- Bomby lecą ludziom na domy, ludzie są zabijani - w tym sportowcy, którzy mogli marzyć o tym, żeby wystąpić w Paryżu, reprezentując Ukrainę. Przy tym wszystkim decyzje MKOl są trudne do zrozumienia - mówił w programie #Jedziemy Michała Rachonia minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk.
MKOl wydał zalecenia dla międzynarodowych federacji sportowych dotyczące ponownego dopuszczenia zawodników z Rosji i Białorusi do międzynarodowej rywalizacji, jednocześnie wprowadzając szereg warunków do spełnienia przez tych sportowców.
To m.in. występy pod neutralną flagą, ponadto chodzi wyłącznie o starty indywidualne i tylko tych zawodników, którzy w żaden sposób nie popierają wojny w Ukrainie oraz nie mają związków z armią czy klubami wojskowymi.
Decyzja MKOl wywołała burzę, na którą od razu zareagował przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach, mówiąc, iż krytyka ze strony rządów niektórych krajów europejskich dotycząca decyzji o powrocie rosyjskich i białoruskich sportowców do międzynarodowej rywalizacji jest "godna ubolewania i narusza autonomię sportu".
Pytany o sprawę w programie #Jedziemy Michała Rachonia minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk stwierdził, że w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim cały czas widoczny jest wpływ politycznych satrapów.
- Proszę spojrzeć na ostatnie igrzyska olimpijskie: Pekin, Soczi... Dzisiaj mówimy o tym, że Rosja wprost zakłóciła olimpijski pokój, czyli wartość, na której (igrzyska - red.) były budowane i z którymi się kojarzyły. Starożytne wojny przerywano po to, żeby igrzyska mogły się odbyć, a dzisiaj pomiędzy igrzyskami zimowymi a paraolimpijskimi Rosja atakuje niezależny, suwerenny kraj pełnoskalową wojną. Bomby lecą ludziom na domy, ludzie są zabijani, w tym sportowcy, którzy mogli marzyć o tym, żeby wystąpić w Paryżu, reprezentując Ukrainę. Przy tym wszystkim decyzje MKOl są trudne do zrozumienia
- Jest jednak kilka trudnych warunków do spełnienia przez Rosję. Jeżeliby je doprecyzować na naszą, polską, brytyjską modłę, to zapewne żaden rosyjski, czy białoruski sportowiec nie podpisałby deklaracji neutralności tak, jak my ją widzimy
Jak zaznaczył Bortniczuk, Polska opiera się na orzeczeniu międzynarodowego trybunału karnego w Hadze, którego depozytariuszem umowy o powołaniu jest nie kto inny, jak sekretarz generalny ONZ, czyli został powołany pod auspicjami ONZ. A tenże trybunał wydał międzynarodowy nakaz aresztowania Putina za zbrodnie wojenne.
- Zaproponowaliśmy, że wpuścimy na puchar świata w szermierce, jaki ma się odbyć w Poznaniu, zawodniczki z Rosji i Białorusi, pod warunkiem, że podpiszą oświadczenie, iż sprzeciwiają się zbrodniom wojennym, o popełnienie których oskarżony przez międzynarodowy trybunał w Hadze został Władimir Putin (...) Z Rosji już płyną sygnały, że czegoś takiego nie podpiszą