Z najnowszych ustaleń wynika, że identyfikator rzekomego przedstawiciela mediów, który znaleziono przy Stefanie W. tuż po ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza nie był plakietką, którą posługiwali się tego dnia dziennikarze. Wszystko wskazuje, że zabójca przepustkę podrobił.
Jak wynika z informacji trójmiejskiej „Gazety Wyborczej”, za organizację 27. finału WOŚP w Gdańsku odpowiedzialne było Regionalne Centrum Wolontariatu w Gdańsku. Okazuje się, że identyfikator, który znaleziono przy Stefanie W. Różni się od plakietek, które wydano dziennikarzom.
„Według naszej oceny to nie jest nasz identyfikator. Możliwe, że mężczyzna sam wykonał dla siebie plakietkę, ale to już ustala policja. My nie widzieliśmy tej plakietki. Każdy przedstawiciel mediów był zobowiązany do noszenia identyfikatora na szyi, na smyczy. Plakietki nie były imienne”.
- informują cytowani przez „Gazetę Wyborczą” przedstawiciele Regionalnego Centrum Wolontariatu w Gdańsku
Wiadomo też, że w związku z zaplanowanym tego dnia koncertem organizator zamówił w sumie 50 przepustek dla dziennikarzy z napisem „Media” widocznym na plakietce. Z najnowszych informacji wynika jednak, że wydano jedynie 19 z nich, a policja zabezpieczyła już listę przedstawicieli mediów, którzy takie identyfikatory odebrali.
Przepustki wydano 13 stycznia, czyli w dniu finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Identyfikatory, które nie zostały wydane przedstawicielom mediów również zabezpieczyła policja.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że na liście dziennikarzy, którzy odebrali swoje przepustki nie widnieje nazwisko Stefana W.