zapewnić awans do najlepszej czwórki.