- Jest „Solidarność” wymyślona przez Jaruzelskiego, czyli taka, która chroni podstawowe elementy systemu komunistycznego i na czele tej „Solidarności” stoi dzisiaj Lech Wałęsa. I jest ta „Solidarność” milionów ludzi, którzy chcieli wolności, chcieli demokracji, którzy nie zgadzają się na kłamstwo - mówił dziś w Polskim Radiu 24 Tomasz Sakiewicz.
30 sierpnia będziemy obchodzili czterdziestą rocznicę podpisania Porozumień Szczecińskich, kończących sierpniowe strajki 1980 r. na Pomorzu Zachodnim. Było to pierwsze z porozumień zawartych pomiędzy strajkującymi robotnikami a rządem PRL. Kolejne podpisano następnego dnia w Gdańsku. Porozumienia Sierpniowe doprowadziły do powstania NSZZ "Solidarność" - pierwszej w krajach komunistycznych, niezależnej od władz, legalnej organizacji związkowej - i stały się początkiem przemian z 1989 r. - obalenia komunizmu i wyjścia z systemu jałtańskiego.
O znaczeniu tych wydarzeń dla współczesnej Polski i polskiej polityki mówił dziś w Polskim Radiu 24 redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie” Tomasz Sakiewicz.
Zdaniem publicysty, Polska zawsze była podzielona, ale „Solidarność” pokazała „wielką siłę, wielkie zjednoczenie tych, którzy chcą niepodległości i wolności”. - Natomiast po drugiej stronie było widać na początku pewną słabość, a w stanie wojennym tylko i wyłącznie przemoc – powiedział Sakiewicz.
Naczelny „GP” podkreślił wyjątkową rolę Kościoła katolickiego w walce o wolną i demokratyczną Polskę.
- Był wtedy taki jeden wielki komunikator w czasach komunizmu i nazywał się Kościół katolicki. Trochę ponad rok wcześniej Polskę odwiedził Jan Paweł II i ludzie spotkali się, zobaczyli się. To policzenie się milionów ludzi, którzy bez poparcia władzy śpiewali „My chcemy Boga”; te słowa papieża „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi” – przecież ludzie rozumieli o czym on mówi. Że nie tylko chodzi o to, żeby być dobrym dla sąsiadki, czy siostry, ale, że to chodziło o wielką odmianę, o wyzwolenie się z niewoli
- ocenił dziennikarz, dodając, że poczucie wspólnoty towarzyszyło następnie strajkującym robotnikom.
Sakiewicz przypomniał, że to właśnie wówczas narodziło się społeczeństwo obywatelskie. - Była ogromna samoorganizacja. (…) Podczas strajków w połowie lat osiemdziesiątych, w których uczestniczyłem na uniwersytecie, zawsze była straż porządkowa, zawsze była organizacja, zawsze były służby informacyjne – mówił. Jak dodał, ta samoorganizacja „wzięła się z państwa podziemnego i tradycji budowania niezależnego od okupantów państwa”.
Oceniając przyczyny wprowadzenia przez komunistów w 1981 r. stanu wojennego, Tomasz Sakiewicz powiedział, że ówczesnej władzy „nie udała się >>Solidarność<<”.
- Oni byli w stanie pójść na pewne ustępstwa i dopuścić pewien rodzaj organizacji, pod warunkiem, że będą mieli kontrolę nad „Solidarnością”. Poczucie kontroli dawał im fakt, że na czele największych strajków stali agenci Służby Bezpieczeństwa. To poczucie stracili, kiedy okazało się, że mimo wsadzenia na bardzo wysokie stanowiska - strajkowe, potem związkowe – agentów, oni i tak nie mieli kontroli. „Solidarność” idzie w kierunku budowy niezależnego społeczeństwa i postanowili „uczesać” „Solidarność”
- wskazał.
Sakiewicz odniósł się również m.in. do marginalizowania wielu legend „Solidarności” przez establishment III RP.
- Nałożyły się na to dwie kwestie. Po pierwsze, historię piszą zawsze zwycięzcy, a oni byli wtedy zwycięzcami. (…) Drugi wątek jest taki bardziej osobisty, bo dotyczy Lecha Wałęsy. Otóż Lech Wałęsa bardzo obawiał się swojej przeszłości i to widać, że obsesyjnie ta sprawa do niego wraca w różnych momentach. On chciał wykluczyć wszystkich tych, którzy byli w stanie pamiętać, przypomnieć. Tak jak Stalin w swoim czasie wymordował wszystkich z komunistycznej organizacji w Gruzji, żeby przypadkiem ktoś sobie nie przypomniał, że on niekoniecznie zawsze był komunistą – bo był przecież agentem Ochrany [carskiej-red.] – tak Wałęsa niszczył, w większości jednak tylko politycznie, tych wszystkich, którzy mieli pewna pamięć jego wyczynów
- przekonywał Tomasz Sakiewicz.
- Jest „Solidarność” wymyślona przez Jaruzelskiego, czyli taka, która będzie chronić te podstawowe elementy systemu komunistycznego i na czele tej „Solidarności” stoi dzisiaj Lech Wałęsa. I jest ta „Solidarność” milionów ludzi, którzy chcieli wolności, chcieli demokracji, którzy nie zgadzają się na kłamstwo – szczególnie w tak zasadniczych sprawach, jak to, kto był agentem SB – i większość tych ludzi znalazło się po prawej stronie, po konserwatywnej, mimo tego, że nie wszyscy maja nawet prawicowe poglądy. Oni uznali, że Polskę można zmieniać inaczej, niż według projektu Kiszczaka i Jaruzelskiego
- podsumował Tomasz Sakiewicz.