Robert Biedroń zabrał się za moralizowanie. Pojawił się dziś w radiu TOK FM i podzielił się swoimi refleksjami po wyborach samorządowych. Co wygadywał? Było o „ataku barbarzyńców”, czy „głupich i zahukanych Polakach”.
Robert Biedroń, ustępujący prezydent Słupska, na początku września zapowiedział, że w lutym ogłosi nowy projekt polityczny - z nazwą, programem i strukturami. Zrezygnował ze starań o ponowne kandydowanie na prezydenta Słupska; swoje poparcie przekazał Krystynie Danileckiej-Wojewódzkiej, z którą utworzył komitet wyborczy wyborców; sam został radnym. Zdobył największa liczbę głosów w Słupsku – 2781. Danilecka-Wojewódzka, obecna wiceprezydent Słupska, została wybrana na prezydenta miasta w I turze; uzyskała 53,19 proc. głosów.
Biedroń pytany dziś w TOK FM, czy budowę nowego ruchu rozpocznie od Słupska, powiedział, że perspektywa Warszawy "wypacza".
- Ja dzisiaj obserwuję z takim zdziwieniem próbę podziału Polski na taką, która jest wielkomiejska, która się obroniła przed atakiem barbarzyńców, i tych głupich, zahukanych Polaków, którzy nie zrozumieli, że przecież trzeba bronić Polski przed barbarzyńcami. I to jest fałszywa diagnoza
– podkreślił.
Według Biedronia podział na "wielkomiejskie elity" i osoby, które "nie rozumieją nadal, jakie jest poważne zagrożenie" to „fałszywy i niesprawiedliwy podział".
- Ten podział przebiega w całkiem inny podział i warto się zastanowić, dlaczego w wielu małych miejscowościach czy w sejmikach wygrał PiS, a wygrał według mnie przez to, że mieszkańcy tych miejscowości chcą pokazać swoją frustrację właśnie na to, jak są traktowani przez pewną część elit
– ocenił.
- Bardzo mnie mierzi to, co teraz się kreuje – że obroniliśmy Polskę w wielkich miastach
– powiedział Biedroń. Pytany, co w takim razie obroniliśmy, odpowiedział, że nic.
- Utrzymaliśmy w mojej ocenie status quo. Dwie wielkie partie zdominowały dyskusje, a PO całe szczęście, że ma PSL, bo mając szklany sufit nie jest w stanie bez PSL współrządzić w sejmikach
– dodał.